- 𝑇ℎ𝑒 𝑠𝑒𝑎𝑟𝑐ℎ 𝑓𝑜𝑟 𝑇𝑎𝑚𝑎𝑟𝑎 𝑎𝑛𝑑 𝐴𝑛𝑛𝑎 -

26 7 1
                                    

     - Więc ja w pokoju Tamary znalazłam tę lalkę. - powiedziała dziewczyna siadając na krześle, oczywiście nie normalnie, bo położyła nogi na stole.
- Możesz usiąść prosto?* - zapytał wiedźmin zirytowany.
- Nie. - mruknęła Jasper. Baron wziął lalkę w ręce.
- To jest Triss Merigold.. - uśmiechnął się Filip i zaczął swój monolog, gdy go skończył wiedźmin zabrał głos.
- Znalazłem talizman. - Geralt pokazał bibelot.
- Możesz pójść do guślarza, to on w całym Velen się tym zajmuje. - powiedział Baron opierając się o blat stołu.
- Ja idę coś zjeść. - stwierdziła Jasper wstając.
- Dołącz do mnie jak skończycie. - powiedziała na odchodne.
- Kim ona dla Ciebie jest? - Krwawy Baron zapytał unosząc brew.
- Można by powiedzieć, że córką. Znam ją, od kiedy miała osiem lat. - powiedział wiedźmin spoglądając na drzwi żeby się upewnić że Jasper nie słyszy.
- Za nią bym zamordował całą wieś. Może nawet dwie. - powiedział krzyżując ręce i spuszczając wzrok.
- Rozumiem. Zrobiłbym to samo dla Tamary lub Anny. - westchnął Baron, Jasper, która cały czas była za drzwiami uśmiechnęła się pod nosem i wyszła z kasztelu stając przy Płotce i szukając czegoś co mogła zjeść. Bingo. Wzięła jabłko i przetarła je nadgarstkiem.
- Szukamy kobiety. Około dwudziestu lat. Blond włosy.. - Jasper, gdy miała brać pierwszy kęs jabłka usłyszała ten głos. Nie.. Nie mogli mnie znaleźć! Pomyślała i od razu sięgnęła po kawałek papieru i pióro, nabazgroliła coś na kartce i wskoczyła na Dhu.
- Jedziemy! - warknęła do karej klaczy, która ruszyła z kopyta, usłyszała za sobą krzyk Geralta i tych mężczyzn, jednak się nie zatrzymała.
     - Zaraza! - syknął wiedźmin zatrzymując się, podszedł do Płotki, aby kontynuować poszukiwania Jasper. Miał dość. Ciri, Tamara i Anna, Jasper. Nie miał na to czasu do diaska! Zauważył jednak list. Nie wiem, czy to, co zobaczył można było nazwać listem, bardziej wyrwaną kartką z nabazgrolonym napisem. "Wybacz Geralt ale nie mogę kontynuować poszukiwań z tobą. Zbyt duże ryzyko, dla mnie i dla Ciebie. Kiedyś cię znajdę. Nawet jeśli zobaczymy się w Kear Morhen. Idź do tego Guślarza. ~Jasper" wiedźmin skończył czytać. - Psiakrew. - Geralt przetarł ręką twarz.
- Znasz ją? - z zamyślenia białego wilka wyrwał gruby głos z pewnością należący do mężczyzny, wiedźmin odwrócił się w stronę głosu. Mężczyzna był wysoki z kasztanowymi włosami i oczami, małą blizną na dolnej wardze i jedną widocznie nową na policzku. Wiedźmin zmierzył mężczyznę wzrokiem. Łowca czarownic? W Velen?
- Tak. Czymś ci się naraziła? - Geralt uniósł brew.
- Nie tylko mi. - prychnął mężczyzna.
- Słuchaj, sowicie zapłacę jeśli powiesz mi gdzie ją znaleźć. - powiedział klepiąc się po mieszku.
- Hmm.. Nie. - warknął wiedźmin wskakując na Płotkę. Mężczyzna chciał coś powiedzieć ale gdy otworzył usta biały wilk już odjechał. Gdy podjechał pod chatę guślarza, byli tam żołnierze barona, którzy mieli jakiś duży problem. Wiedźmin tym razem postanowił rozwiązać to pokojowo, użył Aksji, aby ci odeszli.
     Jasper prowadziła konia za uzdy rozmyślając czy powinna wrócić. Była już daleko, nie mogli jej znaleźć.
- Witaj Daerg Cerbin. - usłyszała już znajomy głos rudowłosej elfki.
- Jasper, elfie. - warknęła od razu żałując że powiedziała to tak agresywnie.
- Dobrze.. Wybacz. - elfka zeskoczyła z drzewa chowając strzałę do kołczanu.
- To ja przepraszam, że tak agresywnie. Zostawiłam przyjaciela. - powiedziała nie zatrzymując się.
- Aaa.. Po co? - zapytała dorównując kroku Jasper. Ta jednak nie odpowiedziała.
- Wiesz, jeśli to było żeby go przed czymś uratować to dobrze postąpiłaś. - stwierdziła spoglądając na niższą dziewczynę.
- Może masz racje. Ale chce cię uprzedzić, że wtedy, w tym twoim obozowisku? To nie było naprawdę próbowałam użyć mojego uroku osobistego. - zaśmiała się nerwowo blond włosa.
- Udało ci się. - uśmiechnęła się ruda.
- A nie przedstawiłam się. Rose Ansel. - ukłoniła się delikatnie.
- Już słyszałaś moje imię. A za nim spytasz, wybieram się do.. - chciała skończyć, ale Rose uciszyła ją ruchem ręki, poczekały chwile obydwie słysząc głośny szelest. Bies. Cholerny bies w Velen, co jeszcze?!
- Rose biegnij! - krzyknęła Jasper łapiąc elfkę za rękę i ruszyła w te pędy do przodu. Blond włosa dziewczyna sięgnęła po petardę, jasną zieloną rzecz owinięta beżowym sznurem, Czarcia Purchawa. Jasper wzięła zamach i rzuciła w biesa, to go spowolniło.
- Jasper! - krzyknęła Rose podając rękę do blond włosej z drzewa.
- Nie. Przepraszam. - Jasper gwizdnęła, po chwili przybiegła Dhu. "Daerg Cerbin" wskoczyła na klacz i odjechała.



* "Can you sit straight? " Jasper and her lesbian ass:

Red death || Witcher fanfiction || inezajkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz