VI. Jesień

226 13 0
                                    

Wanda pov:

Wstałam rano myśląc co będę dziś robić, misji żadnej nie miałam dlatego zostało mi dużo czasu dla siebie. Spojrzałam na zegarek, szósta rano. Stwierdziłam że pójdę pobiegać więc dałam Y/n szybkiego całusa w policzek zważając na to że Jeszcze spala a ja nie chciałam jej obudzić.

Gdy wróciłam jak zwykle zastałam ją na moim łóżku,. czytająca moją książkę. Chyba zacznę jej kupować hurtowo książki skoro narzeka że sowich nie ma, a moje są świetne.

- Wiesz co?

- Co? Czytam książkę, nie przeszkadzaj mi-

Przerwałam jej wypowiedź pocałunkiem, jej usta są tak miękkie i delikatne że mogłabym wykonywać ta czynność w każdej możliwej chwili.

- Kocham cię - odpowiedziała uśmiechając się i znowuż wracając do lektury.

Zaśmiałam się pod nosem, czasem zastanawiałam się co kocha bardziej, mnie czy książki.

Jestem w związku z Y/n od dwóch tygodni choć przez większość czasu czuję jakby nie były to minione tygodnie lecz przynajmniej dwa lata. Stwierdziliśmy że nie chcieliśmy jeszcze dzielić się tą wiadomością z innymi dlatego wiedział o tym tylko Steve, Clint i Tasha.

Nie było sensu nie mówić tego Nat skoro ona i tak dowiedziała by się o tym od Clinta prędzej czy później. On i ona to takie papużki nierozłączki które zawsze mówią sobie co wiedzą i co myślą.

Zeszłam do kuchni i zastałam tam Natashę z Clintem którzy jak zawsze o czymś zawzięcie dyskutowali, już bałam się zapytać o co, ich pomysły są czasem tak nieobliczalne że nie mam pojęcia skąd się biorą.

- Cześć - zagadnęłam ich na co Clint jak zawsze się rozpromienił

- Właśnie o tobie rozmawialiśmy

- I o Y/n - dodała Nat

- Tak, i o Y/n, mamy pomysły na imiona dla waszych dzieci - pochwalił się z entuzjazmem 5-letniego dziecka

- Mam ci mówić jak bardzo idiotyczny jest ten pomysł i najprawdopodobniej się nie spełni? - zaczęłam na co oboje mi przerwali

- Aczkolwiek jeżeli się zdarzy możemy wybrać imiona? - zapytali niemal jednocześnie

- Czy wy jakąś pierdolniętą telepatią się posługujecie?

- Ej bez takich, odzywaj się młoda - wtrącił Steve który akurat w tym momencie wszedł do pomieszczenia

- I tak już sobie stąd idę - odparłam i zaczęłam zbierać się do wyjścia po czym dodałam - i tak, pozwalam wam wybrać imiona

Ostatnie co widziałam wychodząc z pokoju to zdziwioną minę Steve'a który nie rozumiał o co mi chodzi z tymi imionami.

~~~~~~~~~

Biegnąc wśród jesiennych drzew rozmyślałam nad wszystkim co mnie dotąd spotkało. Piękne, kolorowe liście mieniące się w świetle nisko zawieszonego słońca pomiędzy wiekowymi pniami dębów i kasztanów sprawiały że czułam wewnętrzną harmonię.

Poczułam buzujący telefon w kieszeni, dzwonił Stark który powiedział że widzi się z każdym w przeciągu pięciu minut w pokoju głównym. Nie miałam nic innego do zrobienia niż użycia moich mocy, w innym wypadku gdybym nawet biegła dotarła bym tam za co najmniej pół godziny.

- Cześć - witałam się z wchodzącymi do pomieszczenia Sam'em i Buck'im - widzieliście Y/n?

- Pewnie jest w swoim pokoju, zaraz tu przyjdzie - odparł Sam - a co? Polubiłyście się w końcu?

- Ta, śmieszny jesteś

Niedługo potem wszyscy wliczając Y/n byli na zebraniu i słuchali Starka. Całe szczęście byliśmy przy stole a ja siedziałam koło Y/n dzięki czemu mogłam ją trzymać za rękę tak aby nikt tego nie widział. Niepokoiło mnie jej zachowanie, wydawała się... taka nieobecna.

Po skończonym zebraniu wiadomy był już skład drużyny na misję. Ja tym razem w niej nie miałam uczestniczyć lecz Y/n już tak. Stark wyznaczył również Sam'a Steve'a i Natashę.

Misja miała odbyć się w następnym tygodniu a przewidywany jej czas miał trwać max kilka dni. Przykro mi było że nie mogłam tam z nią iść lecz wszystko było już ustalone więc uznałam że kilka dni bez Y/n nie będzie takie straszne. A może i będzie. Bardzo się o nią martwię choć doskonale wiem że jest wyszkoloną agentką i każda misja dla niej do bułka z masłem.

A jeśli mowa o jej zdolnościach... Nikt oprócz Natashy nie zna jej pełnej przeszłości, wiemy tylko że była w jakiejś organizacji która ją szkoliła. Nie pytałam się jej jeszcze o to lecz muszę przyznać, byłam bardzo ciekawa jej wcześniejszego życia. Ja sama byłam w Hydrze i nie mam z tego okresu zbyt najlepszych wspomnień dlatego uznałam że jeszcze nie pora by się ją o to wypytywać.

Skierowałam się w stronę mojego pokoju, gdzie nadal mieszkałam z Y/n, nie wiem dlaczego jeszcze nikt nie zaproponował nam oddzielnych pomieszczeń lecz jak dla mnie, było to na plus.

- Cześć kochanie... - wchodząc do pokoju miałam nadzieję zostać tam Y/n lecz nikogo nie było.

To dziwne... mogłabym przysiąc że wchodziła do pokoju bo drzwi były uchylone...

Chwilę potem usłyszałam cichy płacz z drugiego końca pokoju, ciemnooka siedziała w fotelu i płakała. Podbiegłam do niej i pocałowałam a następnie przytuliłam.

- Co się stało? - zapytałam, gładząc jej jedwabiście miękkie włosy

- Boję się że cię stracę... - wyszeptała tuląc się do mnie jeszcze bardziej w trakcie gdy jej twarz była wilgotna od słonych łez

- Nie stracisz mnie nigdy skarbie

Uspokajałam ją dopóki nie zasnęła w moich ramionach. Zaczęłam się też zastanawiać jaką przyczyną mógł być ten niekontrolowany wybuch emocji. Y/n nie słynęła z okazywania swoich uczuć, to był drugi raz kiedy widziałam ją w takim stanie. Gdy ją znalazłam omal nie dusiła się własnymi łzami, to był okropny widok jak próbowała zatamować te wszystkie emocje które w sobie trzymała.

Gdy byłam już pewna że zasnęła ostrożnie ją podniosłam i przeniosłam na moje łóżko. Odłożyłam ją i przykryłam kocem a następnie poszłam do łazienki aby się wykąpać. Gdy wróciłam zastałam ją w takiej pozycji w jakiej ją zostawiłam. Położyłam się koło niej, ostrożnie by jej nie obudzić i przytuliłam.

----------

Jeśli rozdział wam się spodobał nie zapomnijcie zostawić ocenki lub komentarza <3


Love is confusing | Wanda Maximofff & ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz