Rozdział chyba 6

16 1 3
                                    

POV: Yuta

Wbiegłem do pokoju za Jejunem, Moimi gałami próbowałem namierzyć mego skarbeczka uwusia. Moje oczyska zatrzymaly sie na widoku kamienia wbitego w kolano mego misia.

Zaczalem do niego biec teleportowalem sie do niczego w ciagu 5h. NAGLE wszystkich nas wybombilo w powietrze ciało Sana zmienilo sie w poteznego motyla o ksztalcie plaskiej ziemi z glowa osła i rzadlem osy na dupie. Byłem w szoku, gdy z jego łona wyłonił sie mały Rhamphorhynchus z nogami jak u węża.

-MÓJ SYN TO MÓJ SYN CHŁOPAKI KURWA PATRZCIE- krzyczalem jak na dumnego krzewa przystalo, 6lat temu w przedszkolu na dywanie ściana z paprotka opowiadaly mi historie o tym jak Raskolnikow wraz z Cya szli chodnikiem i Ryszard wpadł pod auto, ale jedząc krupnik od Ivana moj brat zwrocil książkę, ktora spłodził z Patroklesem, sądzę ze ich przepowiednia wlasnie sie spelnila i rowniez kocham padalce.

-Podszedlem do malego Rhamphorhynchus, gdy ten opadl wraz z Sanem na trawe wbiłem mu miecz wyjety z cycków joohoneyeogo i wbiłem mu prosto w nosek. Następnie wsadzilem mu w rane czosnek z trawą i wsadzilem do zmywarki. po upieczeniu sie cynamonki posadzilem w konewke na samym szczycie wulkanu.

- Sadze ze nazwiemy cie...

Yuta Oppa - YutSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz