Pakt z diabłem

2 1 0
                                    



Może i inni ludzie mają normalne poranki. Moje to ciągłe wdychanie smrodu z pokoju mojego brata. I również codzienne budzenie go z głębokiego snu.

-Budź się.-Warknęłam na niego a on się nawet nie poruszył. Więc odkryłam go i wyrzuciłam z łóżka.

-Co ty do cholery robisz?.-Spytał mnie i zaczął zabijać wzrokiem.

-Odgrywam się za wczoraj braciszku, masz 5 minut i ani sekundy więcej bo będziesz zmuszony pojechać sam.- Odparłam i wyszłam z pokoju brata. Był piątek a w każdy piątek musiałam go zawozić do szkoły. Tylko dlatego że w piątki nie było autobusu o tej godzinie.

Mój brat jak to każdy z jego „paczki" ubierał się na czarno. Nie byli jakoś znani tak jak ja w naszym liceum ale tu w Los Angeles każdy coś znaczył.


Zeszłam na dół gdzie w salonie moja matka czytała najnowsze wydanie codziennej gazety której nagłówek jak zwykle przykuwał uwagę. A sama treść była nudna i nie godna jakiejkolwiek uwagi.

-Śpiąca królewna się zjawiła, a gdzie twój książę niewiasto?.-Powiedziała kpiąco moja matka i założyła swoje pozłacane okulary na które oprawki wydała fortunę.

-Dzień dobry mamo też cie kocham.- Odpowiedziałam i prześwietliłam ją wzrokiem, poszłam do kuchni i zaparzyłam sobie kawę dolałam mleka po czym poszłam do jadalni gdzie usiadłam przy stole i popijając kawę zaczęłam odrabiać zaległą prace domową.

Może i nie byłam zajebistą uczennicą ale wiem w czym byłam zajebista. W byciu suką. Ludzie ze szkoły doskonale wiedzieli żeby mi nie podskakiwać. Umiałam wzniecić większy ogień niż sam szatan.
I umiałam komuś zarządzić porządne piekło.
Byłam szanowana. I to bardzo. Chociaż nauczyciele mnie nienawidzi, no dobrze po prostu mnie nie lubili.

-Szlamo patentowana ruszaj dupe! .-Powiedział mój brat Mattheo. Czyli Theo.

-Nie jestem szlamą, jestem ślizgonką z krwi i kości.-Powiedziałam i spakowałam zeszyt i podręcznik, dopiłam kawę i zaczęłam ubierać buty.

-Może jakieś „Pa Mamusiu kochamy cie".-Powiedziała moja matka.

-Za duże masz wymagania kobieto.-Powiedziałam i założyłam plecak na jedno ramie podeszłam do mojej matki i pocałowałam ją krótko w polik i otarłam usta z jej sypkiego różu, mój brat zrobił to samo ale nie wytarł ust tylko je oblizał po czym wyszedł wraz za mną.

Wsiedliśmy do czarnego Mercedesa naszej matki a ja odpaliłam radio. Leciała piosenka Lany Del Rey „Summertime Sadness" więc pogłośniłam i zamknęłam szyby.
Do szkoły samochodem mieliśmy z jakieś dwadzieścia minut. Ja w piątki miałam na godzinę dziesiątą a Theo na ósma, dlatego nienawidziłam tego dnia tygodnia, musiałam jeszcze dwie jebnięte godziny spędzić w tej szkole przed zajęciami. Ale generalnie z niej wychodziłam i szłam do galerii która była piętnaście minut od szkoły więc tam chodziłam, lub po prostu siedziałam w szkole. Ponieważ było tak miejsce gdzie były sobie kanapy i telewizor i tylko niektórzy mogli tam wchodzić. Z tego powodu że mój brat jest kapitanem drużyny baseall'owej to mam tam wstęp. Więc również czasami tam chodzę.

Ale generalnie te dwie godziny spędzam w galerii.

-Czy zawsze jak słyszysz tą piosenkę w radiu to musisz ją tak głośno słuchać?-Spytał z ironią w głosie mój brat i ściszył radio do takiego stopnia że było słychać naszą wentylacje w samochodzie.

-Sztywniak z ciebie.-Prychnęłam i podgłośniłam radio. Całe piątkowe poranki spędzaliśmy na kłótniach.
Na przykład ostatnio się kłóciliśmy o to kto w sobotę wstaje wcześniej i sprząta łazienkę. Stanęło na mnie.

-Pizda z ciebie.-Odparł.
-Ja chociaż ją mam.-Powiedziałam kpiąc z niego.

-Siostrzyczko bo zaraz ominiesz szkołę.-Powiedział

-I nawet lepiej.-Prychnęłam.
Podjechałam pod budynek szkoły i zaparkowałam, symetrycznie  z bratem wysiedliśmy z samochodu wzięliśmy plecaki i weszliśmy do budynku. Szkoła jest bardzo duża i nowoczesna. Nie można uznać że to tylko gróz pokryty farbą, bo tak nie jest.
Szkoła ma pięć pięter w tym windę. Ta bardziej patusowa część ludzi ma nawet palarnie.

-Papa upiorku.- Pożegnałam się z bratem i wyszłam ze szkoły. Nienawidziłam siebie za to jak go nazywałam ale nie miałam już pomysłu jak go mogę przezywać i jednym słowem obrażać.

Weszłam do galerii i poszłam do mojego ulubionego sklepu z książkami. Kupiłam parę bestsellerów i wyszłam ze sklepu. Później poszłam do paru innych z ubraniami gdzie zostawiłam mój miesięczny dobytek.

O godzinie dziesiątej wyszłam z galerii. Pierwszą miałam biologie na którą mogłam się spóźnić ponieważ nauczycielka jest tak stara że nie ogarnia kto i jak się nazywa więc nawet nie sprawdza obecności a po lekcji wpisuje każdym obecność. Nawet jak kogoś nie ma. Nie była to moja faworytka ale nadal nie mogę z tego że nawet nie umie sprawdzić kartkówek. Serio. Nie umie. Wpisuje każdemu po piątce i jest git. Rodzice cieszą się z ocen dzieci a my nie musimy się uczyć.

   Weszłam do klasy nie mówiąc nawet dzień dobry usiadłam w ostatniej ławce i jak zwykle wzrok osób z klasy był skierowany na mnie. Bo ja jedyna miałam odwagę by spóźnić się na jakiekolwiek zajęcia. Moja klasa to po prostu fajne osoby z nudnym życiem i wysokim ego. Nic dodać nic ująć. Nienawidziłam ich. I w sumie nadal tak jest. Oczywiście nie wszystkich niektórzy są serio fajni.

-Otwórzcie podręczniki na stronie 293.-Powiedziała po pięciu minutach ciszy nauczycielka. Rozległ się szelest kartek i szuranie krzesłami, walenie długopisem o ławkę lub u dziewczyn długimi paznokciami.
*****************************
Po lekcji wyszłam znudzona z klasy i podeszłam do automatu z napojami. Kupiłam energetyka i wyciągnęłam słuchawki douszne z plecaka włożyłam jedną do ucha a pudełko wraz z drugą włożyłam do kieszeni, puściłam sobie oczywiście coś od Lany Del Rey i poszłam do moich najlepszych Przyjaciółek Kate i Hannah.

-Witam cię Daphne.-Powiedziała Kate

-Hej.-Odparłam i przytuliłam przyjaciółki. Bardzo często udawałyśmy poważne gdy wcale tak nie było.

Otworzyłam puszkę z napojem i wypiłam dość sporego łyka.

-Kawa nie pomogła?- Spytała z udawaną troską w głosie Hannah.

-Nawet nie zaczynaj.-Odparłam gorzko i skończyłam dopijać napój.
Podeszłam do kosza i wyrzuciłam puszkę.
Korytarzem szło wiele osób w tym starszych i młodszych. I oczywiście mój braciszek który dla od miany założył baseballówke kapitana drużyny. Cudem było go zobaczyć w jakimkolwiek innym kolorze niż czarnym. A w owej kurtce było mu do twarzy. Nie naginając prawdy.

-Poczekaj czy dobrze widzę, twój brat nie ubrał się na czarno?, to wielki cud Lodge.-Zaczepił mnie jakiś chłopak z drużyny. Miał rude włosy i piękne zielone oczy wokół jego kręciły się wszystkie dziewczyny wraz z Kate ja i Hannah nabijałyśmy się tylko z tego jak maślanymi oczami się na niego gapiła. Wiem co to jest byś zakochaną no ale bez przesady. Ona tak na każdej przerwie gdy tylko zobaczyła jego rude włosy.
Może i był przystojny ale nie był wart Kate. Wiem co mówię bo kiedyś w sekrecie z nim byłam.

-Daphne Lodge co to miało znaczyć?.-Spytała Kate

-Czy ja wiem? .-Odparłam i we trzy wybuchłyśmy gorzkim śmiechem.

Painful TruthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz