Rozdział II

52 2 1
                                    

- Nie śledzisz prasy? – zapytał. – A no tak, zapomniałem... - zamyślił się na chwilę. - Lucjusz dostał długi wyrok w Azkabanie, a Narcyza i Draco zmienili stronę. Próbują się wybielić i odkupić winy. Narcyza pracuje w Mungu, a Draco w Ministerstwie, a dokładniej w Departamencie Przestrzegania Prawa.

- Czyli im się upiekło? – zapytała. Pokiwał głową.

- Jak masz pieniądze, to wszystko ujdzie ci na sucho i zrobisz na tym niezłą karierę – stwierdził. – Słyszałem, że Malfoyowi całkiem nieźle idzie i dostaje awans za awansem

- Jest taki dobry, czy płaci im majątkiem rodziny? – zastanowiła się.

- Sam nie wiem, różne rzeczy słyszałem. Ale podobno jest dobry. Powsadzał do Azkabanu wielu śmierciożerców.

- Miał nieco ułatwione zadanie, bo znał to środowisko od wewnątrz – stwierdziła. Choć od pamiętnych wydarzeń minęło pięć lat, dalej w pamięci miała ich wizytę w Malfoy Manor.

Rozejrzała się po Wielkiej Sali. W ich stronę zmierzały roześmiane siostry Patil, a za nimi Seamus Finnigan i Dean Thomas. Choć Hermiona nie miała z nimi jakoś specjalnie zażyłej relacji, wyraźnie ucieszyli się na jej widok. Pogrążyli się w rozmowie o tym, jak komu się ułożyło życie. Przy okazji popijali wino i wznosili przeróżne toasty. Jakiś czas później dołączył do nich Harry. Część osób tańczyła, choć zespół raczej grał spokojne i wolne kawałki. Na parkiecie zauważyła wtulonych w siebie Rona i Cho. Chyba zaakceptowałaby każdą, tylko nie ją. To nie była zupełnie jej sprawa i nawet nie chciała pytać Harry'ego, to jednak coś gdzieś w środku ją zabolało. Nie powinno, przecież to już dawno za nią i on ma prawo ułożyć sobie życie. A raczej – ma prawo tańczyć z każdą i ona nie ma nic do tego.

Przesiedzieli tak przy stoliku prawie całą imprezę – wlewając w siebie przeróżne alkohole i wspominając różne wydarzenia z Hogwartu, zręcznie omijając temat ostatniego roku i wojny. Nikt nie chciał do tego wracać. Po jakimś czasie, jak na zewnątrz zrobiło się już ciemno, Hermiona postanowiła wyjść na zewnątrz się przewietrzyć. Zachwiała się lekko wstając od stołu i to utwierdziło ją w przekonaniu, że potrzebuje spaceru. Wypity alkohol szumiał w głowie i lekko zaburzał jej krok, ale nie przejmowała się tym.

Po chwili znalazła się na Błoniach, a później nogi same poprowadziły ją nad jezioro. Zatrzymała się przy brzegu i spojrzała przed siebie. Pełnia księżyca rozświetlała taflę jeziora, która delikatnie falowała. Było ciepło, a lekki wiatr delikatnie smagał jej twarz. Westchnęła. Lubiła to miejsce. Przez głowę przepływały jej tysiące myśli, które w jakiś sposób łączyły się ze sobą. Myślała o wszystkim – o Hogwarcie, o wojnie, o ucieczce do Francji i porzuceniu magii, o studiach... Nawet nie wiedziała, ile czasu spędziła wpatrując się w falujące jezioro. Usłyszała za sobą zbliżające się kroki i odwróciła się w stronę osoby, która zmierzała w jej stronę. Nie ucieszyła się na widok tej osoby.

- Cześć, Granger – usłyszała głos Malfoya. Nie był taki jak zwykle – drwiący, a jednocześnie traktujący ją z wyższością. Tym razem jego głos sprawiał wrażenie ciepłego. Może to procenty robiły robotę, ale poczuła się dziwnie.

- Cześć, Malfoy – odpowiedziała. Nie miała ochoty z nim gadać.

Stanął obok niej i milcząc wpatrzył się w jezioro, po czym odpalił papierosa. Nie patrzył na nią, ani nie zwracał uwagi. Z jednej strony spodziewała się ataku słownego z jego strony, ale z drugiej – wiedziała że nie miał po co tego robić. Nie było wokół nikogo, komu mógłby tym zaimponować. A może po prostu wydoroślał i obecna pozycja w Ministerstwie wymagała od niego odrobiny kultury?

- Dawno nikt cię nie widział, Granger – odezwał się po chwili. – Pytałem w Ministerstwie, to podobno słuch o tobie zaginął.

- Poniekąd tak – odpowiedziała, nie patrząc na niego. – Ale to chyba nie twoja sprawa, co? – zapytała.

ZapomnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz