Piątek przed egzaminem

56 5 45
                                    

Dzień zaczął się jak każdy inny, rodzinne śniadanie, pogawędki, przypominanie o egzaminach. Nie było by w tym nic szczególnego gdyby ten dzień potoczył się w szkole jak każdy inny to znaczy, że zaczynał lekcje, starał się zrozumieć, uciekał na przerwach w mało zatłoczone miejsca gdzie mógł powtórzyć temat by go zrozumieć lub odrobić zadanie domowe na następną lekcje jeśli nie chciało mu się tego robić w domu. Niby wszystko szło jak zawsze, lecz po drugiej lekcji na dziesięciominutowej przerwie, gdy dochodził już do schodów, z których nikt nie korzysta został śledzony przez grupę chłopaków w jego wieku.

↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓

— Zatrzymaj się, lamusie. — Usłyszał za sobą bardzo znajomy mu głos. Nie posłuchaj, udał, że nie słyszy. Nie chciał słyszeć. Wiedział, że to mógł być jego błąd i się nie mylił. Chwilę później został wepchnięty brutalnie na ścianę gdzie prawie rozbił sobie głowę, lecz na jego szczęście zdążył podeprzeć się rękami.

— Czego chcesz, Szymon? — Odwrócił się do grupy chłopaków. W tym momencie przełknął ślinę ze strachu w charakterystyczny sposób. Postanowił jednak grać niewzruszonego.

— Przywitać się. Oraz zapytać czy już przeleciałeś swojego ojczulka. — Dodał po chwili starając się nie śmiać w przeciwieństwie do swojej bandy przyjaciół.

— To mój tata, nie mógłbym, to obrzydliwe! — Wkurzył się. Chciał jak najszybciej opuścić to miejsce. Domyślał się jak może się skończyć cała ta sytuacja.

— Widać jak cię traktuje, tak się nie zachowuje ojciec, a kochanek. — Wmawiał mu.

— A co może zazdrosny jesteś? — Dookoła można było słyszeć "uuu" na mocny zwrot. Postanowił, że jeżeli ktoś ma zostać upokorzony to tylko blondyn.

— Nie. — Skrzywił się.

— Przyznaj, że jesteś zazdrosny, Szymon. Mój tata mnie kocha i zrobił by dla mnie wszystko, a twój? Nie próbował cię przypadkiem oddać do okna życia? — Zbliżył się by stanąć z wyższym twarzą w twarz. Wszyscy ustawili się dookoła nich zacięcie oglądając kłótnie chłopaków.

— Tak myślisz? Mój przynajmniej nie ukrywa przede mną papierów adopcyjnych jak twoi rodzice. —

— Właśnie się przyznałeś, że jesteś adoptowany. — W pomieszczeniu było słychać śmiech.

— Zamknąć się! — Krzyknął. — Nagrabiłeś sobie. — Zaczął się brunetem. Blondyn z łatwością położył na łopatki bruneta. To było pewne, ćwiczył dłużej od niego plus trenował boks. — I jedyną osobą, która jest adoptowana w tym pomieszczeniu to jesteś ty. — Opuścił miejsce, a zaraz za nim jego przyjaciele. Kuba zwijając się z Bólu brzucha od kopnięta oraz trzymając się za krwawiący noc próbował się podnieść z ziemi. Miał nadzieje, że nie będzie musiał trafić do szpitala. Zgarniając plecak spod ściany udał się do łazienki. Wytarł krew chusteczkami drugą ręką trzymając na brzuchu. Wziął na zapas papier i pognał do klasy. Było już z dobre dziesięć minut po dzwonku co sprawiało spóźnienie gwarantowane. Wszedł do klasy przepraszając za spóźnienie tłumacząc się, że był u pielęgniarki. Nauczycielka uwierzyła i wpisała mu obecność.

↑↑↑↑↑↑↑↑↑↑↑

Po powrocie do domu nie zastał nikogo, więc odetchnął. Nie musiał się tłumaczyć z tego co się stało na tą chwilę. Zaniósł plecak do pokoju od razu maszerując do łazienki. Wodą utlenioną oczyścił rany na nosie. Ból przestał być taki intensywny z czego się cieszył, bo znaczyło to, że nos nie był złamany, a okaleczony. Zawsze mogło być gorzej, jednakże fioletowy odcień w tych okolicach nie wyglądał najlepiej. Od razu było widać, że coś musiało się stać. Lustro było za wysoko by zobaczyć na to co się stało na brzuchu więc gdyby okazało się być potrzebne wziął ze sobą bandaż, waciki i płyn do nasączenia łagodzący siniaki i ból z nimi związany. Podwinął koszulkę stojąc przed szafą z wielkim lustrem w pokoju swoich rodziców przypominając sobie słowa Szymona. Odrzucił jednak te myśli, choć dalej ciekawość go zżerała. Na ciele chłopaka pod żebrami ukazała się duża żółto fioletowa plama. Delikatne dotknięcie powodowało ból. Starannie i powoli założył sobie opatrunek by choć minimalnie załagodzić obolałe miejsce. Gdy skończył już nie mógł się powstrzymać i zaczął przeglądać szafki. Ufał im i był pewny, że nie znajdzie nic co by wzbudziło jego podejrzenia, lecz dla własnego spokoju musiał sprawdzić. Nie znalazł nic szczególnego, rachunki, listy z banku z jakimiś promocjami, papiery potwierdzające kupna różnych akcesoriów znajdujących się w domu, książeczka zdrowia, a w niej natknął się na coś czego w ogóle się nie spodziewał.

— Jestem adoptowany?.. —

→→→→→→→→→→→

~ZasterForLive
~680 słów

My dad is getting hot || zasterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz