Rozdział III

33 3 1
                                        

Otworzyła oczy. Głowa jej pękała. Na studiach nie piła zbyt wiele alkoholu, więc zasadniczo nie znała uczucia kaca. Zamrugała kilkukrotnie i zdała sobie sprawę, że ktoś ją obejmuje. Odwróciła głowę i odskoczyła z przerażeniem.

Draco Malfoy. Jej szkolny wróg. Jak się tu znalazła? Powoli wracały wspomnienia, a ona coraz bardziej miała ochotę uciec. Wiedziała już, że wspólny drink na pojednanie nie był dobrym pomysłem. Jak mogła na to pozwolić, pozbyć się wszelakich hamulców? Przespać się z kimś, kto tyle lat niszczył jej życie? Momentalnie otrzeźwiała. Ubrała się w pośpiechu i złapała za różdżkę, po czym skierowała ją w stronę śpiącego mężczyzny.

- Obliviate – wypowiedziała. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze z planem, miał zapomnieć o minionej nocy, jakby nigdy się nie wydarzyła. Wielokrotnie używała tego zaklęcia – najpierw na rodzicach, zapewniając im bezpieczeństwo. Odwróciła się i wyszła na korytarz. Zamknęła za sobą drzwi i w tym momencie zderzyła się z kimś, kto właśnie przechodził. Spojrzał na nią zaskoczony, a potem spojrzał na napis na drzwiach, które właśnie za sobą zamknęła.

- Hermiona, miło cię widzieć – zaczął.

- Wiktor... - odpowiedziała, po czym urwała. Nie wiedziała, co miałaby mu powiedzieć. W tym momencie, w jej głowie była pustka, choć to nie na siebie rzuciła zaklęcie zapomnienia.

- Wszystko okej? – zapytał. Zauważyła, że jego akcent w ostatnich latach bardzo się poprawił.

- Tak... to znaczy... nie – odpowiedziała. Pociągnęła go za rękę w kierunku jej pokoju. Nie chciała już dłużej być pod drzwiami pokoju, wewnątrz którego działy się wydarzenia minionej nocy.

Wiktor usiadł na krześle przy stoliku, a ona usiadła na łóżku, ukrywając twarz w dłoniach. Płakała – tak po prostu, było to coś, czego potrzebowała. W głowie przewijały jej się wszelakie myśli, które powodowały ból. Powojenna trauma łączyła się z żalem, który po balu rozgościł się ponownie w jej umyśle. Gdyby nie wojna, jej życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Po jakimś czasie się uspokoiła i spojrzała na Wiktora. Wyglądał na zamyślonego.

- Przepraszam – powiedziała.

- Nie musisz przepraszać – odpowiedział ciepło. – Wiem, że coś się stało i że możesz nie chcieć o tym mówić. Każdy potrzebuje czasem płaczu. – Pokiwała głową.

- Co tu robisz? – zapytała po kolejnej chwili milczenia.

- Wpadłem na bal i przy okazji zapytać McGonagall o pracę.

- W Hogwarcie? – zapytała. – Chcesz zostać nauczycielem? – Pokiwał głową. - A co z drużyną? – zapytała zdziwiona.

- Nie słyszałaś? – pokręciła głową. – Wszystkie gazety o tym pisały. Rok temu przegraliśmy z Egiptem w mistrzostwach i zakończyłem karierę. Nie mogłem poradzić sobie z tą presją wygrywania, kiedy wszyscy liczyli, że złapię znicza. Rozczarowałem ich, więc rzuciłem to.

- Życie nie składa się z samych wygranych – powiedziała Hermiona. – Czasami potrzeba porażek, żeby docenić zwycięstwo.

- W tym momencie, nie uważam odejścia za złą decyzję – powiedział. – Pozwoliło mi to spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Całe życie poświęcałem Quidditchowi. Wszystko ustawione pod treningi, ogromna presja i stres. Ale nie da się być przez cały czas na szczycie.

- Ciężko jest żyć, kiedy wszyscy śledzą każdy twój ruch – powiedziała Hermiona. – Ja nie dałam rady – dodała.

- No właśnie, zniknęłaś – powiedział z lekkim wyrzutem w głosie. Pokiwała smutno głową i opowiedziała mu całą historię. O tym dlaczego zrezygnowała z magii i co teraz robi.

Miała wrażenie, że to właśnie takiej rozmowy potrzebowała. Z kimś, kto tak jak ona był na szczycie, a później boleśnie z niego spadł, odsuwając się w cień. Wiktor ją rozumiał i nie kwestionował jej decyzji. Dla niego przegrana była przez pewien czas końcem świata, ale jednocześnie po odejściu odetchnął z ulgą, bo przestał być pod wieczną presją wygrywania. Wszystkie oczy świata magii przestały być zwrócone w jego stronę i śledzić każde jego potknięcie. Artykuły w prasie na jego temat pojawiały się maksymalnie dwa miesiące po odejściu z drużyny i rzuceniu sportu, ale później wszystko ucichło i Wiktor mógł w spokoju zająć się odpoczynkiem. Przez pewien czas pracował w lokalnej bułgarskiej winnicy, która zaopatrywała wiele miejsc, zarówno mugolskich jak i magicznych. Jak mówił, ta praca go odprężała i dawała satysfakcję. Po roku odpoczynku jednak chciał wrócić do Quidditcha – tym razem nie jako gracz, a jako nauczyciel. I choć Rolanda Hooch nie wybierała się jeszcze na emeryturę, miał nadzieję na rozpoczęcie współpracy z Hogwartem. Aplikował również do innych szkół magii – Durmstrangu i Beauxbatons.

Jakiś czas później, oboje chwycili swoje bagaże i udali się do miejsca z którego możliwa była teleportacja. Nie spotkali po drodze nikogo. Reszta gości w dalszym ciągu chyba odsypiała wczorajszy bal, który zakończył się nad ranem. Nikomu nie spieszyło się z wyjazdem – zamierzali wyspać się, a później spędzić wspólnie jeszcze kolejny dzień, bo McGonagall zaprosiła wszystkich również na śniadanie.

Hermiona nie zamierzała dłużej zostawać w zamku. Po prostu już wiedziała, że powrót do magii okazałby się błędem, którego nie chciała popełniać. Francja była miejscem, które jej pasowało, w którym zamierzała spędzić najbliższy czas. Powrót do magii, choć dla wielu oznaczałby fascynujące przygody, dla niej kojarzył się tylko i wyłącznie z bólem. Z bolesnymi i traumatycznymi wspomnieniami, które wciąż wracały. Być może przeciętni uczniowie Hogwartu, którzy nie przyjaźnili się z Harrym Potterem, po prostu przeżyli spokojnie swoją edukację. Byli wychowani wśród magii. A ona po prostu tam nie pasowała, albo nie chciała pasować.

Szła z Wiktorem w milczeniu. W jej głowie przewijały się tysiące myśli i wspomnień, ale nie chciała się nimi dzielić ze swoim towarzyszem, a on to akceptował. Za to go lubiła, że nie potrzebowali wielu słów, a on zdawał się zawsze ją rozumieć. Po dziesięciu minutach znaleźli się na zieleńcu, w którym na czas balu została umożliwiona teleportacja – z zachowaniem wszelkich środków bezpieczeństwa. Od czasu wojny nie było żadnych incydentów, ale kilku śmierciożerców wciąż znajdowało się na wolności – Malfoy nie zdążył ich jeszcze zamknąć.

Stanęli naprzeciwko siebie uśmiechając się. Wiktor objął ją i mocno uścisnął.

- Do zobaczenia – szepnęła. Miała wrażenie, że tym razem to nie są słowa rzucone na wiatr, gdy obiecujecie sobie utrzymywać kontakt, a żadne z was go nie nawiązuje.

Każde z nich teleportowało się w tym samym momencie – Hermiona do domu we Francji, a Wiktor do rodzinnej Bułgarii.

- I jak było? – zapytała mama Hermiony po powrocie. Ta wzruszyła tylko ramionami i odpowiedziała krótko.

- Średnio. - Pani Granger westchnęła ciężko. Miała nadzieję, że córka będzie się dobrze bawić, ale najwyraźniej się przeliczyła. – Nie bawiłam się najlepiej, mam wrażenie, że to wszystko jest już przeszłością, która mnie nie dotyczy. Z drugiej strony dobrze, że się tam wybrałam, bo przynajmniej wiem, że lepsze życie mam tutaj.

***

Przepraszam za długą przerwę - chyba wracam znów na właściwe tory w pisaniu. Mam nadzieję, że kolejny, dłuższy rozdział pojawi się niebawem. Można powiedzieć, że właśnie skończyłam wstęp. Właściwa akcja dopiero się zacznie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 23, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ZapomnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz