Wieczorami tawerny zwykle bywały zajęte. Ciągle ktoś wchodził i wychodził, nie było to nic szczególnego. Dlatego nikt nawet nie poruszył się, gdy przez drzwi przekroczyła zakapturzona osoba ubrana w ciemny płaszcz. Osoba podeszła do lady i zamówiła w brytyjskim akcencie, cytując, "Najdroższe jedzenie, jakie macie w tym miejscu”. Po czym eleganckim krokiem udał się do wolnego stołu. Usiadł w kącie i czekał na swoje zamówienie, cały czas nie zdejmując z głowy nakrycia. Wyglądał, jakby przyglądał się ludziom i przysłuchiwał się ich rozmowom. Szczególnie interesowała go konwersacja stolik obok.
-Podobno książę chciałby porozmawiać z tym białowłosym hrabią… Jak mu tam było? Armeński? - zaczął jeden z miejskich kupców, William, zagadując swojego towarzysza.
- Armański - poprawił go. - Też o tym słyszałem. Podobno jego wysokość podejrzewa, że ma coś do czynienia z zaginięciem ojca… Co o tym sądzisz? - odparł John. Również był miejskim kupcem. Wraz z Williamem rywalizowali w pracy. Jednak, poza pracą byli niczym papużki nierozłączki.
- Hrabia zawsze był trochę dziwny… Słyszałeś kiedyś jego wypowiedzi? Ten akcent!
- Ale myślisz, że mógłby zabić króla?
- John, ciszej! - syknął William, ale pokiwał głową. Zakapturzony mężczyzna uśmiechnął się pod nosem. Niestety, ale przestali plotkować o arystokracji, a zamiast tego przerzucili się na miejskie ploteczki. Niezbyt go to interesowało. Jedyne, czego. chciał dowiedzieć się, to co mówią o arystokracji. Wstał od swojego stołu i przysiadł się do nich bez zapytania. Posłali mu zdziwione spojrzenie.
- Witam! Wielkie ukłony i pochylenia kapelusza dla was - zaczął, dość głośno, tak, aby wszyscy wokół go słyszeli. Oczywiście nie zdejmując nakrycia z głowy, ani nie kłaniając się. Bo kim on był, aby pokłonić się przed ludźmi takimi jak oni? - Słyszałem, że rozmawiacie panowie o tym hrabii. To straszne, czego się dopuścił, czyż nie?
- Panie, nie tak głośno! Mogliby być tu jacyś zwolennicy hrabii i wszystko słyszeć! - odparł zmieszany William z nutką przerażenia w głosie, nerwowo się rozglądając. Przy okazji, do Szumiała podszedł kelner, podając mu jego posiłek… Będzie miał co jeść, oglądając, jak sytuacja, którą wywołał się rozwija.
- Zwolennicy hrabii? Panie, oszalał pan?! Przerażający typ! Swoją drogą, słyszałem, że kiedyś był piratem... Dlatego ma taką opaskę na oku - dodał jakiś gość ze stolika obok. Tawerny były idealnym miejscem do wyciągania informacji od mieszcza, zwłaszcza wieczorami. Uwielbiali plotkować o wszystkim, co działo się w królestwie. A było to jeszcze łatwiejsze, jak byli trochę podpici oraz zmęczeni po długim dniu i nie myśleli zbyt racjonalnie.
- Ja słyszałam, że pobierał nauki u tego no... Jak mu tam... Nelsona! I zna się na nekromancji! - krzyknęła piekarka, kilka stolików dalej, trzymając piwo w dłoni.
-Ja tam słyszałem, że gra w pasjansa! - dodał ktoś z innego stolika.
-W pasjansa?! - krzyknął przerażony William. Jak wiadomo, każdy gracz pasjansa jest przerażającym zbrodniarzem wojennym popełniającym zbrodnie w Bośni.
Mężczyzna w kapturze z trudem powstrzymał się od śmiechu. Usłyszał jeszcze wiele innych zabawnych plotek, takich jak, że jakoby hrabia był zbrodniarzem wojennym oraz podobno deptał mrówki na chodniku. Bawiło go to, że brzmieli na nieironicznie przerażonych, opowiadając o rzekomych zbrodniach hrabii, przy czym większość z nich nie miała w większości sensu. Żałośni ludzie, serio. Nie ma sensu wymieniać wszystkich plotek, jakie powiedzieli o hrabii. Zajęłoby to zbyt dużą ilość czasu, a każda z nich była tak samo bezensowna i niezgodna z prawdą. W każdym razie, w tawernie wywołał się dość spory chaos i aż kelnerzy musieli interweniować, wyganiając wszystkich z tawerny. Zakapturzony mężczyzna wyszedł, albo raczej wybiegł jako pierwszy, z własnej, nieprzymuszonej woli. Bo przecież nie godziło się, aby wygonili z tawerny kogoś takiego jak on. Zaczął powoli kierować się w stronę domu swojego pracodawcy. Gdy oddalił się na odpowiednio daleką odległość, zdjął kaptur. Księżyc mocno świecił, dlatego gdyby ktoś do niego podszedł, bez problemu rozpoznałby jego twarz. Tym jegomościem był Szumiał. Nie mógł pozwolić sobie na to, aby ktoś zobaczył go w takim niegodnym go miejscu. Co prawda często bywał w różnych przedziwnych miejscach, takich jak kanały, czy poddasza sklepów, jednak starał się dbać, żeby nikt o tym nie wie wiedział. No bo jak to, on, Szumiał, wielki elegant w takim miejscu jak kanały? Tak właściwie, to nie chodziło tylko o to, że te miejsca były go niegodne.
CZYTASZ
Let's play a (love) game | LWG
Historical Fictionproszę (nie) brać tego na poważnie z pozdrowieniami dla kumpli z LWG Hrabia Armański oraz książę Szczepański są wrogami od dawna. Gdy zaginął król, ojciec Szczepańskiego, jego podejrzenia padają od razu na hrabię. Jak potoczą się losy królestwa? Czy...