Wiedźmin szedł w stronę Nilfgaardzkiego garnizonu z głową gryfa przewieszoną przez ramię, wszedł do środka, mijając Czarnych, nagle usłyszał damski głos, przysłuchał się rozmowie. - Szukam wiedźmina, nie wiele wyższego od ciebie, blizna na twarzy, kocie oczy?
- A.. Gerwart, tak? - Nie.. Ale tak Geralt. G e r a l t. - To on poszedł gryfa ubić. Może nie wrócić. - Ha, ha. Nie żartuj sobie. Dla Geralta gryf jest jak dla was szczur.- powiedziała pewna siebie. - Albo dżdżownica? - mruknęła. Wiedźmin się przyjrzał. Dziewczyna niskiego wzrostu stała, słuchając nudnego wykładu żołnierza o tym, że "Może ją zabić na kilka sposobów" z rękami skrzyżowanym na piersiach, wbijała swój wzrok w twarz Nilfgaardczyka. Biały Wilk zauważył, że ma nową zbroję, szary materiał z kołnierzem, na którym zawiązany był napierśnik, rękawice bez palców sięgające do łokci, miecz w ciemnej pochwie przy pasie, wysokie wiązane buty. Wiedźmin od razu przewidział, że się rozsznurują.
- Geralt! - zawołała dziewczyna, machając do niego, on odwzajemnił gest. Jasper z powrotem spojrzała na Czarnego, pokazała mu środkowy palec i ruszyła za Geraltem.
- Samiec. Gryf Królewski. Dziesięć lub Dwanaście lat - opisała dziewczyna bez większego problemu.
- Dobrze. Poczekaj tu. - mruknął Geralt, przechodzą przez bramę.
Dziewczyna oparła się o ścianę. Minęło około 15 minut, kiedy wiedźmin wyszedł szybkim krokiem z garnizonu.
- Była w Wyzimie. Dzień drogi stąd. - warknął.
- Spokojnie Geralt. Możemy pojechać do karczmy i się zachlać tak? - zapytała Jasper, uśmiechając się pod nosem.
- Właśnie, Vesemir czeka na nas. - powiedział, schodząc po schodach.
- Nas? - zapytała podnosząc, brew.
- No, na mnie. Ale teraz na nas. - Geralt skończył temat. Jasper po drodzę zaczęła gwizdać pod nosem.
- Co to za melodia? - zapytał Geralt.
- Ah.. Nic takiego, gdzieś dosłyszałam. - skróciła dziewczyna, Wiedźmin oczywiście wiedział że kłamie, ale wiedział też że drążenie tematu do niczego nie doprowadzi. Po jakimś czasie dotarli do karczmy.
- W Wyzimie? Dzień drogi stąd. - mruknął Vesemir, wstając.
- Geralt powiedział to samo. - Jasper uśmiechnęła się, biorąc kolejny łyk piwa.
- Kupie prowiant na drogę i ruszamy. - powiedział, sięgając po mieszek.
- Geralt, spróbujmy się nie wtrącać. Ten jeden raz. - dodał i podszedł do lady kupować jedzenie, oczywiście coś musiało pójść nie tak. Geralt i Vesemir się naparzali a Jasper po prostu piła co chwila przyglądając się burdzie.
- Skończyliście? - zapytała po czym podniosła się z ławy.
- A mieliśmy się nie wtrącać. - westchnął Vesemir, dziewczyna położyła na blacie kilka koron za piwo, wyszła z karczmy zamykając drzwi.
- To nie myśmy zaczęli tę burdę. - powiedział Biały wilk.
- Wymówki, wymówki. Cały ty. - rzekła Yennefer, Jasper miała ochotę rzucić się jej na szyję. Geralt i Yen wymienili kilka zdań. Vesemir ruszył do Kear Morhen, Yen, Nilfgaardczycy i Geralt wsiedli na konie.
- Wsiadaj. - warknął wiedźmin w stronę Jasper.
- Bla bla bla. - przedrzeźniła go, ruszyła w stronę koni, (pamiętacie rozwiązane buty Jasper?) dziewczyna nadepnęła na sznurowadło i się wywróciła.
- Ała. - syknęła Jasper z bólu. Wiedźmin zeskoczył z Płotki, podniósł ją bez większego trudu.
- Na konia. - warknął zirytowany, dziewczyna postanowiła go posłuchać, wsiadła na karą klacz i wszyscy odjechali.
- Tobie też kazali wbić się w eleganckie ciuszki? - podniosła brew dziewczyna. Jasper miała na sobie czarną długą suknie, rozpuszczone blond włosy, które Biały Wilk widział, że przerzucała, aby się dobrze ułożyły. Na jej twarzy wymalowany był grymas, podkreślone szare oczy i malinowe usta pokazywały, że nie jest zadowolona
- Tia.. - mruknął Geralt.
- Lepiej by mi było w zbroji. - Biały wilk i Jasper powiedzieli to w tym samym czasie.
- Zapraszam za mną, i proszę abyście nikogo nie zaczepiali. - powiedział szambelan Emhyra, Geralt ruszył za Mereridem, Jasper jednak chciała zrobić mu na złość. Dziewczyna lekko uniosła suknię do góry i podbiegła do pierwszego lepszego strażnika.
- Dzień dobry! - Jasper uśmiechnęła się złośliwie, ten jedynie na nią spojrzał z góry i odeszedł.
- A prosiłem.. - powiedział cicho szambelan.
CZYTASZ
Red death || Witcher fanfiction || inezajka
Fantasy"- Wszystkie rzeczy są nietrwałe, a istnienie oznacza cierpienie. - szepnęła. - Ja nie potrzebuje współczucia ani łez. Moi towarzysze, którzy odeszli, widzieliby moje łzy jako plamę na ich dziedzictwie. -"