Rozdział szósty: Karton

3 1 0
                                    

Nyla

On nie rozumiał. On nic nie rozumiał. Colton przecież musiał wrócić. Zawsze wracał. Tylko wcześniej nie znikał na tak długo. Dlaczego jeszcze się do mnie nie odezwał? Nigdy tak nie robił, zupełnie nie mogłam tego zrozumieć. A teraz na dodatek Joel musiał mi przeszkodzić. Totalne szaleństwo, przecież to chyba normalne, że chciałam próbować odzyskać swojego chłopaka. I że w takiej sytuacji ubiór nie jest ważny, jeśli Colton chciałby mnie w moim złym stanie, w najlepszej formie nawet nie miałby wątpliwości. Joel najwyraźniej nadal żył w idealnym, filmowym świecie, kiedy w rzeczywistości miłość nie patrzy na coś tak trywialnego.

Zresztą co z tego, że od naszego zerwania (choć nadal nie chce tego tak nazywać) minął miesiąc? Może Colton potrzebował czasu? Żeby zatęsknić za mną? Przecież to oczywiste, że od razu nie pożałuje swojej decyzji o zerwaniu.

- Czuję że siedząc tak na środku ulicy nic nie wymyślimy. Może pójdziemy do jakiegoś parku? W sumie nie mamy zbyt wiele parków, nie ważne - zaproponował Joel po dłuższej chwili ciszy.

- Nie ma mowy.

- Dlaczego, jeśli mogę wiedzieć? - był wyraźnie zdezorientowany. Nic do niego nie docierało, czy co?

- W parku zerwał ze mną Colton. Tam jest zła energia. Zresztą teraz wszędzie jest - wytłumaczyłam lekko zirytowana.

- No dobra - Joel chyba nie był do końca przekonany. - A jakbyśmy tak poszli do ciebie, co ty na to?

- Niech ci będzie. Ale oby stał za tym dobry powód - fuknęłam.

Miałam nadzieję, że kiedy już wreszcie porozmawiam z Joelem, okaże się że będzie mnie wspierał, skoro tak bardzo na to nalegał. Ale miałam coraz większe wrażenie, że chodzi mu o coś zupełnie innego. Co jeśli jego celem jest odciągnięcie mnie od Coltona?

Tylko dlaczego miałby to robić?

Może Colton od początku miał rację. Joel naprawdę jest zagrożeniem dla naszego związku.

Z jakiegoś powodu i tak poszłam razem z nim do mojego domu.

Rzuciłam szybkie cześć po wejściu i niemal od razu wparowałam do swojego pokoju. Żaden z domowników nie skomentował mojego szybkiego powrotu - pewnie skupili się na obecności Joela, bo nawet z góry słyszałam podekscytowane głosy moich rodziców i równie szczęśliwego Davisa. To nawet lepiej dla mnie, widząc stan mojego pokoju cieszyłam się, że blondyn nie wszedł do niego równo ze mną. W wielkim skrócie: to była katastrofa.

Szybko narzuciłam leżącą na podłodze kołdrę na łóżko, potem zebrałam (także z podłogi) brudne ubrania, ale nie mając co z nimi zrobić, po prostu ułożyłam je w jedną stertę - żeby dało się chociaż przejść. Pozostały jeszcze chusteczki higieniczne, które były dosłownie wszędzie, dlatego jednym, zdecydowanym ruchem zgarnęłam je do niewielkiego śmietnika pod biurkiem. No, przynajmniej część z nich. Nadal zmartwieniem pozostawała góra brudnych naczyń, ale nawet nie miałam czasu i okazji, żeby coś z nimi zrobić, dlatego musiałam się z tym pogodzić.

Nadal mój ogólnie ładny pokój wyglądał źle, ale było o wiele lepiej. Nagle poczułam wyrzuty sumienia, że doprowadziłam moją przestrzeń do takiego momentu - nawet wrzosowe ściany, szara podłoga i jasny, milutki dywan nie były w stanie tego uratować. Jak dobrze, że tam gdzie stały meble, (duże łóżko z prawej strony, biurko z krzesłem na środku, pod oknem oraz szafa i półka na książki po lewej) nie może być bałaganu. Aż tak dużego.

W końcu po kilku minutach przyszedł Joel. Jego mina wyrażała coś pomiędzy zdziwieniem, przerażeniem i załamaniem.

- Chryste, co tu się stało? Nie żebym ja był lepszy, ale ty chyba zawsze lubiłaś dbać o porządek, o ile się nie mylę - od razu sprostował.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 17, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

HealerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz