7.

14 2 2
                                    

Moi SS-mani są coraz bardziej zmęczeni, coraz rzadziej wychodzą w teren. Mi także zaczyna brakować sił. Ludzkie jedzenie nie daje nam takiej energii. Doktor został zdemaskowany. Ukrywa się razem z nami, nędzna robaczyna. Marzy, aby być jednym z nas. Nie ma dostępu do szpitala. Tam pozyskiwał dla nas ludzkie białko. Rozkazuję dostarczyć kilka konserw. SS-mani porywają kilka ludzkich konserw. Mengele bez ceregieli przystępuje do pracy. Żadnych emocji, na oczach jeszcze żywych i świadomych preparuje ofiary.
Ten gatunek jest skazany na zagładę. Panowie dobrze wiedzieli. Tak krwiożerczych istot jeszcze nie znali, tak bezwzględnych dla swojego gatunku. Po kilku godzinach siły nam wracają. Nie możemy za często robić takich akcji, w końcu Ruscy się zorientują. Do tego wykorzystamy Werwolf. Należy spacyfikować kilka wsi, wybór pada na Kaltwasser. Tam za często się zapuszczają w las szabrownicy. Kilka rodzin znika, pozostałe rodziny uciekają w panice.

Kończy się kolejny rok. Rok 1945. Kolejna niespokojna sprawa. Karły ściągają badaczy Tory. Znaleźli w piwnicy domu moich Żydów dziwne znaki. Przeoczyłem to. Stary Żyd pozostawił po sobie znaki. Wyrył je w piwnicach na kamieniach. Są to znaki z naszej groty. Za błędy trzeba płacić. Muszę szybko coś wymyślić. Pomysł sam się realizuje zanim na niego wpadam. Polacy niszczą wszystkie niemieckie symbole. Teraz wykorzystam Polaków. Kilka złotych monet i historia, iż to są znaki które prowadzą do skarbu. To działa. Zachłanność bierze górę. Polacy, Ukraińcy, Niemcy, wszyscy szukają złota. Wybucha istna gorączka złota. Znaki znikają jeden po drugim. Dom moich Żydów zostaje spalony. SS-mani podrzucają złoto w różnych miejscach. Cały czas podsycają ogień chciwości. Teraz jeszcze dodali do historii o złocie opowieści o sztolniach pełnych jedzenia. Wskazuję odpowiednie miejsce. Faktycznie magazyny pełne konserw. Wszystkie istotne miejsca zostały pominięte. Skutecznie odciągamy ich od Gniazda.

Nieszczęście wisiało na włosku. Jedna z hybryd wydostała się na powierzchnię. Czyli stary Żyd przeżył. I karzeł też. Eksplozje i wysadzenie windy nie były dość skuteczne. Bestia lub małpa, jak nazywali świadkowie, zagryzła krowę. Chłopi powiadomili wojsko. Ci natychmiast zaczęli do stworzenia strzelać. Wywiązała się krótka walka. To był jeden z naszych niedoszłych wartowników. Zaczął uciekać do miejsca, które pamiętał z poprzedniego życia z powierzchni. Tunel. Tunel kolejowy między Gieszczami Pustymi, a Jedliną-Zdrój. Moi SS-mani zajęli pozycje nad tunelem. Otworzyli ogień do drezyny goniącej uciekiniera. Polacy i Rosjanie byli w szoku. Gdy zaczęli padać zabici i ranni, wartownik wbiegł do tunelu. Natychmiast SS-mani wprowadzili go do przejścia w ścianie i pozostawili zasłonę dymną. Do tego podpalili las nad tunelem. Patrzyłem na poranioną istotę. Znałem ją. Znałem te oczy. Zbyt dużo człowieka w nich było. Nie było innego wyjścia. Musiałem skrócić żywot tej jakby nie było cząstki. Już raz zabiłem z litości. Tym razem to nie była litość. To akt łaski. Oczy wartownika wyraziły jedno pytanie - dlaczego? Jego umysł był tak prymitywny, iż nie dawało się z niego nic wysondować. Podstawowe potrzeby - jedzenie i wykonywanie prostych poleceń. Nic nie wiedział o tym, jak się wydostał na powierzchnię. Gdzieś w głębi jego umysłu pozostała cząstka człowieka. Następnym razem musimy się bardziej postarać. Żadnej ludzkiej iskry, tylko iskra boga.

Należało teraz zatrzeć wszystkie ślady. Przez przypadek Ruscy mogli zwrócić uwagę na ten masyw górski, a tego byśmy nie chcieli. Werwolf walczy i dzięki temu wiem, gdzie są moi partnerzy. Wszyscy widzą walecznych niemieckich młodzieńców, nasza obecność pozostaje tajemnicą. Przyjeżdża coraz więcej osadników. Jest wśród nich kilka szperaczy karłów. Niebezpiecznie zbliżają się do Gniazda. Kolejnym naszym krokiem będzie zupełne zatarcie prawdy. Do tego celu posłużymy się najbardziej prymitywnym ludzkim instynktem - chciwością.

Moi SS-mani przenikają do osadników. Udają, że są jednymi z nich. Werbują miejscowych, podsycają nastroje antypolskie. Jest 1946 rok. Przyroda robi swoje - miejsca naszych prac zaczynają zarastać zielenią, a ludzie nie zwracają uwagi na przybłędę w starym, wojskowym płaszczu. Jego relacje, opowieści o podziemnym mieście, o pół wilkach pół ludziach doprowadziły do tego, że jest miejscowym wariatem. Nikt mu już nie wierzy. Poza tym złoto i żywność skutecznie tłumią jego głos.
Pojawia się kolejny problem. Karły znalazły tablicę ze znakami w Zobten. Teraz to nazywa się Sobótka. Znają naszą tajemnicę, jednak brakuje im klucza oraz wiedzy, jak dostać się do groty nad oceanem. Doskonale wiedzą, iż ich czas także się kończy, pozostają ich wasale. To między nami będzie toczył się bój o ponowne otwarcie wrót.

Dzienniki Józefa BartnikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz