Rozdział VIII - Układ

43 6 1
                                    

 Charles leżał w komnatach przygotowanych specjalnie dla niego. Choć nie chodził do Hogwartu, to często tu bywał ze względu na Severusa. Jego przyrodni brat od zawsze lubił pakować się w kłopoty. Mieli mnóstwo wspólnych przygód, choć większość z nich nie kończyła się dobrze dla Severusa, a Charles mógł się uznawać za Magomedyka po wszystkich tych razach kiedy opatrywał ciało brata.

Szklanka z ognista whisky stała na nocnym stoliku, światło księżyca wpadające przez zasłony kładło cienie na zmęczonej twarzy czarodzieja. Przynoszenie złych wieści przylgnęło do niego już w czasach młodości i nie mógł się uwolnić od tej klątwy. Jednak tym razem melancholia dopadła go bardziej niż zwykle. Plany Czarnego Pana były jasne, proste, jednak w swojej prostocie wyjątkowo brutalne i przemyślane. Jego siatka rozciągała się dalej, niż ktokolwiek by się tego spodziewał, co sprawiało że pokonanie go będzie dużo trudniejsze. Jeśli wszystko o czym wiedział, było prawdą... nawet sam Dumbledore musi się mieć na baczności.

Hermiona leżała w swoim dormitorium, dokładnie oglądajac sufit. W myślach odtwarzała obraz, który widziała w myślodsiewni i szukała dziury w tym wspomnieniu. Ona miała zupełnie inny obraz tamtej sytuacji i choć wiedziała, że wspomnienie Snape'a jest częściowo sfabrykowane, nie mogła pozbyć się wrażenia, że on bardzo chciałby aby tak to wyglądało. Pamiętała dotyk jego ust na swojej szyi i uchu, dłonie wędrujące po jej nagim ciele i przyśpieszony oddech kiedy wbiła paznokcie w jego plecy. Pamiętała każdy pomruk zadowolenia, który wyrwał się z jego gardła, każde ostre wciągnięcie powietrza kiedy sprawiał mu przyjemność , a także czułe gładzenie po plecach kiedy oboje leżeli nadzy w jego łóżku. Jej wspomnienia wzmagały na sile, szczególnie w jego obecności. Nic nie mogła poradzić na to, że zawsze czuła pociąg do potęgi i mroku – a Snape był idealnym odzwierciedleniem tych dwóch cech. Nie była już przecież mała dziewczynka, której wstyd było za swoje potrzeby, jednak daleko jej było od wskoczenia Mistrzowi Eliksirów na kolana. Może gdyby wymagała tego misja, zgodziłby się na powtórkę...

Snape siedział w swoim głębokim fotelu, w dłoni trzymał kieliszek wina i delikatnie wprawiał je w ruch. Myśl powrotu do dawnych zadań i próby przeżycia na dwóch frontach wprawiały go w zły nastrój. Myślał o tych wszystkich czarodziejach, których przez lata swojej drogi u boku Czarnego Pana musiał torturować, zabijać i przesłuchiwać. O litrach krwi na jego rękach i trzasku łamanych kości pod wpływem Cruciatusa. Jego ciało mimowolnie przeszedł dreszcz. Jego mroczna strona czuła ekscytację na myśl o nowych zabawach i rozlewie czarodziejskiej krwi. Nie lubił tego uczucia. Ogarniało go jak trucizna, powoli wlewająca się w żyły, wypełniała go całego i przejmowała kontrolę. Wiedział jak ciężko jest utrzymać to na wodzy, jak trudnym jest powstrzymać mroczna część siebie od przejmowania kontroli, jednak pamiętał ten błogi stan zapomnienia, kiedy zatracał się w mordowaniu i służeniu Czarnemu Panu. To są konsekwencje zatapiania się w Czarnej Magii, wchłaniania jej całym sobą i braku kontroli nad przyjmowana treścią. Jego rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.

- Mówiłem Ci Charles, że masz nie przychodzić bez zapowiedzi. – warknął Snape i otworzył drzwi. Pomylił się jednak, bo za drzwiami stała brązowowłosa Gryfonka. – Co tu robisz, Granger? Mam Ci odjąć punkty? - stanął na przeciwko niej. Był wyższy, jednak jej wysoko uniesiona głowa sprawiała, że mógł spojrzeć jej w oczy. 

- Nie przychodzę do Ciebie jako uczennica, Severusie. Tylko jako kobieta. – przepchnęła się między nim a framugą drzwi.

- A ja nie jestem twoją przyjaciółką, nie znam się na waszych rozterkach. – Snape zatrzasnął drzwi i spokojnie wrócił na swój fotel. Rozsiadł się wygodnie, jego koszula była rozwiązana i odsłaniała część blizny na klatce.

- To nie o to chodzi. Zresztą, widywałeś mnie w moich najgorszych momentach i wtedy nie słyszałam marudzenia o nie byciu moją przyjaciółką. Przychodzę z innym problem, i chyba tylko ty możesz go rozwiązać. – Kobieta zrzuciła z siebie wierzchni szatę i spokojnym krokiem podeszła do mężczyzny w fotelu. W jej oczach błyskał delikatny płomień, policzki zaszły czerwienią. Snape zrozumiał sytuację szybciej, niż sam by się tego po sobie spodziewał.

Przyciągnął ja do siebie i zanurzył twarz w jej szyi. Ciche westchnienie utwierdziło go w tym przekonaniu, a ciężar jej ciała na swoich kolanach przypieczętował jego decyzję. Poczuł jak jej dłonie wsuwają się pod jego koszulę, a paznokcie wbijają się w jego boki. Mruknął przeciągle i złapał za pasek jej spodni.

- Tylko bez gry wstępnej, Severusie. – szepnęła koło jego ucha i chwyciła zębami skórę na jego ramieniu. Głębokie warknięcie sprawiło, że omal się nie rozpłynęła, a jej biodra zaczęły poruszać się w rytm jego oddechu.


Severus złapał ja w pasie, wstał i przewrócił na fotel. Odpiął pasek jej spodni i odrzucił je. Ciemna strona jego duszy właśnie podskakiwała z radości, chcąc więcej i ciesząc się z obrotu sytuacji. Wiedział, że pozwala sobie na zbyt dużo, że jutro będzie tego żałował, a jad który rozprzestrzeniał się po jego żyłach właśnie skończył obieg i wypełnia go całego. Jej ciało zadrżało po pierwszym pchnięciu, a z ust wydobył się cichy jęk. Pchnął mocniej i wplątał dłoń w jej włosy, zaciskając pięść. Jej koszula rozpięła się gdzieś w trakcie zmiany pozycji, a jej podwinięte rękawy ukazywały wstęgę przed łokciem. Katem oka widział, jak wąż na jego przedramieniu leniwie przesuwa się między otworami czaszki, a jego łuski błyszczą, odbijając światło świec. Wpił się w wargi kobiety i zacisnął mocniej pięść na jej włosach.

   Hermiona stała plecami do mężczyzny i zaciągała się papierosem. Na jej nagich udach płomień świecy zakrzywiał się na każdej niedoskonałości. Blizny po kilku bitwach i klątwach nie były łatwe do zakrycia. Za każdym razem kiedy je widziała czuła do siebie obrzydzenie i miała ochotę zakryć je nowymi. Choć wydawało się to błędnym kołem, to działało na moment, a to było to, czego potrzebowała żeby uspokoić myśli. Snape sznurował swój koszulę i jednym łykiem dopił wino.

- Severusie... może moglibyśmy... - jej głos załamał się na chwilę, a on odsunął włosy z jej karku. Zębami przesunął po jej szyi i szepnął do ucha.

- Tak, moglibyśmy robić to częściej. – jego demony podskakiwały radośnie, krew buzowała w żyłach, a mrok zalewał jego spokojny umysł.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 02, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

HG/SS Pech tak chciał - PRZENIESIONE Z "KindeOfTrouble"Where stories live. Discover now