Coraz ciężej jest mi funkcjonować. Od dwóch tygodni spałem tylko może sześć godzin. Nawet kawa mi już nie pomaga. Czuje ogromne zmęczenie, ale mimo prób nie potrafię zasnąć. A jak już mi się udaje na parę minut zdrzemnąć, to mam koszmary. Nie wiem co jest gorsze. Bezsenność, czy realistyczny koszmar.
Kolejną noc siedziałem i pilnowałem tej dziewczyny. Od tamtej sytuacji z kamerą nie odezwała się ani razu. Fury razem ze swoim zespołem nakładali niby jakieś kary na nią. Miała zostać bez jedzenia puki nie powie prawdy. Nie mogłem tak. Po kryjomu dawałem jej jedzenie. Czy naprawdę nikt nie zauważył, że to co jej robią jest złe? Wiem o co jest oskarżona, ale serio? Miałem nadzieje, że chociaż ktoś z Avengers zareaguje. Oczywiście myliłem się.
Zerknąłem na dziewczynę. Chyba nie tylko ja mam zły dzień. Leży wtulona w swoje kolana.
- Dobrze się czujesz? - zapytałem.
Zrobiła się trochę czerwona.
- Potrzebuję iść do łazienki.
Bez namysłu otworzyłem przyciskiem drzwi. Ona powoli wstała i weszła do środka. Mam nadzieję, że się nie rozchorowała, wyglądała na bladą.
Po pięciu minutach wyszła. Miałem wrażenie, że chce coś powiedzieć, ale się boi.
- Coś cię gryzie? Może przyniosę ci coś do picia lub jedzenia? Hmm? - powiedziałem powoli wstając.
- Bo ja... - zaczęła nieśmiało - Mam... Potrzebuję... - spuściła głowę. Wstydziła się.
Kiedy uświadomiłem sobie o co chodzi, sam zrobiłem sie czerwony.
- Zaraz będę - powiedziałem szybko i pobiegłem do góry.
Nie żeby coś, ale nigdy w takiej sytuacji nie byłem, ale słyszałem dużo. Czułem, że zaczynam panikować. Na szczęście obok wieży jest sklep, do którego wpadłem zdyszany. Kompletnie nie znam się na tych comiesięcznych rewolucjach, dlatego zapytałem zawstydzony co ja w sumie mam kupić. Wyszedłem ze sklepu z pięcioma paczkami podpasek i paczka tampo-cośtam. W ostatniej chwili przypomniała mi się sytuacja z Natashą, kiedy to ona miała... No wiecie... Chyba jeszcze nie dorosłem na tyle, żeby był to dla mnie normalny temat. W skrócie dokupiłem jeszcze kakao i tabliczkę czekolady.
Wróciłem do wieży z reklamówkami.
- Zakupy na kolejną noc w lochach? - zapytał ironicznie Barnes. Dobrze, że te reklamówki nie były przezroczyste bo bym się ze wstydu zapaddł pod ziemię.
- Tak jakby - odpowiedziałem i od razu wszedłem do windy by zjechać na dół. Jeszcze by mi tego brakowało, żeby się ze mnie teraz nabijali.
Na dole od razu podszedłem do celi.
- Nie znam się na tym, więc kupiłem takie coś - wskazałem na pierwszą reklamówkę - A tu jest czekolada i kakao. Jak chcesz mogę ci zrobić.
Otworzyłem drzwi i dałem siatki do środka.
- Dziękuję - powiedziała nieśmiało.
Widziałem, że zaskoczyło ją to co dla niej zrobiłem. Wydaje mi się, że to raczej normalna reakcja z mojej strony. Jednak dla niej nie był to zwykły czyn. Widziałem to.
Kiedy ona poszła do łazienki, ja przyniosłem z sąsiedniego pomieszczenia stolik. Dałem go do środka celi i położyłem na nim gorące kakao i książkę.
Czując, że mam coraz mniej siły, zamknąłem celę i wróciłem na kanapę, którą pare dni temu przyniósł mi tu Bruce. Jako jeden z nielicznych zauważył, że nie trzymam się najlepiej. Chciał żebym przyszedł do niego na badania, ale odmówiłem.
Leżąc na plecach patrzyłem się w sufit. Myślałem o wszystkim i o niczym.
- Dziękuję - usłyszałem cichy głos.
Spojrzałem w jej stronę. Usiadła na "łóżku" i piła kakao.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałem.
Słowo "dziękuję" słyszę od niej najczęściej. W sumie to nic innego nie mówi. O nic nie prosi. Na nic się nie skarży. Wydaje się jakby takie życie było dla niej normalne, albo nawet lepsze niż było, co nie za bardzo chciałem dopuścić do swoich myśli.
Moje powieki stawały się uciążliwie ciężkie, dlatego zamknąłem je z nadzieją na spokojny sen.

CZYTASZ
Skrzywdzeni | Clint Barton
FanfictionKiedy wszystko było zwrócone przeciwko niej, on wziął sprawy w swoje ręce. Stara się pomóc skrzywdzonej losem jaki został na nią rzucony. Razem będą odnajdywać piękno w codzienności, starając się zapomnieć o złych chwilach. Czy jednak on da radę? Cz...