- Ostatnio w sprawy Wielkiej Czwórki wtyka nos pewna dziewczyna. - burknął Król Żebraków. - Znasz Kruczą Matkę? Sapphire Madeville... - dodał.
- Nie, nie znam nikogo z Wielkiej Czwórki. - odparł wiedźmin.
- Wkrótce będzie Wielka Piątka, jeśli ta dziewka nie przestanie się wtrącać. - warknął mężczyzna pod nosem.
- Kogo ja tu widzę... Anna Jasper Lydia van Behert, we własnej osobie... - znałam ten głos. Za dobrze.
- Wredna kurwa. - warknęłam nie odwracając się.
- Oh... Wiem, że tęskniłaś. - szepnęła mi wprost do ucha, przez co po moim karku przebiegł dreszcz. Wtedy zauważyłam jej bladą, z bardzo wyrazistymi rysami twarz, niebieskie włosy muśnięte lazurem, teraz związane w niewielką kitkę. I ten jej wzrok. Żółte ślepia, które przypomniały oczy żmii, którą czarodziejka była. Na sobie miała długi surdut, buty na obcasie i czarne, skórzane rękawiczki.
- Śmiesz panoszyć się w tym mieście, po tym co zrobiłaś? - warknęła, chwytając mnie za szyję i dociskając do ściany budynku.
- Nigdy nie wiedziałam, że tak to się zakończy, nie umarła przez mnie. - wydusiłam. Chyba w końcu się poddała, ponieważ odstawiła mnie na ziemie, kaszlnęłam dwa razy.
- Uważaj na siebie. - rzuciła na odchodne i zniknęła za budynkami.
Minął kolejny tydzień. Właśnie odnalazł się Jaskier, a Geralt korzystając z chwili po prostu go wypytywał gdzie Ciri.
- Tu jesteście! - warknęła Jasper podchodząc dość szybko.
- Jaasper! Aleś ty wyrosła i wypiękniała, chyba masz to po mnie. - zaśmiał się bard. Jasper zacisnęła pięści.
- Jesteś w niezłym humorze do żartów. - uniosła głowę, wiedźmin przez sekundę zauważył, że jej oczy są czerwone.
- UMIESZ W OGÓLE NIE MYŚLEĆ O SOBIE?! MOŻE NAPISZ PIERDOLONĄ BALLADĘ O TYM, JAK GERALT ZNOWU CIĘ URATOWAŁ. - wykrzyczała mu prosto w twarz.
- Jasper? - wiedźmin uniósł głos, dopiero wtedy odwróciła głowę w jego stronę. Wtedy dokładnie zauważył furię w jej oczach, a medalion wiedźmina zadrżał.
- Ugh. - fuknęła pod nosem i odeszła.
Wiedźmin musiał się dowiedzieć, dlaczego wtedy medalion zadrżał w obecności Jasper. Niestety wszyscy czarodzieje uciekli. Bynajmniej tak myślał. Geralt ruszył do Króla Żebraków, aby dowiedzieć się czy jest jeszcze jakaś czarodziejka, bądź czarodziej, który będzie mógł mu pomóc.
- Hmm... Tak. Jest jedna. Aries van Irsk. - Bedlam kiwnął głową.
- Jak wygląda? - zapytał wiedźmin.
- Niebieskie włosy, nosi eleganckie ubrania, rodem z Nilfgaardzkiego dworu, wyróżnia się w tłumie. - dopracował mężczyzna.
- Dzięki, bywaj. - rzucił Geralt i wyszedł. Nie zdążył postawić więcej niż siedmiu kroków kiedy usłyszał kobiecy głos.
- Cóż to potrzebujesz? - Aries przeszła centymetr obok niego, w wiedźmina uderzyła mocny zapach białej wierzby po czym pojawiła się naprzeciwko niego. Faktycznie nie wyglądała na miejscową.
- Rozgość się, z góry nie przepraszam za burdel. - zawiadomiła, pokazując rękę na skrzynie, dając wiedźminowi znak, że może na niej usiąść, Aries podeszła do stolika i otworzyła kolejną butelkę wina. Mieszkanie nie było jakieś wielkie. Na oko 10 metrów szerokości i długości. Jeden wielki regały na książki, okrągły stolik przy oknie, a za nim duże okno. Obok stolika, przy którym stała Aries, była balia oddzielona pustym, wąskim ale szerokim regałem, na półkach stały butelki win. W sumie, butelki walały się wszędzie. Nieopodal bali było lekkie podwyższenie, na którym stało łóżko, wywalony megaskop. Na podwyższeniu była również otworzona skrzynia. Wiedźmin oparł się o poręcz i poczekał, aż jego rozmówczyni się do niego odwróci. - Więc? - Czarodziejka skrzyżowała ręce.
- Jak długo znasz Jasper?
- Ann? Z dwa lata.
- Czy czasami nagle wybuchała złością?
- Czasami? Mało powiedziane. - prychnęła śmiechem.
- Więc chyba wiesz, o co mi chodzi. - milczała.
- Chodzi ci o Arię? - odezwała się po krótkiej chwili.
- Kogo? - wiedźmin uniósł brew.
- Ugh... Aria opętała Jasper chyba od małego. - Aries przetarła ręką twarz. - Jest czymś w rodzaju Hima, tyle, że Aria jest jedna. Zachowuje się jak dziecko. Ranyy... Ile razy ja się przez nią wkurwiłam...
- Do rzeczy. Może jej zagrozić?
- Aria żywi się jej gniewem, smutkiem i strachem. Jej to nic poważniejszego nie zrobi, ale Aria gustuje również w ludzkim mięsie, co może zostawić ślad na jej psychice. - Aries wykrzywiła usta w grymasie lekkiego obrzydzenia.
- Czyli tak, jest niebezpieczna. Zabija dla zabawy?
- Tak.
- Coś jeszcze o niej wiesz?
- Niestety nie.
- Dziękuje Aries, będę już iść. - powiedział wiedźmin kierując się w stronę schodów. - Uważ...
- Nie przeciągaj pożegnania, bo to męczące. Zdecydowałeś się odejść, to idź.
Wiedźmin wyszedł nie dodając nic więcej.Minął kolejny dzień, a Priscilla została zaatakowana. Wiedźmin wraz z Jasper rozwiązali zagadkę, po czym ruszyli na Skellige.
CZYTASZ
Red death || Witcher fanfiction || inezajka
Fantasy"- Wszystkie rzeczy są nietrwałe, a istnienie oznacza cierpienie. - szepnęła. - Ja nie potrzebuje współczucia ani łez. Moi towarzysze, którzy odeszli, widzieliby moje łzy jako plamę na ich dziedzictwie. -"