Tak jak zaplanowali, z pałacu wyszli niezauważeni. Wszyscy byli przejęci pożarem, który zajął komnatę księżniczki. W pałacu wybuchła panika. Służba biegała z wiadrami wody z jednego końca pałacu do drugiego. Było już jednak za późno.
W czasie całego zamieszania Rankszan i Anastazja z pośpiechem uciekali niezauważeni z pałacu. Ich serca biły jak szalone. Oboje wiedzieli, ze jeżeli nie uda im się uciec teraz, to chłopak może stracić głowę a dziewczyna może już nigdy nie opuścić murów pałacu. Dlatego ich kroki były coraz szybsze i szybsze. Oglądali się coraz częściej, czy ktoś ich nie zauważył oraz czy aby wszyscy strażnicy biegli pomóc przy pożarze. Musieli się nieźle natrudzić aby wyjść z pałacu ale w końcu udało im się. Poza murami zaczęli jak najszybciej biec w kierunku lasu. Biegli, wciąż biegli, aż im brakowało tchu. Rankszan co chwile musiał przystawać by Anastazja mogła go dogonić. Czasem brał ją za rękę żeby było szybciej. Co chwile potykali się o zarośla, krzewy i gałęzie drzew. Odetchnęli dopiero jak znaleźli się daleko poza pałacem, w dalekiej części ogromnego lasu.
– No dobra – odetchnął. – Udało się. – Spojrzał na nią z chytrym uśmieszkiem i roześmiał się.- To jak, jeszcze jedna rundka?
– Jak chcesz... To idź- powiedziała z trudem Anastazja dostała bowiem zadyszki. W przeciwieństwie do niego, ona nie ćwiczyła codziennie oraz nie wyjeżdżała na wyprawy przynajmniej dwa razy do roku.-Daj mi odpocząć na chwilę.- Położyła się na trawę.
– Oj nasza mała księżniczka się zmęczyła- powiedział z udanym przejęciem, po czym usiadł koło niej. – Łóżeczko też ci przynieść? -zapytał z zadziornym uśmieszkiem, jednak tym razem dziewczyna nie miała siły, by odpowiedzieć na jego zaczepkę.
Siedzieli teraz w kompletnej ciszy. Ciemny las otaczał ich z zewsząd. Co jakiś czas było słychać huczenie sowy oraz szelest wiatru w zaroślach. Chłód otoczenia muskał ich skórę. Dziewczynie dawno uspokoił się oddech, jednak tak samo jak chłopak, nie chcieli przerywać tego spokoju jaki ich otaczał. Księżyc wisiał wysoko nad nimi i próbował się przedrzeć przez korony drzew do wnętrza lasu, dając przy tym ładne prześwity srebra. Było im bardzo dobrze, jednak oboje wiedzieli, że dłużej tak nie mogą i muszą kontynuować swój plan. Rankszan spojrzał smutno na przyjaciółkę i zaczął się zastanawiać, jak i kiedy powiedzieć jej, że muszą się zbierać.
– Nie patrz się tak, wiem, że musimy już iść. Jeśli zaraz nie przestaniesz, sama się rozpłaczę nad swoim losem – powiedziała, po czym odwróciła głowę w jego stronę z poważną miną.- Przepraszam za to co musiałeś przejść jako mój przyjaciel, ale obiecuję, że od teraz, nie pozwolę ci ponosić konsekwencji moich czynów.
Rankszan przewrócił wymownie oczami, widocznie zirytowany. Jego mina mówiła wyraźnie, że nie ma ochoty tego znowu przerabiać. No ale najwidoczniej musiał.
-Mówisz to tak, jakbyś kiedykolwiek na to pozwalała. Jednakże ty również ponosiłaś kary, były może inne ale już wolałem być katowany przed całym oddziałem, niż być w twojej skórze, podczas gdy królowa udzielała ci tych swoich „lekcji"- odparł i próbował odgonić wspomnienia.- Po za tym nie zawsze zdołałem być przy tobie, a ty nie chciałaś żebym się mieszał do twoich spraw, przez co w większości, musiałaś radzić sobie sama.
Dziewczyna chciała mu odpowiedzieć, jednak w głębi serca wiedziała, że nie ponosi ona winy za wszystko, to co się działo. Postanowiła zostawić historię za sobą. Powoli zaczęła wstawać z ziemi, otrzepując się z kurzu. Chłopak zrobił to samo i zapytał.
- W którym mieście Az przekaże nam konie do podróży?
- W Challete, pewnie już tam siedzi i czeka.
- A powiesz mi czemu nie pozwoliłaś mu z nami uciec ? – spytał, a w jego głosie można było słyszeć małą oskarżającą nutkę. – Mówił nawet, że zabroniłaś mu o tym myśleć.
- Król zauważył jego zdolności szpiegowskie i czeka go za niedługo awans – odpowiedziała bez namysłu. - Poza tym musiałby wziąć siostrę ze sobą, w tą niekoniecznie bezpieczną podróż. Dodatkowo siostra zakochała się z wzajemnością w jednym z młodych generałów w koszarach i nie chciałam, żeby ze względu na mnie rezygnowali z własnych planów. Nie muszę chyba dodawać, że pomimo tylu lat które minęły oni nadal mają poczucie, że są mi dłużni życie, jak ich uratowałam przed karą śmierci za kradzież. To oznacza, że bardziej traktowali by mnie jako księżniczkę niż jako przyjaciółkę.
Rankszan musiał przyznać jej rację, choć wydawało mu się, że po tylu latach Azzriel traktuje Anastazję bardziej jako młodszy brat, który stara się ją chronić, nie z poczucia obowiązku. Przynajmniej raz na rok będzie przywoził wieści z pałacu. Tak przynamniej się zadeklarował.
-No nic, komu w drogę temu czas – odezwał się w końcu. – Do królestwa Nivakis w końcu dłuuga i niełatwa droga.
CZYTASZ
Więźniowie błękitnej krwi
FanficOna, córka jednego z najpotężniejszych królów po rozpadzie Unii Pięciu Królestw. On, syn królowej rządzącej warunkowo po wojnie domowej, jednego z najsłabszych państw dawnej Unii. Ona widząc jak bogactwo i władza niszczy człowieka, postanowiła ucie...