Otworzyła oczy. Głowa jej pękała. Na studiach nie piła zbyt wiele alkoholu, więc zasadniczo nie znała uczucia kaca. Zamrugała kilkukrotnie i zdała sobie sprawę, że ktoś ją obejmuje. Odwróciła głowę i odskoczyła z przerażeniem.
Draco Malfoy. Jej szkolny wróg. Jak się tu znalazła? Powoli wracały wspomnienia, a ona coraz bardziej miała ochotę uciec. Wiedziała już, że wspólny drink na pojednanie nie był dobrym pomysłem. Jak mogła na to pozwolić, pozbyć się wszelakich hamulców? Przespać się z kimś, kto tyle lat niszczył jej życie? Momentalnie otrzeźwiała. Ubrała się w pośpiechu i złapała za różdżkę, po czym skierowała ją w stronę śpiącego mężczyzny.
- Obliviate – wypowiedziała. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze z planem, miał zapomnieć o minionej nocy, jakby nigdy się nie wydarzyła. Wielokrotnie używała tego zaklęcia – najpierw na rodzicach, zapewniając im bezpieczeństwo. Odwróciła się i wyszła na korytarz. Zamknęła za sobą drzwi i w tym momencie zderzyła się z kimś, kto właśnie przechodził. Spojrzał na nią zaskoczony, a potem spojrzał na napis na drzwiach, które właśnie za sobą zamknęła.
- Hermiona, miło cię widzieć – zaczął.
- Wiktor... - odpowiedziała, po czym urwała. Nie wiedziała, co miałaby mu powiedzieć. W tym momencie, w jej głowie była pustka, choć to nie na siebie rzuciła zaklęcie zapomnienia.
- Wszystko okej? – zapytał. Zauważyła, że jego akcent w ostatnich latach bardzo się poprawił.
- Tak... to znaczy... nie – odpowiedziała. Pociągnęła go za rękę w kierunku jej pokoju. Nie chciała już dłużej być pod drzwiami pokoju, wewnątrz którego działy się wydarzenia minionej nocy.
Wiktor usiadł na krześle przy stoliku, a ona usiadła na łóżku, ukrywając twarz w dłoniach. Płakała – tak po prostu, było to coś, czego potrzebowała. W głowie przewijały jej się wszelakie myśli, które powodowały ból. Powojenna trauma łączyła się z żalem, który po balu rozgościł się ponownie w jej umyśle. Gdyby nie wojna, jej życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Po jakimś czasie się uspokoiła i spojrzała na Wiktora. Wyglądał na zamyślonego.
- Przepraszam – powiedziała.
- Nie musisz przepraszać – odpowiedział ciepło. – Wiem, że coś się stało i że możesz nie chcieć o tym mówić. Każdy potrzebuje czasem płaczu. – Pokiwała głową.
- Co tu robisz? – zapytała po kolejnej chwili milczenia.
- Wpadłem na bal i przy okazji zapytać McGonagall o pracę.
- W Hogwarcie? – zapytała. – Chcesz zostać nauczycielem? – Pokiwał głową. - A co z drużyną? – zapytała zdziwiona.
- Nie słyszałaś? – pokręciła głową. – Wszystkie gazety o tym pisały. Rok temu przegraliśmy z Egiptem w mistrzostwach i zakończyłem karierę. Nie mogłem poradzić sobie z tą presją wygrywania, kiedy wszyscy liczyli, że złapię znicza. Rozczarowałem ich, więc rzuciłem to.
- Życie nie składa się z samych wygranych – powiedziała Hermiona. – Czasami potrzeba porażek, żeby docenić zwycięstwo.
- W tym momencie, nie uważam odejścia za złą decyzję – powiedział. – Pozwoliło mi to spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Całe życie poświęcałem Quidditchowi. Wszystko ustawione pod treningi, ogromna presja i stres. Ale nie da się być przez cały czas na szczycie.
- Ciężko jest żyć, kiedy wszyscy śledzą każdy twój ruch – powiedziała Hermiona. – Ja nie dałam rady – dodała.
- No właśnie, zniknęłaś – powiedział z lekkim wyrzutem w głosie. Pokiwała smutno głową i opowiedziała mu całą historię. O tym dlaczego zrezygnowała z magii i co teraz robi.
Miała wrażenie, że to właśnie takiej rozmowy potrzebowała. Z kimś, kto tak jak ona był na szczycie, a później boleśnie z niego spadł, odsuwając się w cień. Wiktor ją rozumiał i nie kwestionował jej decyzji. Dla niego przegrana była przez pewien czas końcem świata, ale jednocześnie po odejściu odetchnął z ulgą, bo przestał być pod wieczną presją wygrywania. Wszystkie oczy świata magii przestały być zwrócone w jego stronę i śledzić każde jego potknięcie. Artykuły w prasie na jego temat pojawiały się maksymalnie dwa miesiące po odejściu z drużyny i rzuceniu sportu, ale później wszystko ucichło i Wiktor mógł w spokoju zająć się odpoczynkiem. Przez pewien czas pracował w lokalnej bułgarskiej winnicy, która zaopatrywała wiele miejsc, zarówno mugolskich jak i magicznych. Jak mówił, ta praca go odprężała i dawała satysfakcję. Po roku odpoczynku jednak chciał wrócić do Quidditcha – tym razem nie jako gracz, a jako nauczyciel. I choć Rolanda Hooch nie wybierała się jeszcze na emeryturę, miał nadzieję na rozpoczęcie współpracy z Hogwartem. Aplikował również do innych szkół magii – Durmstrangu i Beauxbatons.
Jakiś czas później, oboje chwycili swoje bagaże i udali się do miejsca z którego możliwa była teleportacja. Nie spotkali po drodze nikogo. Reszta gości w dalszym ciągu chyba odsypiała wczorajszy bal, który zakończył się nad ranem. Nikomu nie spieszyło się z wyjazdem – zamierzali wyspać się, a później spędzić wspólnie jeszcze kolejny dzień, bo McGonagall zaprosiła wszystkich również na śniadanie.
Hermiona nie zamierzała dłużej zostawać w zamku. Po prostu już wiedziała, że powrót do magii okazałby się błędem, którego nie chciała popełniać. Francja była miejscem, które jej pasowało, w którym zamierzała spędzić najbliższy czas. Powrót do magii, choć dla wielu oznaczałby fascynujące przygody, dla niej kojarzył się tylko i wyłącznie z bólem. Z bolesnymi i traumatycznymi wspomnieniami, które wciąż wracały. Być może przeciętni uczniowie Hogwartu, którzy nie przyjaźnili się z Harrym Potterem, po prostu przeżyli spokojnie swoją edukację. Byli wychowani wśród magii. A ona po prostu tam nie pasowała, albo nie chciała pasować.
Szła z Wiktorem w milczeniu. W jej głowie przewijały się tysiące myśli i wspomnień, ale nie chciała się nimi dzielić ze swoim towarzyszem, a on to akceptował. Za to go lubiła, że nie potrzebowali wielu słów, a on zdawał się zawsze ją rozumieć. Po dziesięciu minutach znaleźli się na zieleńcu, w którym na czas balu została umożliwiona teleportacja – z zachowaniem wszelkich środków bezpieczeństwa. Od czasu wojny nie było żadnych incydentów, ale kilku śmierciożerców wciąż znajdowało się na wolności – Malfoy nie zdążył ich jeszcze zamknąć.
Stanęli naprzeciwko siebie uśmiechając się. Wiktor objął ją i mocno uścisnął.
- Do zobaczenia – szepnęła. Miała wrażenie, że tym razem to nie są słowa rzucone na wiatr, gdy obiecujecie sobie utrzymywać kontakt, a żadne z was go nie nawiązuje.
Każde z nich teleportowało się w tym samym momencie – Hermiona do domu we Francji, a Wiktor do rodzinnej Bułgarii.
- I jak było? – zapytała mama Hermiony po powrocie. Ta wzruszyła tylko ramionami i odpowiedziała krótko.
- Średnio. - Pani Granger westchnęła ciężko. Miała nadzieję, że córka będzie się dobrze bawić, ale najwyraźniej się przeliczyła. – Nie bawiłam się najlepiej, mam wrażenie, że to wszystko jest już przeszłością, która mnie nie dotyczy. Z drugiej strony dobrze, że się tam wybrałam, bo przynajmniej wiem, że lepsze życie mam tutaj.
***
Przepraszam za długą przerwę - chyba wracam znów na właściwe tory w pisaniu. Mam nadzieję, że kolejny, dłuższy rozdział pojawi się niebawem. Można powiedzieć, że właśnie skończyłam wstęp. Właściwa akcja dopiero się zacznie.

CZYTASZ
Zapomnienie
FanfictionWojna odcisnęła piętno na wielu osobach. Każdy radził sobie z przeżytą traumą na swój sposób. Harry wpadł w wir pracy, szkoląc się na aurora, a jednocześnie będąc w związku na odległość z Ginny. Z Ginny, która wybrała grę w Quidditcha dla odległego...