Jak notes wypłynął na powierzchnię?

37 5 0
                                    

Na wiosnę 1946 roku wśród stosu hitlerowskiej makulatury wyrzuconej na dziedziniec jednego z domów w Jedlinie-Zdroju pod Wałbrzychem znaleźliśmy dwa zwykłe, oprawione w płótno notesy. Sporo wody upłynęło, nim zabraliśmy się do odcyfrowywania tekstów. Nie było to łatwe - właściciel notesu dokonywał bowiem swoich zapisków w pośpiechu, często operując trudno czytelnymi skrótami. W końcu niejednokrotnie przy pomocy znawców przedmiotu udało się odtworzyć bez mała pełny tekst dziennika żołnierza.
Kim jest autor dziennika? W zasadzie nie wiemy o nim zbyt wiele. Można się jedynie domyślić, że nazwisko jego brzmiało Karl Peters i pochodził z Dolnego Śląska z Jedliny-Zdroju (Bad Charlottenbrunn). Tak czy inaczej był to człowiek bardzo młody - liczył zaledwie dwadzieścia lat, gdy wyruszał na front. Na pewno inteligentny i wykształcony z niemałym nawet zacięciem literackim. Przy tym godna uwagi jest jego skrupulatność w zapisywaniu dzień po dniu własnych doznań na froncie. Między innymi dlatego dziennik posiada wartość dokumentu. Różni się on zasadniczo od pamiętników pisanych po wojnie przez licznych byłych uczestników tzw. kampanii wojennej. Po prostu nie zawiera owych misternych spekulacji formułowanych ex post, jest autentykiem bez ozdób i szminki. Stosunkowo łatwo oddzielić w nim prawdę od fałszu propagandowego. Nie znaczy to jednak bynajmniej, że autor dziennika zasługuje na miano bezstronnego, obiektywnego obserwatora. Przeciwnie - ten młody chłopak wierzy ślepo w Hitlera i narodowy socjalizm, nauki Goebbelsa przyjmował za dogmat. Do szpiku kości przesycony był zatrutą ideologią faszyzmu. Zrozumiała w nim rzecz, że wszystkie fakty i zjawiska oceniał poprzez pryzmat wiedzy zaczerpniętej najprawdopodobniej jeszcze w Hitlerjugend. Na wojnę wybrał się jak na spacer, który zapowiada podniecającą, ale nie tak złą i groźną przygodę. Z góry usposobiony był negatywnie do wszystkiego, co zobaczy. Teoria nadludzi i rasy niewolników na dobre zamieszała mu w głowie. Świadczą o tym chociażby jego bzdurne rozważania ideologiczno polityczne. [...]
Czytelnik ma oczywiście prawo zapytać, dlaczego nie usunięto z tekstu owej taniej, prymitywnej filozofii hitlerowskiej przeplatanej tu i ówdzie obelgami zapożyczonymi z urzędowego, faszystowskiego repertuaru. Otóż uważaliśmy, że „Dziennik żołnierza” posiada pewną wartość tylko w niezmienionej, zgodnej z oryginałem wersji. Nie dokonano więc w nim żadnych skrótów, niczego nie cenzurowano. Wydaje nam się, że nawet najmniej przygotowany, a więc bardzo młody czytelnik bez trudu oceni wartość osądów autorów „Dziennika”.

(I. Bednarek, S. Sokołowski)

Dzienniki Józefa BartnikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz