Odkąd Will skończył sześć lat, miał wrażenie, że kłopoty nieustannie krążą wokół niego niczym cienie, nigdy nie odstępując go na krok. Czasem wydawało mu się, że to one go znajdują, bez względu na to, jak bardzo stara się ich unikać. Innym razem odnosił wrażenie, że to on sam przyciąga je jak magnes, jakby była to jego nieunikniona natura.
Stłuczony kubek, którego resztki wbiły się w skórę jego dłoni, pozostawiając rany. Sofa, na której ślady farby nie chciały zniknąć, choć mama próbowała szorować materiał. Krzyk ojca, niosący się echem po całym domu, aż ściany zdawały się drżeć od napięcia. Niezaliczone testy, których wyniki decydowały o ocenach końcowych, wywołujące w nim strach, że zawiedzie wszystkich, a przede wszystkim siebie.
Ataki paniki.
Najpierw przychodzi napięcie, ledwie dostrzegalne, jak delikatny impuls biegnący wzdłuż kręgosłupa. Potem pojawia się ucisk w klatce piersiowej, niewidzialna dłoń zaciskuje się na mostku, odbierając możliwość swobodnego oddychania, sprawiając ból. Serce zaczyna bić szybciej, z każdym uderzeniem pompując więcej niepokoju, a ten rozlewa się po całym ciele.
Will miał osiem lat, kiedy doświadczył tego po raz pierwszy. Siedział w swoim pokoju, skulony w kącie, próbując nie oddychać zbyt głośno, by nie zwrócić na siebie uwagi ojca. Nie zrobił nic złego, nie powiedział nic niewłaściwego, nie złamał żadnej z zasad Lonnie'go. A jednak, jego obecność wystarczyła, by wywołać gniew ojca. Słowa, ostre jak żyletki, wbijały się w jego myśli i rozdzierały pewność siebie na strzępy. Nie mógł uciec, nie mógł się obronić. Mógł tylko czekać, aż to minie.
Tylko Joyce wiedziała, jak mu pomóc. To ona nauczyła go, jak uspokoić oddech, jak zwolnić tempo bicia serca. Powtarzała mu, że panika jest jak fala, nadchodzi, narasta, ale w końcu odpływa. Trzeba tylko nauczyć się przetrwać. Musi mieć wszystko pod kontrolą, musi zaufać samemu sobie, wziąć lek i oddychać.
Weź głęboki oddech, policz do czterech. Wypuść powietrze, policz do trzech. Weź ponownie oddech z pomocą inhalatora i pozwól swoim płucom wykonać resztę.
Za pierwszym razem nie potrafił tego zrobić. Strach był zbyt silny, próbował sobie wmówić, że to tylko zwykły atak astmy, ale wiedział jak bardzo się myli. Był pewien, że to koniec, że jego płuca nigdy więcej nie napełnią się powietrzem. Myślał, że tak wygląda śmierć, powolne odcinanie się od świata, zatracając się w ciemność.
Lonnie nigdy nie podniósł na niego ręki, ale ośmioletni Will był pewien, że to tylko kwestia czasu. Nie ufał ojcu. Nie ufał ciszy, która zapadała między wybuchami gniewu. Dlatego jego koszmary zawsze wiązały się tylko i wyłącznie z nim.
Weź oddech i policz do czterech.
Matka mówiła mu, że wszystko będzie dobrze.
Wypuść oddech i policz do trzech.
Nic nie będzie dobrze.
Weź oddech.
Napełnij płuca.
Organizm potrzebuje co najmniej piętnastu oddechów na minutę, by poprawnie funkcjonować. Przy ataku paniki oddech zwiększa się trzykrotnie. Płuca pracują na granicy swoich możliwości, próbując nadążyć za bijącym jak oszalałe sercem.
Jeśli nagle wstrzymasz oddech, po upływie zaledwie dziewięćdziesięciu sekund świat zaczyna się kurczyć. Najpierw wszystko zwęża się do wąskiej, migoczącej szczeliny, a potem powoli, nieubłaganie, ciemność pochłania całą rzeczywistość
Weź oddech i pozwól płucom zrobić resztę.
Częste ataki paniki mogą być wywoływane przez wszystko, nawet przez rzeczy, które dla większości ludzi są zupełnie nieistotne i błahe. Jednak dla tej jednej osoby, której umysł jest jak pole minowe, mogą oznaczać wszystko. Każdy drobny bodziec, każde spojrzenie, przypadkowy dźwięk czy słowo mogą stać się iskrą, która wywoła burzę w jego wnętrzu. Serce przyspiesza, oddech staje się płytki, myśli pędzą w chaosie, a świat wokół zaczyna tracić ostrość. To, co dla innych jest zwykłym momentem dnia, dla tej osoby może być początkiem walki o przetrwanie.

CZYTASZ
It's just sex
FanfictionW poprawie Siedemnastoletni Will Byers, po rozwodzie swoich rodziców, przeprowadza się wraz z matką i starszym bratem do niewielkiego miasteczka Hawkins, licząc na nowy początek. Choć tamtejsze liceum wydaje się spokojne i niczym nie wyróżniające si...