Część 46

3.9K 334 17
                                    


Walker

Wjechałem motocyklem na teren klubu.

Nawet nie zdążyłem z niego zejść, a Cash wybiegł ze środka.

– Właśnie miałem do ciebie dzwonić, ale usłyszałem twój motocykl. Przejrzałem nagrania z monitoringu miejskiego. Mój kumpel tam pracuję. Jakichś dwóch kolesi wciągnęło twoje dziewczyny do furgonetki. Nie wiem, kim są. Pierwszy raz widziałem ich na oczy. Prześledziłyśmy drogę, którą pokonali. Tuż przed działkami skończył się zasięg kamer. Myślę jednak, że powinniśmy tam pojechać. Wysłać tam kogoś?

Odetchnąłem z ulgą. Nareszcie jakiś trop. Mały, ale zawsze.

Przynajmniej jest coś do zrobienia.

Mam już dość tej bezsilności.

Pokręciłem głową.

– Nie, pojedziemy tam sami. Zadzwoń do Sparka i Travisa. Niech dołączą do nas na miejscu.

Cash pokiwał głową, złapał za telefon i poszedł w stronę swojego jeepa.

Sam zawróciłem swoją maszynę i pojechałem przodem.

Miałem naprawdę dużą nadzieję, że Sylvie i Billie tam będą i że nic im nie jest.

Przez całą drogę trzymałem się tej myśli.

Nie mogło być inaczej.

Tylko kim byli ci ludzie i czego od nas chcieli?

A raczej pewnie ode mnie... Przecież Sylvie nie miała czasu się nikomu do tej pory narazić. Obracała się tylko w naszym środowisku, wśród rodziny i przyjaciół.

A to nie mógł być nikt z nich. Ręczyłem za to głową.

Domki z działkami znajdowały się po drugiej stronie miasta. Dotarłem tam pierwszy, bo złamałem po drodze kilka przepisów. Zaraz po mnie zjawił się Spark, a potem Cash i Travis.

Zatrzymaliśmy się przed ogrodami. Nie chciałam, by porywacze się spłoszyli.

– Mamy przynajmniej dwadzieścia domków do sprawdzenia. Ty Travis pójdziesz z Caschem od prawej strony, My ze Sparkiem pójdziemy z lewej. Pilnujcie się nawzajem. Nie wiemy, czy ci ludzie są uzbrojeni. Nie mam w planach odwiedzania was w szpitalu i informowania waszych bliskich o tym, że daliście postrzelić sobie dupę. Rozumiemy się? – zapytałem dla potwierdzenia.

Bracia skinęli głową.

Ruszyliśmy we wskazanych przeze mnie stronach.

Sięgnąłem za siebie i wyciągnąłem broń. Odbezpieczyłem ją, a Spark zrobił to samo. Po cichu zaczęliśmy przedzierać się na tyły pierwszego domku.

A potem drugiego, trzeciego... Z każdą sprawdzoną działką traciłem nadzieję.

Dopóki nie usłyszałem z dala jakieś kłótni. Dwójka mężczyzn. Ze dwie działki dalej. Spojrzałem na Sparka, by upewnić się, że on to też słyszy.

Usłyszał. Przestał zaglądać w okno jednego z domków ogrodowych i zamarł.

Pokazałem mu, by był cicho i by podszedł z drugiej strony.

Z każdym krokiem coraz lepiej słyszałem słowa mężczyzn.

– Kurwa, jak mogła znokautować cię szmata, która była na wpół żywa przez chemię, którą jej podaliśmy?! – warknął facet. Krążył przed wejściem do domku ogrodowego i wrzeszczał na mężczyznę, który usiadł na schodku przed drzwiami i trzymał się za głowę. Nawet z tej odległości widziałem, że po dłoni spływa krew.

Walker - Angels of death MC / Tom 2 ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz