Piękna, gwieździsta i cicha noc. Wysoko na niebie wielki srebrzysty księżyc razem z gwiazdami oświetlał śpiące już Imperium Khati. Anastazja po raz ostatni spoglądała na ściany swojej komnaty. Ostrożnie, jak najciszej spakowała swoje najpotrzebniejsze rzeczy. Nie było jej żal opuszczać tego miejsca. Już od dawna marzyła o ucieczce. ... No, chociaż ucieczką tego nie można było nazwać. Na jej łóżku leżały już zwłoki dziewczyny ubranej w jej suknie, bransolety, ulubione buty, a na głowie miała jej królewski diadem, symbol córki króla. Nie była w ogóle do niej podobna ale po pożarze, który zajmie jej cały pokój a możliwe, że rozprzestrzeni się nawet na wschodnie skrzydło zamku, nikt nie zauważy różnicy. Kim ona była? Pewnie kolejną służącą, która w ostatnim czasie źle zaserwowała herbatę królowej, albo popełniła inną równie karygodną zbrodnię, za którą matka oczywiście musiała ją ukarać. Przecież musiała się na kimś wyżyć po utracie części poparcia z potężnych klanów.
Anastazja westchnęła i skarciła się, za ponowne nazwanie jej matką. Dziewczyna była trzecim dzieckiem królowej z rodu Losa i miała w zasadzie wszystko, czego chcieliby na pewno inni: pieniędzy, władzy, miłość rodziców oraz szacunek. Jednak, każdy kto się do niej zbliżył, nie kończył zbyt dobrze. Nieraz próbowała ochronić swoich najbliższych, lecz nie miała tyle władzy co królowa oraz najstarszy brat. Boleśnie się o tym przekonała nie raz. Często wyrzucała sobie swoją głupotę i naiwność.
Osiemnastolatka w pośpiechu założyła wielki ciemny płaszcz, wzięła ze sobą łuk, a do uda przypięła pięknie zdobiony srebrem sztylet. Czuła, że musi natychmiast opuścić to miejsce. Wzięła swoje rzeczy i ostrożnie rozsunęła sukna, które ozdabiały jej pokój. W pełni gotowa spojrzała jeszcze na swoje odbicie. Jej ciemno brązowe loki kryły się teraz pod kapturem ciemnego płaszcza. Czarna chusta zakrywała jej nie za duże usta oraz mały zgrabny nos. Wielkie zielone oczy lustrowały dokładnie postać w lustrze o średnim wzroście i umięśnionej ale zgrabnej sylwetce. Tak ubrana miała pewność, że nikt jej nie rozpozna. Była gotowa. Czekała jednak na powrót najlepszego przyjaciela, który pomógł wszystko przygotować.
Tak minęło najpierw pięć, później dziesięć a w końcu 30 minut a go nadal nie było. Anastazję zaczął ogarniać coraz większy strach. "Złapali go? Nakryli nas? A może domyślali się wszystkiego już od samego początku..." nerwowo zaczęła się zastanawiać, chodząc w kółko po komnacie. Ona by pewnie dostała tylko reprymendę ale on, za kolejne nieposłuszeństwo mógł już trafić na stryczek. O mało nie wyszła z komnaty, żeby go szukać. Na szczęście, w ostatniej chwili zjawił się cały i zdrowy.
-Rankszan ty mnie do zawału doprowadzisz!- powiedziała patrząc czy wszystko z nim w porządku.
Wysoki i umięśniony chłopak był czwartym synem uzdolnionego oraz zasłużonego królowi generała. Ojciec oddał go na służbę w pałacu i od tego czasu się nim nie interesował. Dwudziestodwulatek spoglądał teraz wyczekująco swoimi niebieskimi oczami na Anastazję. Dyszał ciężko a krople potu formowały się na jego wysokim czole. Jego lekko kręcone blond włosy opadały mu na ramiona. Nie zdążył nawet nic powiedzieć, bo już dziewczyna odezwała się oskarżycielskim tonem.
-Co tak długo?- Mężczyzna spojrzał na nią z niedowierzniem- Podczas ofensywy na wroga też się tak obijasz?
-Następnym razem ty spróbuj nieść zwłoki tej biednej dziewczyny z podziemnych lochów, do twojej sypialni znajdującej się na szóstym piętrze -odparł zirytowanym, zziajanym głosem.- A potem jeszcze leć sprawdzić czy materiały łatwopalne dane są w odpowiednich miejscach i czy wszystko jest zrobione jak należy.- Zrobił krótką przerwę na zrobienie kilku głębszych oddechów.- Jestem zmęczony-zasyczał.- Czemu to zawsze ja muszę odwalać brudną robotę za ciebie?
-Potrafisz jeszcze narzekać a to znaczy, że jeszcze nie jest z tobą tak źle-powiedziała unosząc prawą brew, za co dostała od niego mocnego kuksańca w żebra. Spokojniejszym już trochę tonem zapytała. - I co wszystko gotowe? Nie zorientują się?
- Akurat tym się nie musisz martwić-zapewnił dalej zły.- Dobrze upozorowałaś własną śmierć, nie powiem. Masz moje uznanie WASZA WYSOKOŚĆ.
-Mówiłam Ci, że masz już do mnie tak nie mówić -nakazała lekko zła.- Następnym razem obiecuję, że oberwiesz. Po za tym, nie mamy czasu na sprzeczkę. Teraz musimy realizować nasz plan- powiedziała i nie oglądając się za siebie, oboje wyszli z komnaty w zapomniane przejście dla służby.
![](https://img.wattpad.com/cover/323327618-288-k714953.jpg)
CZYTASZ
Więźniowie błękitnej krwi
FanficOna, córka jednego z najpotężniejszych królów po rozpadzie Unii Pięciu Królestw. On, syn królowej rządzącej warunkowo po wojnie domowej, jednego z najsłabszych państw dawnej Unii. Ona widząc jak bogactwo i władza niszczy człowieka, postanowiła ucie...