Rozdział 11

70 4 2
                                    

Dzisiaj był pierwszy dzień wiosny, więc Bartek jakoś niechętnie się wybierał do pracy. Ja miałam dzisiaj nocny dyżur, więc cały dzień mogłam przeleżeć w łóżku.
Bartek miał dzisiaj na dziewiątą, więc zdążyliśmy się jeszcze zobaczyć. Kiedy weszłam do kuchni w szlafroku, on siedział przy stole i dopijał kawę.
- Dzień dobry - przywitałam się ziewając
- Dzień dobry - odpowiedział - Zazdroszczę ci
- Czego? - zmarszczyłam brwi i włączyłam express, opierając się o blat i wyciągajc.
- Tego, że jesteś teraz w szlafroku i możesz się wylegiwać cały dzień - wyjaśnił
- No tak, ale ty wieczorem będziesz leniuchował, a ja będę musiała iść do pracy- odpowiedziałam
- No, może i jestem na lepszym miejscu - odparł w zadumie - Dzisiaj jest pierwszy dzień wiosny, połowa uczniów nie przyjdzie. O ile w ogóle ktoś przyjdzie. Będę siedział albo w swojej klasie albo w pokoju nauczycielskim i się nudził
- To może - wzięłam kawę z expressu - Wpadnę do ciebie
- I co będziemy robić? Będziemy się razem nudzić? - uniósł brwi, a ja wygięłam dolną wargę. Moglibyśmy się całować przemknęło mi przez myśl, ale bałam się powiedzieć to na głos.
- Wiesz w dwójkę zawsze raźniej - wzruszyłam ramionami
- Jak chcesz to wpadnij, jak już się wyleżysz - powiedział - Tylko nie w szlafroku, jestem nauczycielem muszę dawać przykład
- Aha, czyli nie będę mogła znowu trochę zaszaleć i dać jakąś scenkę? - zaśmiałam się, a on pokręcił głową i pogroził mi palcem.
- Igrasz sobie
Dopił do końca kawę i pozbierał się, żeby wyjść. Stałam naprzeciwko drzwi, kiedy je otworzył i już chciał mi pomachać i rzucić zwykłe cześć, kiedy dostrzegłam sąsiada od grzejnika, który przyglądał się nam i czekał aż Bartek się odwróci, żeby posiedzieć mu dzień dobry. Natychmiast rzuciłam się trzydziestolatkowi na szyję i pocałowałam ku jego zdziwieniu.
- Pan z naprzeciwka stoi i patrzy się na nas - wyszeptałam mu między pocałunkami, a Bartek jedną rękę, którą miał wolną, bo w drugiej trzymał torbę z laptopem, przyciągnął mnie do siebie i czule pocałował. Oderwałam się od niego delikatnie przeciągając pocałunek.
- Miłej pracy, kochanie - powiedziałam głośno, żeby sąsiad i starsza sąsiadka, która akurat wchodziła po schodach do mieszkania obok usłyszała.
- Dziękuję, żono. Miłego dnia - odpowiedział Bartek i puścił do mnie oko. Odwrócił się do wyjścia i udał, że dopiero zobaczył sąsiadów - Witam państwa - ukłonił się i poszedł
- Dzień dobry panu, dzień dobry - uniósł czapke nasz sąsiad w geście powitania. - Widzi pan jaki skarb ma w domu - westchnął sąsiad
- Jak tak dba o żonę to zasłużył na taki skarb - dodała starsza kobieta i próbowała otworzyć zamek, ale zablokował się jej.
- Pani zaczeka, pomogę - zaoferowałam się i wyszłam na korytarz w samym szlafroku. Było trochę zimno, fakt.
- O dziękuję, bardzo pani miła - uśmiechnęła się kobieta, a wtedy usłyszałam kroki Bartka.
- Oszalałaś, skarbie? - zapytał lekko zdenerwowany
- Ty nie poszedłeś? - zdziwiłam się
- Zapomniałem kluczy od auta i widzę, że całe szczęście. Jesteś w samym szlafroku Blanka, a pod nim masz tylko bieliznę. Szoruj do domu, bo będziesz chora! I komu ja to mówię, jesteś przecież lekarzem.  Wystarczy, że wczoraj zmarzłaś przez to ogrzewanie. Zadzwonię dzisiaj do właściciela budynku,  - mówił i wprowadził mnie z powrotem do mieszkania. Wydęłam wargi i wzięłam jakąś jego bluzę wiszącą na wieszaku. Otuliłam się nią i stałam w drzwiach. Sąsiad bardzo dokładnie mnie obejrzał, chyba liczył że zobaczy jakiś skrawek bielizny. Swoją drogą, skąd Bartek wiedział co mam pod szlafrokiem.
- Ja pani pomogę - zaoferował się Bartek i odłożył swoją torbę, wziął kluczyk od kobiety i zaczął kręcić w zamku.
- No taki mąż to skarb - westchnęła kobieta i spojrzała na mnie
- A grzejnik się przydał? - zapytał nagle sąsiad, który stał obok windy
- Tak, tak. Dziękujemy bardzo - pokiwałam głową
- Służę pomocą - uśmiechnął się
- Kochaniutka - zaczęła starsza kobieta, kiedy Bartek wciąż walczył z jej kluczem - Twój mąż wspomniał, że jest pani lekarzem
- Tak - uśmiechnęłam się
- A jakiej specjalności można wiedzieć? - podeszła bliżej mnie
- Od serca, moje już uleczyła - odezwał się Bartek żartując, a ja zmierzyłam go wzrokiem
- Tak, to prawda. Jestem kardiologiem
- O to cudownie! Bo mam właśnie problemy z sercem - zaczęła
- Udało się! - zawołał Bartek - Może pani wejść, a na przyszłość proszę zmienić zamek, bo ten już jest zużyty - odparł i podszedł do mnie. Wziął swoją torbę na laptopa, podałam mu jeszcze kluczyki, a on nachylił się i szepnął mi do ucha
- Lubię jak chodzisz w moich bluzach - uśmiechnęłam się do niego i pomachałam. Zaraz za nim zamknęłam drzwi i zajęłam się sobą.

Zjadłam swoje śniadanie, ubrałam się i pojechałam do szkoły. W drodze dostałam SMS, że większość uczniów poszła na wagary, a on siedzi sam w klasie i sprawdza wypracowania. Napisałam mu, że już jadę i minęłam kolejną ulicą, zatrzymałam się koło cukierni i kupiłam kawałek ciasta. Wróciłam do samochodu i za dwoma skrzyżowaniami byłam na miejscu. Wysiadłam z samochodu biorąc torebkę i ciasto, i pewnym krokiem udałam się do szkoły. Świeciło dzisiaj słońce, wiał delikatny ciepły wiaterek, więc idealna pogoda na wagary. Też czasem chodziłam, głównie w pierwszy dzień wiosny, ale miło to wspominam. Weszłam do szkoły i od razu poszłam do jego klasy. W budynku panowała cisza albo była jakaś lekcja i część, która przyszła się czegoś uczyła albo po wiadomości od Bartka reszta klas również wyfrunęła na wagary i nie było nikogo poza nauczycielami. Zapukałam do jego klasy i kiedy usłyszałam proszę, weszłam do środka. Bartek siedział przy biurku i sprawdzał rozprawki uczniów. Zobaczył mnie i się uśmiechnął.
- Co mi tam niesiesz?
- Skąd wiesz, że dla ciebie? Może sobie kupiłam - wzruszyłam jednym ramieniem i podeszłam do niego.
- Bo nie zjesz aż tyle - zajrzał do pudełka - Mm z bitą śmietaną i kremem, moje ulubione
- Tak myślałam jak zobaczyłam ilość kremu - zaśmiałam się - Masz jakąś łyżeczkę albo dwie?
- Mam jedna - wyjął ze swojego kubka, który stał na oknie - Chyba starczy, co?
- Pewnie - odpowiedziałam i zdjęłam swój płaszczyk, a on poszedł obmyć łyżkę do zlewu przy końcu tablicy. Wrócił do mnie i zrobił duże oczy. Ubrana byłam w beżową obcisłą sukienkę, czarne rajtuzy i jasne botki. Włosy rozpuściłam i lekko pofalowałam.
- Miałaś nie szaleć ze scenami - odpowiedział i wziął pudełko, zrobił miejsce na biurku i postawił je, a sam usiadł na swoim fotelu. Ja natomiast usiadłam na skraju biurka.
- Przecież nie szaleje, a poza tym nikogo nie ma - odparłam. Bartek wziął kawałek ciasta i zjadł, a potem dał spróbować mi. Muszę przyznać, że jeszcze się nie karmiliśmy nawzajem. Ciasto było pyszne, a z jego ręki smakowało jeszcze lepiej.
- Trochę się ubrudziłaś - śmiał się, kiedy skończyliśmy ciastko
- To jak mnie karmisz ? - roześmiałam się - Wytrzyj teraz - poleciłam i nastawiłam swoją buzię zamykając oczy. Chyba wziął chusteczkę, bo słyszałam jak otwiera opakowanie i delikatnie dotknął moich warg. Chwilę musiał się przyglądać, bo nie czułam, żeby wycierał mi ten krem. Po chwili jego wargi znalazły się na moich. Wcale mnie to nie zaskoczyło, wręcz przeciwnie. Miałam cichą nadzieję, że to zrobi. Oddałam pocałunek natychmiast go pogłębiając, a on przyciągnął mnie bliżej siebie na biurku. Oplotłam go swoimi rękami i wędrowałam po jego plecach. Wplótł jedną rękę w moje włosy, a drugą przyciągał mnie do siebie. Przesunął wszystko z biurka i pochylił się nade mną tak mocno, że musiałam jedną ręką oprzeć się, żeby nie upaść całkiem na biurko. Całował mnie namiętnie jakby czekał na to tyle czasu. Wyczułam w nim więcej odwagi i pewności siebie. Każdy kolejny pocałunek był bardziej namiętny i fascynujący. Czułam się jakbym była unoszona nad taflą lodu w tanecznym piruecie. Przygryzł moją wargę, żebym dała mu większy dostęp i z podekscytowaniem czekałam na ciąg dalszy. Chciałam go więcej. Chciałam go jeszcze mocniej całować. Przyciągnęłam go bliżej siebie za szyję i wtedy poczułam jak zniża swoje wargi na moją rzuchwe, a potem szyję. Poczułam przyjemny dreszcz i odchyliłam głowę dla lepszego efektu. Jedną ręką trzymał mnie za kark, a drugą opierał się nade mną. Ta chwila była cudowna, czekałam kiedy wróci do moich ust, a kiedy wrócił oddałam pocałunek ze zdwojoną mocą.
- Ekhem - usłyszałam nagle i oderwałam się od niego jak poparzona. Odwróciłam się zawstydzona i dostrzegłam sylwetkę jakiegoś mężczyzny - Przyszedłem pana powiadomić, że jeżeli nie ma pan nic pilnego do zrobienia to proszę iść do domu. Bo wszyscy uczniowie poszli na wagary, ale widzę, że powinien pan wrócić do domu - powiedział surowym, ale z lekkim śmiechem głosem.
- Przeprasza...my - wydukał Bartek - Oczywiście, już się zbiera... My - dokończył i mężczyzna wyszedł. Chyba to był ten dyrektor co go wtedy nie było. Pewnie był na studniówce, ale go nie pamiętam. Może dobrze, że nam przerwał. Ten pocałunek prowadził w złą stronę. Potem bym miała wyrzuty sumienia. Zresztą i tak je mam cały czas. Nie pamiętam, kiedy rozmawiałam z Nikodemem. Kompletnie nie ma dla mnie czasu.
Zebraliśmy wszystkie rzeczy z Bartkiem i poszliśmy do naszych samochodów, żeby wrócić do domu.
Po wejściu do mieszkania milczeliśmy. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. W głębi duszy tak naprawdę chciałam kontynuować co zaczęliśmy w szkole. Wiedziałam jednak, że mi nie wolno. Nam nie wolno. To przyjaciel mojego narzeczonego. Właśnie, ja mam narzeczonego. Nie mogę go zdradzić za parę miesięcy bierzemy ślub.
Właśnie! Muszę zacząć wszystko przygotowywać.


~~~~~~
Hej!
Dziś środa, więc wlatuje rozdział!!
Podoba Wam się?
Choć trochę?
Czy ktoś czyta? Czy ktoś komentuje? 🙄🙄🙄
No nic. Do następnego ! 👋
Pozdrawiam i całuje Nataly :) :*

Wybór SercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz