Część 13

4.9K 320 28
                                    

Walker

Gdy się obudziłem, w domu panowała cisza. Była bardzo znajoma, ale niekoniecznie chciana. Nie zastanawiając się, wstałem z łóżka i poszedłem w stronę mojej sypialni. Zapukałem do środka, ale nikt nie odpowiedział.

Spojrzałam na zegarek. Było po dziewiątej.

– Sylvie!

Zapukałam jeszcze raz i gdy nikt nie odpowiedział, złapałem za klamkę. W środku zastałem tylko zaścielone łóżko. W łazience również było ciemno.

Zmarszczyłem brwi i wróciłem do salonu. Na wyspie kuchennej leżał notes i ołówek.

Podszedłem do kuchni i przeczytałem na głos notatkę.

– Pojechałam na śniadanie z twoją córką. Nie wiem, kiedy wrócę. Nie chciałam cię budzić.

Cholera, z jednej strony cieszyłem się ogromnie, że Alice wzięła ją pod swoje skrzydła. Sylvie powinna mieć teraz dużo znajomych, którzy pokażą jej, że jest ważna. Z drugiej jednak nie podobało mi się, że wyszła bez pożegnania. Mogła mnie przecież obudzić. Miałem już dla nas plany na ten poranek. Chciałam ją zabrać na śniadanie do jednego z naszych barów i spędzić z nią trochę czasu.

Gdzieś tam z tyłu głowy wiedziałem, że muszę dać jej trochę luzu, by jej nie ograniczać, ale miałem też świadomość, że jak odpuszczę za bardzo, to prześliźnie mi się przez palce. Była w końcu prześliczna i młoda. Jeśli nie zadbam o to, by być przy niej, to faceci rzucą się na nią. To małe miasteczko. Każdy zna każdego. Nowa kobieta w mieście, w dodatku tak piękna, nie może zostać niezauważona.

Normalnie między młotem a kowadłem.

Postanowiłem dać jednak dziewczynom trochę czasu.

Podszedłem do lodówki i wyciągnąłem karton soku. Wypiłem z gwinta, a potem złapałem za jabłko i usiadłem na kanapie. Włączyłem telewizor. Nic nie miałem do roboty, bo zaplanowałem, że spędzę ten poranek z księżniczką.

Uśmiechnąłem się do siebie.

Widziałem, jak denerwuje się, gdy ją tak nazywam. Myślała, że robię to, by się z nią podroczyć. Po części było to prawdą, ale z drugiej strony robiłem to, bo była zjawiskowo piękna. I do tego ta jasna karnacja i ciemne włosy... Na razie nie musiała jednak tego wiedzieć.

Chrupałem właśnie twarde, zielone jabłko, gdy zadzwonił telefon. Miałem nadzieję, że to Sylvie dzwoni, bym odebrał ją z miasta. Złapałem za smartfona i zmarszczyłem brwi. Dzwonił Bear, a przecież mówiłem wczoraj, że będę rano zajęty i mają mi nie zawracać głowy. Musiało coś się stać. Inaczej by nie dzwonił.

– Co się dzieje, Bear? – zapytałem bez żadnych wstępów.

– Coś znalazłem. Chodzi o Sylvie. Wyślę ci zaraz adres – powiedział tylko i się rozłączył.

Wstałem i wyrzuciłem ogryzek do kosza. A potem usłyszałem dźwięk SMS. Skopiowałem adres i wyszukałem go na mapach, bo nie potrafiłem ocenić, gdzie to się znajduje.

I cóż... nic dziwnego. To było w środku lasu.

Cholera! Bear pewnie znalazł tego szmaciarza.

Wziąłem klucze do jeepa – nie będę po lesie jeździł przecież motocyklem – i ruszyłem do wyjścia.

Dziesięć minut później byłem na miejscu. Miałem już stuprocentową pewność, że to tu. Jakieś trzy mile dalej znajdował się nasz bar. Tyle więc musiała przebiec Sylvie, jeśli oczywiście po drodze nie zabłądziła.

Walker - Angels of death MC / Tom 2 ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz