chapter 5 - 'you look really beautiful today..'

232 22 175
                                    

Była godzina po jedenastej? Może po dwunastej. Nie pamiętam o której umówiłem sie z Mike'em. Teraz czekałem, aż skończy padać deszcz, siedziałem przy swoim biurku patrząc się melancholijnie w okno, przede mną leżała pusta kartka z ołówkiem, przy mnie leżał również talerz już zimnej jajecznicy, w skrócie moje śniadanie.

Nie miałem na nic dzisiaj ochoty, chciałem tylko siedzieć, i nic nie robić. Nie miałem nawet ochoty słuchać muzyki, pogoda w Hawkins mnie tu dobijała, ale tylko czasami. Tak naprawdę uwielbiam klimat tego miasteczja, deszczowy kilmat.

Chyba trochę przesadziłem na początku, Hawkins wcale nie jest takie złe. Jasne, tęsknię za Derry, za Amarylis i naszym wspólnymi wieczorami filmowymi, za Beverly i naszymi pogadaduszkami, które urządzaliśmy sobie w nocy, nawet tęsknię trochę za Henrym Bowersem, który mi kiedyś dokuczał. Nie dlatego, że mu jakoś specjalnie nie pasowałem, dlatego, że zadawałem sie z Beverly, która zadaje się z nie jakim Richardem Tozierem.

Oj.. on to dopiero było nieźle ziółko. Kiedyś podpadł Bowersowi, i od tamtego czasu, każdy, kto zamienił chociaż jedno słowo z Richie'em, podpadł Bowersowi. A takie spotkania sam na sam z Henrym i jego gangiem, nie były w ogóle przyjemne. Racja, moja przyjaźń z Beverly nie była jedynym powodem, czemu Bowers nie trawił mojej egzystencji, początkowo zirytowałem go słowami 'mała to jest twoja pała kolego, jestem facetem geniuszu.' kiedy próbował mnie podrywać, bo uznał, że jesten kobietą.

Przestało padać.
- To chyba czas zejść na dół. - tak jak pomyślałem tak zrobiłem, spokojnym i powolnym krokiem zeszłem po schodach, w kuchni zastałem moją zmęczoną praca mamę, która chowała właśnie naczynia do zmywarki.

- Cześć mamo. - powiedziałem do rodzicielki sięgając po kubek z górnej szafki. Miałem ochotę na herbatę.
- Hej synku, jak się czu- - usłyszałem dźwięk rozwijającego się szkła, talerz, który przed chwilą był w rękach mamy, rozbił się z hukiem o podłogę.

- Twoje włosy..
- Mamo uważaj! Stoisz minimetr od szkła, chodź.. - powiedziałem łapiąc mamę za rękę, wyprowadziłem ją z kuchni, jeszcze sie pozacina, sam posprzątam.

- Musisz bardziej uważać... Jeszcze sje zatniesz mamo. - pouczyłem ją zabierając kawałki szkła.
Pomimo mojego zakazu, mama weszła za mną do kuchni, założyła mi włosy za ucho, i przechwyciła szkło z mojej ręki.

- Ładnie. - powiedziała z uśmiechem, również się uśmiechnąłem, razem z moją mamą posprzątaliśmy z podłogi, i wypiliśmy razem herbatę.

୭̥⋆*。✧୭̥⋆*。✧୭̥⋆*。✧୭̥⋆*。୭̥⋆*。✧୭̥⋆*。✧୭̥⋆*

Po kilku minutach postanowiłem, że przebiorę się w końcu z piżam. Kompletnie zapomnailem, o spotkaniu z Mike'em, więc założyłem szare dresy Jonathan'a, i biały T-shirt. Przeważnie nie stroje się na spotkania z kimkolwiek, ale... Sami wiecie. Oglądanie kropel spływających po szybue znowu mnie wciągnęło.

W tedy zdałem sobie sprawę że nie mam jeszcze numeru Mike'a. - Poproszę go o numer w poniedziałek. - powiedziałem do siebie w myślach. Mój telefon nagle zawibrował, kątem oka spojrzałem na ekran komórki. Nie znany numer. Mike? Chwyciłem szybko telefon i odebrałem.

- Halo? Mike? To ty? - zapytałem odruchowo z nadzieją w głosie. Usłyszałem czyiś chichot.
- Nie głuptasie, to ja, Bev. Dzwonię z telefonu Stan'a. - odpowiedziała rozbawiona ruda. Lekko sie zawiodłem, jeżeli mam byc szczery. Cieszyłem się że Bev o mnie pamięta, ale wolałbym żeby to był Mike.. - Nie mów że już o mnie zapomniałeś Will!

- Nie! Oczywiście że cię pamiętam Bev, nie bądź głupia. Po prostu... Nie mam numeru Stalney'a.

- Jasne, a kim jest ten tajemniczy Mike, którego sie spodziewasz? Bo nasz Mike jest nadal w Derry. - Zapytała flirtciasko. W słuchawce usłyszałem jeszcze stłumiony śmiech jej znajomych i kilka zdziwionych krzyków.

ू❁do i know you? - BYLER | quwzysू❁ - ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz