6.

7 1 0
                                    

To stało się tak nagle. Czułem jak coraz szybciej bije mi serce. Mogłem coś zrobić. Biegłem, próbowałem biec. Ale coś mną kierowało, kazało robić coś innego. Z każdej strony rozbrzmiewał hałas. Nie potrafiłem określić to coś, ale było za głośne i miałem dość. Nie chciałem tego przeżywać kolejny raz. Krzyczałem. Mimo togo, że z całych swoich sił zamykałem oczy, dalej widziałem co dzieje się wokół mnie. Bałem się. Cholernie się bałem. Kolejny raz złapałem oddech, żeby krzyknąć. Zdarłem sobie gardło. Czułem metaliczny posmak krwi. Kolejny raz straciłem kontrolę nad moim ciałem... Zadałem kolejny cios. Nie chciałem się temu poddawać. Moje oczy były mokre od łez, których nie chciałem. 

Usłyszałem dudnienie o szkło. Od razu podskoczyłem. Byłem cały mokry i szybko oddychałem. Znowu miałem koszmar, ale... jakby krótszy. 

Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Dotarło do mnie gdzie jestem i co, a raczej kto wyciągnął mnie z tego chorego snu. Dlaczego za każdym razem musi być taki realistyczny. Wziąłem głęboki oddech i próbując udawać, że wszystko jest okay. Powoli usiadłem na sofie.

- Obudziłem cię? - zapytałam trochę zbyt drżącym głosem. Zaprzeczyła, ale dokładnie wiedziałem, że nie chciała mi zrobić przykrości. - Przepraszam.

- Dlatego nigdy nie śpisz. - Bardziej stwierdziła, niż zapytała. Byłem jeszcze zbyt roztrzęsiony żeby zwrócić uwagę na to, że dziewczyna się odezwała pierwszy raz od dłuższego czasu. 

- Śpię w dzień - odpowiedziałem od razu. 

- Nie... - nie zdążyła powiedzieć, bo zdenerwowało mnie to. Potrzebowałem ciszy.

- Zamknij się! Śpię w dzień! - krzyknąłem zbyt agresywnie i uderzyłem ręką o sofę. Musiałem to rozchodzić. Wstałem i krążyłem po sali.

Kątem oka zauważyłem reakcje dziewczyny na mój krzyk. Od razu dotarło do mnie co zrobiłem. Nie chciałem. Ona w końcu mi pomogła... Tkwiłbym w tym koszmarze jeszcze dłużej. Przetarłem dłońmi twarz, biorąc głęboki oddech.

- Przepraszam... - powiedziałem szeptem, ale tak, żeby mnie usłyszała. - Ja nie chciałem. - Spuściłem głowę. Po chwili jednak spojrzałem w jej stronę. Siedziała na ławie, obtulona kocem. - Nie chciałem.

Teraz czułem się jak ostatni palant. Jeszcze chwile temu przeszkadzał mi hałas, teraz ogarnia mnie przytłaczająca cisza, w której słychać tylko cichy dźwięk działającej lampy. Dotarło do mnie, że zmarnowałem okazję do porozmawiania z dziewczyną. Ona sama chciała coś powiedzieć, a ja przerwałem jej w najgorszy, możliwy sposób - krzykiem. Nie potrafiłem znieść tej ciszy. Wiedziałem, że nie śpi. Nigdy nie leżała na łóżku tyłem do szklanej ściany. Jakby zawsze chciała mieć pod kontrolą to co się dzieje. Teraz też leżała odwrócona w moim kierunku. Poczułem potrzebę wytłumaczenia się, moje wyrzuty sumienia z minuty na minutę coraz bardziej mnie gryzły.

- Mam problem ze snem - powiedziałem niepewnie. - Chyba od dwóch tygodni spałem tylko sześć godzin, teraz już siedem. - Wziąłem głęboki oddech - Ja... nie potrafię... albo nie chcę zasnąć... przez koszmary. I... - coraz bardziej się zacinałem. Nie wiedziałem co tak naprawdę chcę jej powiedzieć i ile mogę jej powiedzieć. Tak naprawdę nikomu o tym nie mówiłem. Dlaczego mówię jej? - Po prostu nie mam siły i ten... Nie chciałem cię przestraszyć i krzyknąć. Nie panowałem nad sobą. 

Wiedząc, że i tak nie dostanę odpowiedzi, wstałem i podszedłem nastawić sobie wodę na kawę. Zapytałem ją czy też by chciała, ale nawet nie kiwnęła głową. Bała się mnie. Straciłem jej zaufanie, które było małe, ale w jakimś stopniu było. 

------------------

- Agencie Barton - właśnie miałem już wychodzić po zebraniu, ale Fury mnie zatrzymał. - Jak idzie sprawa?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 3 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Skrzywdzeni | Clint BartonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz