3. Młode odkrywczynie

58 6 2
                                    

Ściany były pokryte ciemną roślinnością. Dziury, które bardzo dawno temu były oknami, teraz służyły pająkom do tworzenia ogromnych sieci. Panował półmrok potęgowany przez granatowe ściany, które mimo tylu lat nadal dobrze trzymały kolor. Kolumny przypominały chude i wysokie drzewa.

Zipp rozglądała się i robiła zdjęcia. W pyszczku trzymała latarkę. Chciała oddać jak najdokładniej wypełnione sprawozdanie jednorożcom. Nic nie mogło umknąć jej uwadze. Szukała ciekawych dekoracji, które przedstawiałyby dawne życie. Nieco się zawiodła, gdyż starożytne kucyki gustowały w witrażach, a w tamtym zamku wszystkie szyby zostały zniszczone

– Ale tutaj cicho, co nie? – szepnęła Sunny.

Rzeczywiście, jedynymi dźwiękami były stukot ich kopyt. Przytłumiły się nawet odgłosy z otoczenia, wydawało się, że zamek jest na samym końcu bezkucykowego świata. Przez szyję Zipp przeszedł dreszcz.

– Tak, atmosfera tutaj jest bardzo specyficzna. – Pegaz wyciągnęła dyktafon i dokładnie opisywała miejsce oraz jego cechy, które nie sposób było przedstawić na zdjęciach. – Szukaj okien, które pomogą nam w szybkiej ucieczce. I... – zająknęła się. – Spróbuj przywołać swoje skrzydła.

Sunny zaśmiała się nerwowo. Zamknęła oczy i próbowała przywołać magię. Robiła tak wiele razy i nie spodziewała się żadnego efektu, jednak tym razem coś się zmieniło. Na wierzchu jej kopytek pojawiły się iskierki. Prawie się wywróciła, gdy je zobaczyła.

– Widzisz to?! – krzyknęła.

– Ciszej! – Głos Zipp zabrzmiał jeszcze głośniej i odbił się echem od pustych korytarzy.

Przyjaciółki wymieniły spojrzenia i zachichotały. Co dziwne, światło nie ustępowało i nadal łaskotało ciało klaczy.

– Mam wrażenie, że ono mnie gdzieś ciągnie...

– To prowadź. – Pegaz była gotowa. Trzymała w kopytku aparat oraz dyktafon. Bardzo jej zależało na uznaniu jednorożców.

Szły przez pokręcone korytarze. Mijały mnóstwo drzwi, które były w zaskakująco dobrym stanie. Jedynie niektóre miały dziury lub farba została poobdzierana. Zipp wszystko dokładnie opisywała. Mimo że wchodziły coraz głębiej, półmrok zostawał ten sam.

– Musimy wejść tutaj. – Wskazała na dotychczas najwyższe drzwi w zamku. Zachowane w idealnym stanie. Nawet nie minął moment, gdy korytarz rozświetlił flash z aparatu. – Trochę się boję.

– Mogę wejść pierwsza.

Zipp schowała do plecaka rzeczy z kopytka i wyciągnęła z pyszczka latarkę. Popchnęła drzwi, które ruszyły z głośnym skrzypnięciem.

– Naoliwić i będą jak nowe – zażartowała.

Przy ścianach rosły ogromne, fioletowe kryształy. Całe pomieszczenie było duże i oświetlone jedynie przez niewielkie okna umieszczone prawie przy suficie. Jednak najciekawszą rzeczą w środku był okrągły, kryształowy stół i siedem krzeseł.

– Pomieszczenie prawdopodobnie służyło do narad. Przede wszystkim wskazuje na to duża przestronność. Na stole można było swobodnie rozkładać ogromne mapy. Sześć krzeseł ma dokładnie ten sam rozmiar, a jedno jest wyraźnie mniejsze. Siedziało na nim dziecko królowej? – mówiła do dyktafonu Zipp.

– Na oparciach musiało być coś namalowane – powiedziała Sunny. Opierała się kopytkami o krzesło i mrużyła oczy. Chciała dostrzec tam jakieś słowo lub symbol. – Ale chyba za bardzo się starło. Nic nie widzę.

– Może sekcja jednorożców coś zaradzi. Najlepiej nie dotykaj.

– Myślisz, że to jest najważniejsze pomieszczenie w tym zamku? – Sunny rozglądała się po suficie i podziwiała pięknie mieniące się kryształy.

– Tak, to wspaniałe miejsce. Na tych krzesłach siedziały cudowne kucyki – obcy głos zabrzmiał od strony drzwi.

Klacze bardzo szybko odwróciły swoje głowy, nie spodziewały się dodatkowego kompana.

MLP G5: Ostatnie załamanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz