Prolog

296 20 8
                                    

Słońce już od samego rana ogrzewało tereny San Diego. Jak co dzień w sierocińcu znajdującym się na skraju miasta, od wczesnych godzin słychać było śmiechy dzieci. Opiekunki każdego dnia chciały sprawić by ich podopieczni czuli się jak w prawdziwym, kochającym domu i robiły wszystko co w ich mocy by przeżywały tu najpiękniejsze chwile. Gwar i szum spowodowany codziennym, wspólnym śniadanie wybudził ze snu brązowowłosą dziewczynkę. Malutka sylwetka już po chwili ruszyła w stronę łóżka stojącego naprzeciwko niej, by zbudzić z krainy Morfeusza jej najlepszego przyjaciela.

-Wstawaj Michael! Wstawaj!-krzyknęła siedmiolatka potrząsając delikatnie chłopczykiem

-Już idę, no idę!-wysunął się spod pościeli chłopczyk

Jessie, bo tak miała na imię towarzyszka Michaela, założyła czym prędzej swoje buciki i zbiegła na dół witając się po drodze z każdym domownikiem.

Po skończonym posiłku siedmiolatka wraz z koleżankami udała się na podwórko by wspólnie spędzić czas przy zabawie w piaskownicy. Po piętnastu minutach grupka dzieci wraz z workami, w których znajdowały się najróżniejsze zabawki, zaczęła zabawę w piasku. Podczas gdy dziewczynki budowały zamki i fosy, chłopcy siedzieli nieopodal bawiąc się samochodzikami.

Dochodziły godziny popołudniowe, a niebo zaczynały pokrywać szare chmury. Jedna z opiekunek widząc zmianę pogody zaczęła poganiać dzieci do środka. Grono chłopców, jak i dziewczynek czym prędzej schowała się w pomieszczeniu, tylko Jess stała na środku placu i przyglądała się Michaelowi. Nie zastanawiając się dłużej podbiegła do przyjaciela i usiadła obok niego na ziemi, czując jak krople deszczu powoli opadają na jej małą twarzyczkę.

-Dlaczego tu siedzisz?-zapytała od razu 

-Lubie deszcz.-odpowiedział bez namysłu nie podnosząc wzroku

-Będziesz chory.-szepnęła delikatnie przysuwając się do niego

-Dlaczego wszyscy zawsze nam zabierają to co lubimy?-Michael podniósł wzrok na dziewczynkę nadal bawiąc się w rączkach samochodzikiem

-Ja cię lubię Michael!-dodała od razu uradowana brunetka

-Ale kiedyś sobie pójdziesz i mnie zostawisz, tak jak deszcz.-dodał mrużąc delikatnie oczy

-Nie pójdę, będę tu siedzieć z tobą na zawsze!-krzyknęła robiąc smutną minkę

-Obiecujesz?-ośmiolatek przysunął się bliże wypuszczając z dłoni samochodzik, po czym wyprostował malutki palec w prawej dłoni

-Obiecuje.-wysunęła rączki zza pleców i złączyła ich palce razem

-Dzieci chodźcie! Michael, Jessie zaraz będzie burza!-po chwili usłyszeli krzyki opiekunki i oboje wstali z uśmiechem biegnąc do sali, nadal trzymając się za palce.



Wtedy oboje byli przekonani, że na zawsze pozostaną razem, że nikt, ani nic nie jest w stanie ich poróżnić. A jednak.

Wieczność jaką sobie obiecywali została wystawiona na próbę.  








Witamy wszystkich w naszym nowym opowiadaniu!

Jak na razie dodany tylko prolog, a już niebawem ukaże się rozdział pierwszy.

Czekamy na Wasze opinie!

NY&Fabsiak

ETERNITY II M.COpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz