Stałam właśnie przed lustrem. W mojej granatowej sukience i dopasowanych szpilkach. Miałam rozpuszczone pokręcone włosy. Specjalnie na tą okazję, mama kupiła nową lokówkę.
- Belly długo mamy jeszcze na ciebie czekać? - usłyszałam głos taty.
- Już schodzę. - odpowiedziałam mu i udałam się w kierunku schodów.
- Wyglądasz prześlicznie córciu. - powiedziała mama tak dumnie, jakbym właśnie szła do ślubu.
Wsiedliśmy do samochodu. Usiadłam z tyłu koło Topper'a. Wyglądał na bardzo szczęśliwego. To pewnie dlatego, że będzie reprezentował nasze rodziny wraz z Sarah. Szkoda, że ja nie miałam powodów do szczęścia.
( Perspektywa Rafe'a )
Staliśmy całą naszą żałosną rodzinką przed domem. Pokazywaliśmy sztuczne uśmiechy i witaliśmy gości, którzy się zjeżdżali. Z kolejnego samochodu, który przyjechał wysiadła moja ulubiona rodzinka. Pan Thornton ze swoją żoną i dziećmi.
Tylne drzwi samochodu otworzyły się, a z nich wysiadła znienawidzona przeze mnie Bella. Muszę przyznać, że kolor granatowy bardzo pasuje do jej ciemno brązowych włosów. To, że dzisiaj wyglądała wyjątkowo ładnie nie zmieniło faktu, że wciąż jej nienawidziłem.
Podeszła do nas z rodziną. Ojcowie podali sobie ręce. A ona przytuliła się z Sarah na przywitanie.
- Cześć stary. - Topper wystawił rękę w moim kierunku.
- Cześć. - ścisnąłem jego dłoń. Potem on podszedł do mojej siostry, a mi zostało przywitanie się z Bellą. Spojrzałem na nią. Ona też na mnie patrzyła. Po chwili Sarah złapała ją za rękę i w trójkę weszli do środka.
( Perspektywa Belli )
Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Obiecałam mamie, że będę miła, ale naprawdę nie chciałam się z nim witać. Na szczęście ocaliła mnie Sarah, która pociągnęła mnie za rękę i weszliśmy do środka.
Wszyscy zasiedli do stołu. Podano posiłek, a dorośli jak zwykle gadali o interesach. Strasznie się nudziłam. Po chwili Topper z Sarah wyszli na dwór, żeby pospacerować przy zachodzie. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Dorośli nie zwracali na mnie uwagi, więc wykorzystałam to i wyszłam z pomieszczenia.
Musiałam chwilę odetchnąć. Usiadłam na schodach i schowałam twarz w rękach.
- Posuniesz się czy mam cię zdeptać? - zapytał się o dziwo spokojnie znajomy mi głos.
- Dopiero co chciałeś mnie zabić, więc na twoim miejscu wybrałabym opcje zdeptania mnie. - podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka.
- Daj spokój, nie mam na to czasu. Wstawaj. - nakazał mi szatyn.
- Rafe dlaczego jesteś znośny? Co się z tobą dzieje? - powiedziałam prześmiewczo.
- Obiecałem to ojcu. - chłopak wyciągnął rękę w moim kierunku. - Wołają nas do zdjęcia, twój tata prosił żebym cię przyprowadził.
- Poradzę sobie. - odsunęłam od siebie jego rękę i wstałam. Chłopak poprostu ode mnie odszedł. Udałam się tam, gdzie mówił.
Kiedy weszłam do pokoju wszyscy byli już ustawieni. Tata wskazał mi ręką, że mam do niego podejść. Oczywiście nasze dwie rodziny ( Thornton'owie i Cameron'owie ) stały na samym środku zdjęcia. Topper obejmował ręką talię Sarah, jako symbol zjednoczenia naszych rodzin. To wszystko było takie cholernie sztuczne. Tak naprawdę nikt z nas za sobą nie przepadał.
Po zrobieniu zdjęcia wszystko wróciło do normy. Dorośli wrócili do tematu interesów, Topper siedział z Sarah w jej pokoju, a ja dalej się nudziłam. Wyszłam na dwór i usiadłam na pomoście, żeby pooglądać nocne niebo.
- Ładne prawda? - ktoś usiadł tuż koło mnie.
- Prawda.
- Czasem lubię posiedzieć sam i popatrzeć w gwiazdy. Czuję, że one jedyne mnie rozumieją. Pomaga mi to się uspokoić. - powiedział chłopak patrząc ku górze.
- W czym niby mają cię rozumieć? - zaczęłam się go dopytywać. Chłopak tylko lekko się uśmiechnął.
- We wszystkim. Nigdy mnie nie oceniają, tak jak robią to inni. Nawet ty Belly.
- Rafe, chyba pierwszy raz nazwałeś mnie tak zdrobniale. - zdziwiłam się chłopak natychmiast wstał.
- Pierwszy i ostatni. Masz rację, to dziwne. - chciał odejść, ale złapałam go za rękę i zatrzymałam.
- Dzisiaj musimy się lubić. Jutro wszystko wróci do normy i znowu będziemy najgorszymi wrogami. Może wykorzystamy jakoś ten wieczór i zrobimy coś razem? Wiem, że to głupie, ale strasznie mi się nudzi.
- Skoro tak, to widać, że jesteś jeszcze niedojrzała. Chociaż jak na 16-latkę i tak jesteś bardzo odważna. - uśmiechnął się ciepło. Było to strasznie dziwne uczucie, tak normalnie z nim rozmawiać. - Nie boisz się mnie.
- Czemu mam się ciebie bać? Bo jesteś 3 lata starszy? Daj spokój Rafe, bądźmy poważni. Nie byłbyś w stanie niczego mi zrobić. - odwzajemniłam jego uśmiech.
- Muszę przyznać, że kiedy nie zachowujesz się tak gówniarsko, jesteś naprawdę znośna.
- Ty też jesteś znośny, dopóki nie jesteś totalnym dupkiem. - zaśmiałam się. - Chociaż jutro wszystko będzie jak dawniej.
- W takim razie słuchaj uważnie, bo nigdy więcej tego nie usłyszysz. Ładnie dzisiaj wyglądasz. - powiedział chłopak, na co ja zrobiłam duże oczy.
- Dziękuję. Ty też wyglądasz nienajgorzej. - powiedziałam żartobliwie.
- Belly, co zrobiłaś z tym workiem? - przerwał nagle ten miły klimat.
- Zawartość spłynęła rurami w twojej łazience.
- Nie wierzę, że spuściłaś to w kiblu. Wiesz ile za to dałem? - podniósł ton głosu.
- Mam to gdzieś. Właściwie to powinieneś być mi wdzięczny, że pozbawiłam cię tego gówna.
- Aha dobrze czyli wszystko wraca do normy. Dalej zachowujesz się jak gówniara. - wkurzył się chłopak.
- A ty dalej jesteś ćpunem. Widzisz Cameron, żadne z nas nie potrafi długo udawać kogoś kim nie jest. - powiedziałam i chciałam odejść kiedy chłopak dodał.
- Jesteś mi winna kasę, za to co poszło w ścieki.
- Chyba sobie żartujesz. Nie dam ci ani grosza. - powiedziałam zostawiając go tam samego.
______________
Oto kolejny rozdział
Mam nadzieję, że się podoba,
Jeśli tak to zostawcie gwiazdkę, bo to
Bardzo motywujeDzięki za przeczytanie :)
CZYTASZ
ASSHOLE || Rafe Cameron
FanfictionHistoria Belli Thornton, 16-letniej siostry Topper'a Thornton'a i największego wroga Rafe'a Cameron'a. Nienawiść, miłość, morderstwa. Co się stanie gdy to wszystko połączy się w jedno? Czy da się kochać kogoś, a jednocześnie chcieć wyrwać mu wszystk...