ੈ✩‧₊˚ 5 ੈ✩‧₊˚

24 6 37
                                    

Domu hrabii było trudno nie zauważyć. Była to wręcz ogromna willa, którą właściciel czasami żartobliwie nazywał swoją "bazą wojskową", albo "siedzibą zła". Wybudowany był według najnowszych krzyków mody w architekturze i niejeden prawdziwy arystokrata nie pogardziłby tą budowlą. Na szczęście, ogród nie był jeszcze ogrodzony. Armański pojawił się w królestwie stosunkowo niedawno i najprawdopodobniej, po prostu zabrakło mu ma to czasu. Był wbrew pozorom zadziwiająco młody, jednak określenie bliżej jego wieku było trudne. Jego białe włosy powodowały, że wyglądał na o wiele starszego. Ponieważ nikt nie znał jednak jego dokładnej przeszłości, większość zakładała, że ma on około 25 lat. Krążyło wiele plotek wokół tego, czym wcześniej się zajmował. Pirat, bandyta... Według niektórych był zwykłym kryminalistą, który zamordował arystokratę i postanowił się za niego podszyć. A to tylko początek zalet.

Zenit ukrył się za pierwszym lepszym drzewem i zaczął szukać wzrokiem kota. Jeśli miał szczęście, kot był po raz kolejny w ogrodzie. Jeśli tego szczęścia nie posiadał... Cóż, będzie musiał włamać się do domu hrabii. Nie chciał tego robić. Nie chciał zbliżać się do niego, jednak niektóre sytuacje wymagały poświęceń. A zwłaszcza zemsta wymagała poświęceń. Zemsta, słodka niczym miód na serce. Albo niczym desery z tawerny. Szczególnie słodka była biała czekolada z karmelem.

Niestety, nigdzie nie było śladu po małej, rudowłosej kulce (i nie chodziło o Szczepańskiego). Za to zauważył kogoś innego. Hrabię. Który też zauważył Zenita i zaczął zbliżać się w jego kierunku. Spanikowany Zenit chciał uciekać, jednak zdał sobie sprawę, że strach go sparaliżował.

- Dzień dobry, panie Kruk - hrabia podszedł do niego z niewinnym uśmieszkiem na twarzy. Wielu śmiałków, którzy nigdy nie spotkali Armańskiego, ani nie słyszeli o nim, mogliby pomyśleć, że rzeczywiście, nie ma on nic złego w planach. Jednak, ci, którzy nie mieli tego przywileju i znali go, wiedzieli, że nie zwiastuje to niczego dobrego... O ile nie jest się jego sojusznikiem.

- Hę? O... Tak, dzień dobry hrabio - odparł nerwowo Zenit.

- Co pan tu robi? Czyżby było panu tak przykro, że pana wcześniej nie wpuściłem, że aż postanowił pan ponownie tu przyjść?

- Co...? Nie! Mam ukr... Znaczy, nie, to nie tak - Ah, jak to dobrze, że w porę ugryzł się w język. Prawie by mu się wygadał! Hrabia przyjrzał się mu podejrzliwie.

- Nie? To dlaczego postanowił mnie pan zaszczycić pańską obecnością, panie Kruk?

- Tak... Jakoś wyszło?

- Kłamiesz.

Zenit wbił wzrok w ziemię. Jedyne, czego potrzebował to znaleźć jego kota. Ale oczywiście, cholera jasna, musiał mu w tym przeszkodzić

- Wie pan - kontynuował hrabia - Naprawdę, bardzo mi przykro, że tak wyszło. Może chciałbyś wejść teraz?

- Dobrze. Niech będzie. Uznajmy, że chcę - skrzyżował ramiona. Kruk nie powinien był się zgadzać. Wiedział, że intencje Armańskiego nie były dobre. Jednak, wiedział też , że musi zemścić się na nim za jego straszliwą zbrodnię. A nie było lepszej zemsty, niż kradzież kota. Zwłaszcza, gdy dopuścił się tak straszliwego czynu, jak zabicie ojca jego przyjaciela.

- Ah, wiedziałem, że się zgodzisz! - hrabia uśmiechnął się dumnie i zaczął iść w stronę swojej willi. - Proszę za mną, panie Kruk.

Hrabia otworzył drzwi do domu i wpuścił ciemnowłosego pierwszego.

- Panie przodem - powiedział białowłosy, jednak po chwili uświadomił sobie, co palnął. W odróżnieniu do Zenita, nie dał po sobie poznać zmieszania. To zdecydowanie tylko część jego genialnego planu, tak tak...

Let's play a (love) game |  LWGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz