Pamiętał dokładnie, którego dnia Zakon rozpoczął swoją misję chrystianizacji Prus. Tak zostały nazwane te plemiona, z którymi walczył.
Sam Prusy nie czuł się za dobrze.
- niedługo zostaniesz odesłany do domu - pewnego dnia przekazał Prusom, który bez sił leżał na łóżku.
Zakon wiedział, że to przez niego i działania jego ludzi Prusy tak się czuję. Lecz w pewnym momencie jego słowa stały się mało ważne i lekceważone przez liderów jego kraju.
Dzień, w którym to sobie uświadomił, poczuł, jakby zdradził Prusy.
Zakon próbował jak najlepiej, lecz najazdy na ziemię pruskie okazały się sukcesem.
Było południe? Prusy tak myślał, zakon wszedł do pokoju ze szklanką wody dla brata. Miał całe zabandażowane dłonie i twarz, wyglądał okropnie. Podobno blizny pokazują, jak bardzo jesteś wytrwały. Zakon był. Paskudna blizna ozdabiała jego twarz od łuku brwiowego, przechodząca wzdłuż policzka, kończyła się na brodzie, tak opisał ranę zasłaniającą bandaż, jakoś zakon bał się okazywać swoje rany. Prusy nie dowiedział się, czy dostał tę ranę od swoich, czy od wroga.
Przysiadł na łóżku Prus, młodszy tak naprawdę nie był zły, sam wiedząc o sytuacji Zakonu, domyślał się, co chce przekazać mu brat.
- czemu nadal mnie tu trzymasz - mruknął, pijąc wodę. Przez ostatnie dni tylko raz widział się z Polską. Z nikim innym.
Polska powiedział, że jeden z jego królów popełnił błąd, a on zawalił, ulegając jego rozkazom. Trochę jak Zakon.
- czy jest za późno, żebym cię przeprosił? - zapytał drżącym głosem.
- nigdy nie jest za późno - Prusy odłożył pustą szklankę na szafce obok łóżka - ale w czym jest sens przepraszania kogoś, kto nie ma do ciebie urazy? - zapytał.
- będziesz pamiętał mnie takiego, jakim byłem - zaśmiał się.
- więc jak umrzesz nam cię pamiętać jako takiego, który użalał się nad sobą? - Prusy uniósł brwi i stuknął Zakon w czoło.
- kiedyś zrozumiesz - mruknął, wstając.
- trzymam cię tu, bo ...- powiedział, gdy stał przed drzwiami wyjściowymi -... bo jako jedyny jesteś tu dla mnie - mruknął.
Prusy uśmiechnął się czule. Tępy ból powrócił, gdy jedyna nadzieja znów odeszła.
Dni mijały szybko, wizyty Zakonu były coraz częstsze.
- nie będę trzymał cię tu dłużej - Zakon powiedział do bezwładnego śpiącego ciała brata.
Z dnia na dzień słuchał planów swoich ludzi. Czuł, że niedługo wszystko odbije się na nim.
Pogładził dłonią policzek Prus. Kto był w tym momencie kruchy, Prusy czy Zakon. Odsunął swoją popękaną dłoń. Nigdy nie powiedział Prusom, że umiera. W głębi duszy wiedział, że on wie.
Polska czuł się zdradzony, gdy ludzie Zakonu napadli na stolicę księstwa mazowieckiego i spalili jego piękną katedrę.
Polak wpatrywał się w bezradną twarz Zakonu, który nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa.
- sprowadzi cię to do zguby - Polak powiedział, odchodząc od niegdyś przyjaciele.
Pamiętał, jak Polska uspokajał jednego ze swoich królów - Konrad był zły, gdy ludzie zakonu przejęli bez jego zgody, przekazane mu ziemie.
CZYTASZ
Sen Nie Nadchodzi |Imperium Rosyjskie X Prusy|
FanfictionIch ścieżki ciągle się krzyżowały. Okładka będzie zmieniona, a tytuł mówi mi że jestem chujowa w wymyślaniu nazw. Nie pamiętam autora tego pięknego syfu z okładki, ale chyba z Twittera jest.