43. Zrujnowanie

49 3 3
                                    

- Marie!

Gdy otworzyłam oczy ponownie, nie słyszałam już ani Wilka, ani Owcy. Byli daleko, zbyt daleko, bym ich wyczuła lub usłyszała. Za to tuż obok znajdował się Viego, ze swoim przerażonym wzrokiem, mokrymi policzkami i drżącymi rękoma na moich policzkach.

- Marie!

- V-Viego?

- Oh, Marie! – Zrujnowany król przyciągnął mnie do siebie i wtulił mocno w swoje ciało. – Jesteś tu!

Oparłam się o niego, pozwalając mu na ten nagły wybuch czułości. I dopiero po chwili poczułam, że przestał już być taki zimny – wydawał się ciepły, czuły, bliski, jak jeszcze nigdy wcześniej.

- Marie... nic ci nie jest – westchnął. – Marie?

Uniosłam swoją dłoń i przyjrzałam się jej dokładnie. Była trupio blada i świeciła dziwną, zielonkawą, lekką poświatą. To światło... znałam je... takim samym blaskiem świeciły oczy Viego, gdy używał swojej przeklętej magii.

Mgła owinęła się wokół mnie i zrujnowanego króla. Była taka cicha, spokojna. Gdy sięgnęłam ku niej, bez problemu zanurzyłam w niej palce, łapiąc ciemne, lekkie pasma. Mgła nie była już taka ulotna. Czułam ją. Czułam jej magię i jej delikatny, czuły dotyk.

- V-Viego... - wyszeptałam zachwycona.

- Oh, Marie... - Jego głos był drżący i wyjątkowo smutny. – Marie... tak mi przykro, Marie...

Zerknęłam na niego zaskoczona. Przykro? Dlaczego miałoby mu być przykro?

- Viego... - zaczęłam cicho, układając dłoń na jego policzku. – Czy teraz mogę zostać z tobą?

Zrujnowany król zamrugał tylko oczyma, a po chwili zaśmiał się cicho i przymykając oczy, ułożył swoją dłoń na mojej, przytrzymując ją przy swojej twarzy.

- Szalona, głupia i naiwna szwaczka – jęknął. – Myślisz, że możesz robić, co ci się żywnie podoba, tak?

Pokiwałam tylko głową.

- Czy nie tego mnie uczyłeś, Viego? – zapytałam. – Brać to, czego chcę i robić to, co pragnę robić?

- Głupia szwaczka – skarcił mnie. – Bezczelna do tego. Śmiesz używać mojej własnej filozofii przeciw mnie?

Pokiwałam tylko głową, a Viego zaśmiał się ponownie. Gdy podniósł się, pomógł mi wstać. Czułam się dziwnie słabo i niepewnie, ale z każdą mijającą sekundą to wrażenie znikało.

- Czy wiesz, na co ty w ogóle się skazałaś, Marie? – zapytał mnie z troską, przytrzymując mnie przy sobie. – Czy w ogóle wiesz, co oznacza, że tu jesteś?

- Zostanę z tobą, prawda? A ty będziesz mógł zostać ze mną.

Viego uśmiechnął się i skinął głową.

- Z nas dwojga myślałem, że to ja jestem bardziej uparty – wyznał cicho – ale okazało się, że pokonała mnie niespełna rozumu szwaczka.

- Viego...

Mężczyzna zaśmiał się i przytulił się mocniej do mnie.

- Zostanę z tobą – wyszeptał. – Tak długo, jak będziesz tego chciała, Marie.

- Chcę na zawsze – odpowiedziałam. – Czy wieczność to odpowiedni czas?

Skinął głową.

- Niechaj zatem będzie i wieczność – wyszeptał. – Marie...

- Tak? – odpowiedziałam od razu.

Zrujnowany król pochylił się nade mną i czule ucałował mnie w usta. Przestał być tak zdystansowany – jego ciepłe ciało pełne było ułudnego życia i chęci, ochoty na odrobinę szczęścia i pragnienia niemożliwego. Ja też tego chciałam. Martwa, czy nie, szalona czy też zdrowa na umyśle... to nie miało znaczenia. Teraz w ramionach zrujnowanego króla w zrujnowanym świecie odnalazłam swoje wyjątkowe miejsce i wcale nie miałam zamiaru go opuszczać.

KONIEC

Łamacz serc (Viego & OC FanFiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz