Prolog

19 2 8
                                    

Otworzyłam leniwie oczy, przecierając je pięściami i usiadłam na moim małym, twardym łóżku, pozbywając się przy tym resztek niespokojnego snu. Znowu śnił mi się ten sam koszmar.

Pogrzeb. Grabaże noszący czarną trumnę. Zakopywanie trumny i zakrywanie w grobie, na którym widniały wszelkie informacje o mnie.
"Charlotte Salvatore. Żyła lat 18. Ur. 17. V. 1997
Zm. 13. X. 2015 POKÓJ JEJ DUSZY".

Tego dnia padał deszcz, jak gdyby tylko pogoda przeżywała moje odejście. Poza tym nikogo nie było. Nikt nie przyszedł mnie porzegnać. Nikt nie położył głupiego kwiatka ani świeczki, na kamiennej płycie. Nikt nie płakał z powodu mojego odejścia. Wszystko było jak zawsze. Ojciec najebany w trzy dupy leżał po kątach w rozwalającej się rudei zwanej naszym domem, matka latała od fagasa do fagasa puszczając się, aby tylko wyciągnąć kasę na alkohol i używki. W szkole też wszyscy się śmiali, bawili, wygłupiali, rozmawiali i obgadywali innych za ich plecami. Standard. Tylko ja podążałam w nicość za jasnym światłem prowadzącym mnie w głąb ciemności, jednocześnie modląc się do niebios, aby moje cierpienie skończyło się raz na zawsze.

Z chwilowego zamyślenia wyrwały mnie głośne krzyki dochodzące z salonu. Tak, moi rodzice znowu się awanturują. Jak nie z samego rana, to w środku nocy, nie raz nawet kilka razy dziennie.
Jak im tak źle ze sobą i jedno drugiego ściąga na dno, to dlaczego się nie rozwiodą? Przecież to nie grzech i nikt na nich krzywo pod tym względem nie będzie patrzył. Szkoda tylko, że ogólnie ludzie krzywo na nich patrzą. Na mnie niestety też.

Uroki wychowywania się w patologicznej rodzinie.

Wstałam z łóżka, które na szybko posłałam, a następnie poszłam do łazienki wziąć prysznic i naszykowałam się do szkoły. Chwilę poczekałam, aż starzy opuszczą salon, a następnie najciszej jak się da opuściłam mieszkanie.

Kiedy szłam przed siebie, dostrzegłam ludzi z mojego patologicznego otoczenia, ale także ludzi z tej "wyższej ligi". Ci pierwsi wcale nie mieli lepiej ode mnie. Los z nieznanych nam powodów ukarał nas równie mocno i boleśnie, odciskając swoje piętno w naszych życiach w postaci traumy.
Drudzy natomiast mieli wszystko, czego tylko ich dusza zapragnęła, nie musząc się przy tym zbyt wiele wysilać. Bez względu na to, czy jest ładna i brzydka pogoda, czy do szkoły i pracy mają daleko czy blisko, oni zawsze poruszają się samochodem..Rzadko komunikacją miejską.
Kiedy są głodni, nie mają problemu, aby iść do sklepu i kupić sobie to, na co tylko mają ochotę lub chodzić do restauracji mniej lub bardziej drogich. Z pójściem na najlepsze kierunki studiów lub dostaniem pracy na wysokim stanowisku również nie mają problemu. Jednym słowem mogą niemalże wszystko, jednak oni nie potrafią docenić tego, co mają. Ja wewnętrznie umieram, marząc, aby mieć choć w połowie tak dogodne życie jakie oni mają, a im się najzwyczajniej w świecie w dupach przewraca i boli mnie myśl, że przez takie właśnie zachowanie, oni skończą tak samo jak moi starzy, bo to właśnie przez ich hulaj dusze za smarkacza teraz jesteśmy w takiej sytuacji, a nie innej.

Przyspieszyłam kroku, starając się nie patrzeć na patrzących się na mnie ludzi, którzy zawzięcie mierzyli mnie krzywymi, oceniającymi spojrzeniami. Jak nie mają co robić to niech się wypchają dżemem lub przypilnują swoje rozwydrzone dzieciaki, które nie mają do nikogo za grosz szacunku. Gdy już byłam w miarę bezpiecznej odległości, zwolniłam krok. Usiadłam na ławce w pobliskim parku, przez który przechodziłam i zawzięcie wpatrywałam się w piękne, niebieskie, bezchmurne niebo, pozwalając promieniom słonecznym oświetlać moją zmęczoną życiem i nieustannym płaczem twarz. Czułam się bezsilna. Po raz kolejny zaczęłam szybko mrugać, aby powstrzymać napływające mi do oczu łzy. Nie chciałam znowu się popłakać. Poczułam, jak ktoś kładzie swoje dłonie na moich ramionach, przez co wystraszona prawie spadłam z ławki. Każdy, kto mnie bowiem dotykał dawał mi jasno do zrozumienia, że dostanę w mordę. Tym razem ku mojemu zdziwieniu dotyk był lekki, pozbawiony agresji i siły dlatego powoli zaczęłam uspokajać swój przyśpieszony oddech i dudniące jak oszalałe serce, którego bicie czułam nawet w gardle i doskonale słyszałam.

Her Last Smile || Palaye RoyaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz