*

80 15 7
                                    

Delikatny wiaterek muskał mnie po twarzy. W nozdrzach czułem zapach świeżej wiosennej trawy. W zaciśniętą prawą dłoń wbijał mi się złoty medalik z podobizną Feniksa. Leżałem na boku, na czymś miękkim, a ktoś głaskał mnie po głowie, bawiąc się moimi włosami. Znałem ten dotyk, ale z drugiej strony wydawał mi się obcy...

Zmusiłem się, by otworzyć oczy. Byłem na polanie, wszędzie wokół tańczyły źdźbła trawy poruszane ciepłym wiatrem, słońce było już wysoko i grzało przyjemnie. Obok mnie przefrunął kolorowy motylek. Wysiliłem się i zmusiłem swój zmęczony umysł do pracy. Nic z tego nie rozumiałem, całe ciało mnie bolało, w gardle czułem ogromną suchość i z nieznanych mi powodów czułem się strasznie bezsilny i obezwładniająco słaby. Właściwie to nie miałbym nic przeciwko, by ponownie zamknąć oczy i jeszcze trochę się przespać. Ale co się właściwie działo?

Zmęczony umysł usłużenie podpowiedział mi, że ostatnio byłem w Krainie Ognistych Jezior, Fandar był ciężko ranny i nikt nie chciał nam pomóc, a ja przewróciłem się i... i co? Czy umarłem? Gdzie ja jestem? Kto mnie cały czas głaszcze i gdzie jest Fandar?!

Przerażony poderwałem się gwałtownie i gorzko tego pożałowałem. W głowie mi zawirowało i mało nie straciłem przytomności. Zamknąłem oczy, starając się nad tym zapanować.

- Uważaj trochę na siebie - powiedział ktoś delikatnie. Prawie rozpoznałem ten głos, tylko dlaczego wydawał mi się odmieniony?

- Fandar? - spytałem z niedowierzaniem, otwierając oczy.

Fandar uśmiechnął się i skinął w odpowiedzi. To był on, lecz wydawał się inny, niż go zapamiętałem. Teraz miał troszkę ciemniejszy odcień skóry, a jego ciało nabrało masy. Nadal był szczupły, ale już nie tak wiotki jak wcześniej, do tego wyrobiły mu się mięśnie, dzięki czemu wyglądał jeszcze lepiej. Rysy jego twarzy wyostrzyły się, oczy straciły złotawy blask i były po prostu żółte, zaś włosy stały się o wiele krótsze, sięgały tylko do ramion i były bardziej brązowe niż pomarańczowe.

Zamrugałem kilka razy, myśląc, że to sen. Przede mną siedział Fandar, ale był inny! A może to przez światło miałem takie wrażenie?

- Co się stało? Gdzie my jesteśmy? Umarliśmy?

- Nie, nie, obaj żyjemy - odpowiedział z uśmiechem. Dotknął mojego policzka, jego dotyk nadal był wspaniały, lecz skóra straciła swą wyjątkową delikatność i ciepło. Nic z tego nie rozumiałem...

- Co się właściwie stało, po tym jak straciłem przytomność? - spytałem ostrożnie.

- W chwilę po tym pojawiła się moja matka i uzdrowiła mnie. Gdy odzyskałem siły, chciałem cię wynieść z Krainy, byś ty również żył, ale było na to już za późno...

- Umarłem? - spytałem z niedowierzaniem. Nic już nie rozumiałem...

- Tak - przyznał załamany. Cofnął swoją dłoń od mojej twarzy i odwrócił wzrok.

- To nie ma sensu, ja...

- To ma sens! - przerwał mi szybko. Nasze spojrzenia spotkały się. - Widząc twoje bezwładne ciało, dotarło do mnie, że nie mam już po co żyć i...

- Zabiłeś się? - palnąłem jak głupi. Albo Fandar mnie wkręcał, albo... co? Miałem mętlik w głowie.

- Nie. Tak. To skomplikowane...

- Wytłumacz mi to, proszę.

- Nie chciałem bez ciebie żyć... - Westchnął ciężko. - W Noc Walpurgii u nas, Feniksów, istnieje możliwość tak zwanego „poświęcenia", czyli oddania tego, kim się jest w zamian za życie ukochanej osoby... Em... - Fandar zastanowił się. Chyba jeszcze nigdy nie widziałem go tak zmieszanego. W pewnym momencie spojrzał na mnie. - Wyrzekłem się swojej natury Feniksa, całej magicznej mocy i nieśmiertelnego życia, w zamian za twój powrót do żywych.

Ogniste Jeziora [Boy x Boy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz