Dom hrabii skrywał wiele tajemnic i sekretów, o których wiedział tylko właściciel i ludzie, którzy go budowali... No, przynajmniej tak błędnie wydawało się Armańskiemu. W rzeczywistości służba wiedziała o tajnych przejściach za jego portretami, a na dodatek, stale ich używała. Szumiał zniknął z pola widzenia hrabii, który był zbyt zajęty nieudolnymi próbami otwarcia im drzwi. Wziął do ręki świeczkę ze stolika, po czym wyszedł z pokoju. Oczywiście, w bardzo elegancki sposób jak to na niego przystało. A, no i ostrożnie, żeby hrabia niczego nie widział, ani nie słyszał, ale to mało ważny szczegół. Zdecydowanie ważniejszym faktem był wykwintny sposób, w jaki to zrobił.
Gdy znalazł się już na korytarzu, przechylił portret, ujawniając wejście do dość ciasnego nieoświetlonego korytarza. Wszedł do przejścia i zapalił świeczkę, która była jedynym źródłem światła. Zaczął iść w stronę salonu. Armański zapewne nie byłby zadowolony, gdyby zobaczył, że podsłuchuje jego konwersacje z księciem, więc postanowił, że będzie podsłuchiwać ze ściany. Gdy tak szedł, jego noga zahaczyła o coś... Raczej, o kogoś. Spojrzał zdziwiony w dół a jego oczom ukazał się Hazard jedzący kanapkę.
- Za przeproszeniem, co ty wyprawiasz? - zapytał, widocznie zaskoczony jego obecnością Szumiał. Hazard, który był drugim pracownikiem Armańskiego, zdecydowanie nie nadawał się do tej roli. Szumiał codziennie zadawał sobie pytanie, dlaczego białowłosy go nadal zatrudnia? Nie dość, że jego inteligencja jak i umiejętności były codziennie kwestionowane przez Brytyjczyka, to na domiar złego mieli dość niefortunną wspólną przeszłość.
- Jem kanapkę.
- Nie jestem jeszcze ślepy. Dlaczego siedzisz w ścianach hrabii? To trochę bez sensu, nie uważasz? Hrabia ma takie ładne pokoje. Prawie tak eleganckie jak ja.
- Na pewno nie jesteś ślepy? - wskazał ręką na monokl na twarzy Szumiała, po czym wrócił do jedzenia kanapki. Brytyjczyk spojrzał na niego lekko urażony.
- Może trochę, ale nie tak bardzo jak hrabia. Przesuń się. Muszę przejść, a ty blokujesz mi drogę.
Oczywiście, Hazard nie przesunął się. Szumiał spojrzał na niego zirytowany i po prostu wykwintnie przecisnął się korytarzem, prawie deptając po nim, czego później żałował, że nie zrobił.
W tym samym czasie, Armański cały czas mocował się z otworzeniem ciężkich drzwi wejściowych, więc Szumiała nie ominęło zbyt wiele. Po chwili, udało mu się otworzyć drzwi.
-Dzień dobry, książę. Bardzo miło mi, że przyszedł pan - Przywitał się hrabia z wyraźnie fałszywym, wręcz przesadzonym uśmiechem na twarzy. Szczepański nawet nie zareagował. Nie było miło mu ani trochę spotykać się z Armańskim. Nie chciał tu być. Jednak, jeśli chciał kontynuować śledztwo w sprawie zaginięcia swojego ojca, musiał porozmawiać z głównym podejrzanym. Wszedł do środka jego domu, wraz ze swoją strażą. Jednak, gdy Zenit chciał wejść, a był ostatni z nich wszystkich, białowłosy zamknął mu drzwi przed nosem. Na szczęście, okno było otwarte, więc Kruk w towarzystwie kur stanął pod nimi, przysłuchując się konwersacji. W taki oto sposób, nie tylko jedna osoba podsłuchiwała ich jakże ważnej konwersacji.
- Napije się pan herbatki? A może coś mocniejszego? - powiedział hrabia, cały czas uśmiechając się. - Może.. Wódka?
- Może być - odparł dość ozięble. Hrabia wyciągnął z szafki porcelanową filiżankę. Miała ona rysunki róż, a na jej dnie widniał napis "You've been poisoned". Taki żartowniś był z niego. Położył je na ciemnym, drewnianym stoliku i nalał wódki. Książę przewrócił oczami widząc napis. - Zatruta?
- Tak - ponownie uśmiechnął się wrednie hrabia.
- Przy okazji... Wódki nie pije się w filiżankach... - zwrócił mu uwagę Szczepański. Przerażające! Jak on śmiał tak zrobić. Straszny zbrodniarz... - Wiem, że jest pan zbrodniarzem, ale żeby aż tak to pokazywać?
CZYTASZ
Let's play a (love) game | LWG
Ficción históricaproszę (nie) brać tego na poważnie z pozdrowieniami dla kumpli z LWG Hrabia Armański oraz książę Szczepański są wrogami od dawna. Gdy zaginął król, ojciec Szczepańskiego, jego podejrzenia padają od razu na hrabię. Jak potoczą się losy królestwa? Czy...