Rozdział 2

55 3 1
                                    

One były wszędzie. Były wielkie, długonogie i ich ostre zęby. Oblazły mnie wszędzie i nie mogę oddychać. Próbuje je strzepnąć z siebie ale to nic nie daje. Czuje każdy ich dotyk i każde ugryzienie. Są wszędzie. Nie mogę uciec. Chcę umrzeć.

I nagle się budzę. Oddycham szybko jedyne co wydaję ze swojego gardła to cichy pisk. Dotykam swoich policzków są mokre od łez. Nadal czuję ich dotyk na ciele jakby to o czym śniłam stało się naprawdę.

Wstaje z łóżka i idę do łazienki. Jestem jak w amoku, muszę się umyć.

Zmyć ich dotyk.

Kiedy jestem już w łazience nie patrzę na nic tylko się rozbieram jak najszybciej mogę, nie zniosę ani chwili dłużej.

Odsłaniam naga materiałową zasłonę.

Mój wzrok spotyka się z zimnymi jak lód oczami.

Oczy mężczyzny wywiercają we mnie dziurę.
Piszczę i zasuwam zasłonę. Wcześniejsze przerażenie zaczyna opadać i zastępować je nowym.

Kto to kurwa jest?

- Kim ty do cholery jesteś? – zakładam na siebie ręcznik potem rzucam też jemu jakiś.

- To ja raczej powinienem zadać to pytanie tobie.

- Ja tu mieszkam.

- Oh jak się złożyło ja też tutaj mieszkam ale nie przypominam sobie abym zamieszkiwał z jakąś zagubioną dziewczynką - odsuwa zasłonę.

- Moja matka pozwoliła mi tu zamieszkać – odwracam się do niego, ma zmarszczone brwi – na jakiś czas i nie nazywaj mnie tak.

- Camila Steel jest twoją matką dziewczynko?

- Tak, nazywam się Parker Wilde i dziewczynką przestałam być dawno temu – zaciskam mocniej dłonie na ręczniku.

- Ja nazywam się Asa Keeland i jestem narzeczonym twojej matki dziewczynko.

Chyba oczy mi zaraz wylecą z orbit. Moja matka ma narzeczonego i nic mi nie powiedziała. Zaczynam mu się przyglądać. Jest bardzo przystojny wygląda na jakieś trzydzieści osiem lat, umięśniony widać że dużo trenuje, ma czarne jak noc włosy ale jedno ich pasmo jest śnieżnobiałe. Do twarzy nie ma się co przyczepić ma lekki zarost co dodaje mu uroku, lekko zadarty nos i duże, błękitne przenikliwe oczy, które teraz oceniają każdy centymetr mojego ciała.

- Moja matka nie mówiła o tobie w ogóle nie mówiła, że ktoś tu mieszka.

- Mi też o tobie nie wspominała, a co dopiero, że przyjedziesz na nie wiadomo jak długo.

- Nic a nic ci o mnie nie mówiła?

- Może się ubierzemy, usiądziemy i na spokojnie porozmawiamy?

A no tak nadal byliśmy tylko w samych ręcznikach.

- Ah tak – spuściłam głowę zawstydzona.

***

Usiedliśmy obok siebie przy wyspie w kuchni na krzesełkach barowych. Był tak blisko mnie, że czułam jego ciepło ciała. Bardzo możliwe, że był po treningu.

- A wiec matka nic ci o mnie nie mówiła – spojrzałam na niego.

- Na pewno nic o tobie nie mówiła, zapamiętałbym.

- Ile już jesteście zaręczeni?

- Odkąd tu mieszkamy czyli jakieś pół roku.

Pół roku.

- Kochasz ją?

Zaczął się śmiać. Zdenerwowałam się. Co w tym śmiesznego, bo nie rozumiem.

- Co w tym śmiesznego?

- Dwie rzeczy. Ty córka, która odeszła od matki i gdy zabrakło pieniążków zaczęła się nią nagle interesować i to, że mnie i twojej matki nie łączy nic oprócz pracy

- To dlaczego się żenicie?

- Biznes dziewczynko biznes – zignorowałam to, że znowu mnie tak nazwał.

- Skąd możesz wiedzieć, że jestem tu bo nie mam pieniędzy

- A po co mogłaś tu przyjechać? Zacieśniać więzy rodzinne? Bo się stęskniłaś? Proszę cię – prychną pod nosem. Przegryzłam wargę i jego wzrok od razu wylądował na moich ustach. Zrobiło mi się gorąco w środku. Odwróciłam od niego wzrok.

- Jak się nie kochacie to dlaczego mieszkacie razem? – próbowałam zmienić temat.

- Na pokaz. Nie wszyscy wiedzą, że to ma związek z pracą.

- A czym się zajmujesz? – mężczyzna się delikatnie uśmiechną.

- Oficjalnie prowadzę rozbudowaną firmę ochroniarską i prowadzę kilka hoteli.

- A nie oficjalnie? – zaintrygowałam się.

- To nie dla twoich uszu dziewczynko – uśmiechną się szerzej – Wybacz ale pójdę się umyć, bo ktoś mi w tym przerwał. 

- Ten dom jest taki smutny nie można było dodać jakiegoś innego koloru niż szary, czarny, biały i brązowy?

- To nie ja wybierałem wystrój.

- A kto?

- Twoja matka dziewczynko.

Co? To nie możliwe ona zawsze lubiła eksperymentować z kolorami i tymi najładniejszymi ozdabiać ściany domu.

- Niemożliwe

- Jesteście takie do siebie nie podobne. Dziwię się, że w ogóle jesteście spokrewnione i do tego ona jest twoją matką – owiną sobie loka z mojego koka wokół palca potem go zostawił i odszedł w stronę łazienki.

Przecież każdy kto znał moją matkę powtarzał, że jestem do niej bardzo podobna. Co się musiało stać przez te kilka lat kiedy mnie nie było?

~*~

Przepraszam, że nie wstawiłam wczoraj rozdziału ale źle się czułam i nie miałam siły go dopisać i wstawić. Postaram się regularnie wstawiać rozdziały. Z góry przepraszam za błędy.

         

FiancéOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz