W takim razie kim jestem? Czy jestem zła, a może okrutna? Czym sobie zasłużyłam na bycie czarnym charakterem?
Zawsze mnie to zastanawiało.
Mogłabym się zarzekać, że jestem zwykła dziewczyna z sąsiedztwa, jakich są setki. Ale to nie prawda. Bez sensu jest kłamać, na samym początku. Nie byłam normalna i doskonale o tym wiedziałam. W głębi duszy od zawsze czułam, że jestem stworzona do wielkich rzeczy, lecz nie wiedziałam czym one są. Z reszta ciężko było je odgadnąć gdy społeczeństwo narzuca ci sposób w jaki masz żyć i postępować, a każda próba wyłamania się ze schematu jest traktowana jako zbrodnia przeciwko ludzkości.Gdy ktoś na mnie patrzył widział Raven Collins , przeciętną osobę pochodzącą z dobrego domu z idealnie przystrzyżonym trawnikiem, która nie posiada żadnych problemów. Poniekąd jest to prawda, mieliśmy zatrudnionego bardzo dobrego ogrodnika, który perfekcyjnie zajmował się naszym ogrodem. Ludzie widzieli tylko moją powłokę. Nikt nie fatygował się aby odkryć moje paskudne wnętrze.
Każdy z nas nosi w sobie jakieś traumy, ja również. Był 12 maja, dzień moich siedemnastych urodzin. Jak co roku świętowałam razem z moimi przyjaciółmi. Z racji, że byłam prawie pełnoletnia rodzice w tym roku zarezerwowali dla mnie salę w jednym z klubów w centrum miasta. Przyszła masa osób i były to zdecydowanie najlepsze urodziny w moim życiu. Impreza skończyła się nad ranem. Z klubu wyszłam około 4 , jako ostatnia, ówcześnie zamawiając taksówkę.
Czekałam zniecierpliwiona na chodniku przed lokalem przyglądając się niebu, które stawało się coraz jaśniejsze i przybierało różne kolory. Słońce powoli zaczęło swoją wspinaczkę. Ulice miasta były opustoszałe. W Melbourne życie zaczynało się dopiero po 5 rano.
Zaczęła mnie ogarniać wewnętrzna irytacja, majowe noce oraz poranki wcale nie należały do najcieplejszych, a ja miałam na sobie jedynie krótka, różową, cekinową sukienkę oraz szpilki. Natomiast mojej taksówki nie było widać na horyzoncie. Westchnęłam głęboko rozglądając się po otaczających mnie wysokich budynkach centrum.
Wschodzące słońce rzucało kolorowe światło na oszklone drapacze, które z kolei odbijały je we wszystkie strony świata.
Gdy zaczęłam kierować swój wzrok w dół coś przykuło moją uwagę, a w zasadzie ktoś. Naprzeciwko mnie znajdował się 20 piętrowy szklany wieżowiec. Tak, przez opóźnienie taksówki zdążyłam policzyć jego piętra dwa razy. Na parapecie jednego z okien siedziała postać. Po posturze domyśliłam się, że to mężczyzna. Jego nogi bezwładnie zwisały w dół z 10 piętra. Po jego ubiorze, byłam w stanie stwierdzić, że był dosyć młody, być może miał około dwudziestu lat. Przyglądałam mu się z zaciekawieniem, modląc się żeby tego nie zrobił.Dostrzegł mnie.
Moje ciało przebieg dreszcz. Poczułam, jak krew zaczyna szybciej krążyć w moich żyłach. Adrenalina zawładnęła moim ciałem. Mimo to stałam bezczynnie. Czy powinnam jakoś zareagować? Zacząć krzyczeć do niego? Byłam jedyną osobą w pobliżu.
Widział, że go obserwuje. Przez chwile mi się przyglądał, tak jakby coś analizował. Może się wahał?Wiedział, że ma naocznego świadka.
Mimo to skoczył.
Moje serce stanęło w miejscu. Odruchowo wstrzymałam oddech, nie wierząc w to co widzę. Moje funkcje życiowe zatrzymały się, w momencie gdy chłopak odepchnął się od parapetu, na którym siedział. Widziałam jak jego ciało swobodnie leci w dół. Miało to w sobie coś niezwykłego, był to symbol bezradności. W takiej sytuacji człowiek nie jest w stanie już nic zrobić. Decyzja zapadła i nie ma od niej odwrotu.
Pierwsze o czym pomyślałam w tamtej chwili to, co myśli taka osoba spadając. Czy żałuje skoku? A może nie myśli o niczym? Czasami ulga w cierpieniu przybiera różne postacie.
Lot chłopaka nie trwał długo, raptem kilka sekund. Zamknęłam oczy gdy był już nisko, nie chciałam widzieć jak jego ciało spotyka się z ziemią. Mimo to doskonale wiedziałam kiedy to nastało. Dźwięk łamanych kości rozległ się po ulicy. Byłam tam tylko ja i on. Stałam jak wmurowana obserwując kałużę krwi pojawiającą się obok jego ciała. Bałam się podejść.
Chwyciłam telefon i zadzwoniłam na numer alarmowy. Co zabawne policja i karetka były szybciej niż moja taksówka. Wszystko przebiegło dosyć szybko, złożyłam swoje zeznania jako świadek, były krótkie, no bo co tu opowiadać. Stało się. Policja zamknęła drogę na czas swoich czynności, więc z transportem do domu już się pożegnałam na dobre. Jeden z funkcjonariuszy rozpoznał mnie i zadzwonił po moją mamę. Czekałam na jej przyjazd w radiowozie, na dworze było już całkowicie jasno, a słońce znajdowało się znacznie wyżej niż przedtem. Na miejscu zjawiło się auto koronera, a po kilkunastu minutach zobaczyłam samochód Sary, który przepuściła policja. O wszystkim już wiedziała. Wysiadłam z radiowozu, i spotkałam się z nią w połowie drogi do naszego auta. Od razu mnie przytuliła, ciesząc się na mój widok, po czym zaczęła mnie prowadzić do samochodu.
- Wszystko będzie dobrze Raven. Jedziemy już do domu- odparła łagodnym tonem, obejmując mnie- Patrz przed siebie- rozkazała.
Nie mogłam wytrzymać, musiałam to zrobić, ponieważ zabierali jego ciało.Spojrzałam na chłopaka. Miał brązowe włosy i tatuaż na przedramieniu. Jakieś dziwne znaczki. Pierwszy raz widziałam taki wzór.
Sara zauważyła co robię i odruchowo szarpnęła mnie, odwracając abym nie patrzyła w tamtym kierunku. Tego dnia zdałam sobie sprawę z tego, jak ulotne jest życie. Dziś jesteś, jutro Cię nie ma.
Czy mogłam coś zrobić?To właśnie moja trauma, która zapoczątkowała ciąg okropieństw. Nadchodzący rok okazał się moim najgorszym w życiu. Zmienił mnie doszczętnie.
CZYTASZ
HEYDAY
RomanceRaven po tragicznym zdarzeniu, którego była świadkiem, za namową rodziców wyjechała na rok do szkoły z internatem. Po powrocie okazało się, że to już nie ta sama dziewczyna. Nikt nie wie co zaszło w Perth. Nikt nie wie co jej zrobiono. Nikt. Co się...