Rozdział 4

43 2 1
                                    

-Aishhhhh... Nie tak, nie tak, nie tak!- powiedział z dezaprobatą stary mężczyzna, kręcąc przy tym śmiesznie swoją łysą głową. - Nie tak to ma wyglądać. Mogłem Cię zostawić w kuchni. Powiedz jak to możliwe, żeby kobieta nie umiała najprostszego lampionu zrobić? I to na dodatek z PAPIERU?!

- Jeśli zaraz nie przestaniesz marudzić, to obiecuję, że następny lampion zrobię z Ciebie- powiedziała pod nosem Anastazja. Ręce oraz sukienkę miała całą w kleju, twarz brudną od farb, a na dodatek wszędzie wokół niej były ścinki papierowe.

- Wiesz, że to słyszałem? Powinnaś lepiej traktować osobę która Cię zatrudnia- powiedział starzec mierząc ją wzrokiem z góry na dół. Nie był on zbyt wysoki, może lekko otyły, jednak nie wyglądał groźnie.

-Irytujący starzec - wyszeptała.

-To też słyszałem!

-Irytujący starzec, z nad wyraz dobrym słuchem.

Mężczyzna głośno westchnął z poirytowaniem. Był on właścicielem jednej z dobrze prosperujących knajp w stolicy. Na pierwszy rzut oka, mogło by się wydawać, że nie jest on zbyt mądry bądź miły, ale to typ człowieka, który zyskuje po bliższym poznaniu.

- Czasami się zastanawiam, po co ja Cię zatrudniłem dziesięć miesięcy temu?- spytał z przekąsem.- Miałbym teraz mniej problemów i byłbym spokojniejszy. No co mnie podkusiło?- zapytał, drapiąc się przy tym w łysą głowę.

- Myślę, że to była ta polewka migdałowa - powiedziała dziewczyna, próbując odkleić fragment papieru, który w niewyjaśnionych okolicznościach znalazł się w jej włosach. - Oraz te ciasto z miodem i wiele innych potraw.

Mężczyzna odchrząknął i pośpiesznie ze zrezygnowaniem nakazał.

-Dobra zostaw to już. Posprzątaj ten bałagan który zrobiłaś, wracaj do kuchni i zawołaj Josepha. Może nie robi tak ładnych lampionów jak Luiza ale ona dopiero pojutrze przyjdzie. Jak wykształcona kobieta może czegoś tak prostego nie umieć?

-A może w końcu przestaniesz marudzić? Od tego więdną uszy.

- Gdybyś nie utrudniała mi życia, to bym nie marudził, nie sądzisz? Jest już wieczór, siedziałaś nad tym dostatecznie długo z marnym skutkiem. Nie narzekałbym, gdyby nie to, że za pięć dni odbędą się kolejne urodziny króla z wielką paradą i festynem, a nasz lokal nie jest jeszcze przystrojony, dania i przekąski nie są przygotowane, nawet składników nie mamy jeszcze na tyle kupionych. A ty na dodatek wzięłaś sobie dwa dni wolnego i nie będzie Cię podczas największego natłoku pracy!

- Przecież ustalałam wolne miesiąc temu! Mówiłam, że przyjeżdża bardzo ważna dla mnie osoba i chce z nią spędzić więcej czasu! - powiedziała w swojej obronie.

Właściciel wetchnął. Nie powinien się tak wściekać ale jak przed każdym większym świętem był bardzo zestresowany. Widząc jak wszystko się do niej przykleja, wywrócił oczami i powiedział.

- Sprzątanie też zostaw, bo więcej szkód narobisz. Idź do swojego pokoju, przygotuj sobie kąpiel i przebierz się. Później przyjdź pomóc w kuchni. A i tylko zimną kąpiel! Nie mamy czasu, na grzanie wody!

Tym razem to Anastazja wywróciła oczami ale nic już nie powiedziała. Może i czasem się z nim kłóciła, ale gdyby to był ktoś inny, za takie zachowanie byłaby dawno zwolniona. Dodatkowo oferował jej mieszkanie na poddaszu nad kuchnią, w dość przystępnej cenie, dzięki czemu nie musiała być zależna od Rankszana.

- Joseph! Nasz ukochany pracodawca Cię woła! -zawołała Anastazja przechodząc koło kuchni.

Mężczyzna w średnim wieku wydał z siebie zduszony jęk i zapytał z udaną udręką na twarzy.

Więźniowie błękitnej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz