3. Letting

1.4K 83 4
                                    

Pierwszą rzeczą jaka uderzyła w Louisa nie była obecność alfy, ale zapach, który dotarł do jego zmysłów. To stało się niemal przytłaczające, kiedy wziął kolejny mocny wdech. Zapach alfy przechodził przez drzwi i gdyby Louis się nad tym zastanowił to mógłby uznać, że facet musiał oznaczyć swoim zapachem drzwi. Był jednak zbyt rozproszony tym, że zapach nie był nieprzyjemny. To był najwspanialszy zapach jaki Louis czuł od wieków.

Jego nozdrza falowały i nawet nie próbował ukryć tego, że otwarcie się ślinił, czując jak coraz bardziej się uspokajał, kiedy wspaniała moc dochodziła do jego nosa, wypełniając jego pory silną obecnością.

Alfa pachniał jak liście szałwii, świeżo zerwane i posiekane na małe kawałki, to aromat uzdrawiający w herbatach. Poza szałwią, czuł goździki, sprawiające że zapach alfy był ostry i słodki w tym samym czasie. Louis nie mógł mieć tego dość i pochylił się do przodu, niuchając nosem i sięgając palcami, zanim mógł się powstrzymać.

Jego małe palce złapały za bluzę alfy z przodu, zacisnął pięść na miękkim materiale, westchnął lekko na to jak wspaniały był to kontakt. Móc sięgnąć alfy, którego zapach sprawiał, że był tak zrelaksowany. Chciał przytulić alfę od przodu, by zmniejszyć ten niesamowicie duży dystans między nimi, nawet jeśli byli jedynie parę centymetrów od siebie.

- Cóż, witaj - powiedział głęboki głos, niczym fala usypiającego morza, sprawiająca że lekko się wzdrygnął i omega wydostał się ze swojego transu, unosząc głowę i w końcu spotykając wzrok alfy.

Och. Jego oczy były bardziej zielone niż na zdjęciu. Były odzwierciedleniem zapachu, szałwi w lesie. Jego loki były tak dzikie jak na zdjęciu i obejmowały jego twarz, kręcać się przy podbródku. Wyglądały lśniąco pod wpływem światła z korytarza. Louis od razu miał ochotę za nie pociągnąć, przebiec po nich palcami...

- Zaczynałem myśleć, że nie otworzysz...

Głos alfy przerwał jego myśli. Oczy Louisa rozszerzyły się, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że jego dłoń wciąż trzymała bluzę alfy.

Puścił ją, robiąc krok do tyłu, próbując stworzyć między nimi pewien dystans, a jego plecy uderzyły o framugę drzwi. Tępy ból rozlał się po jego plecach, ale cieszył się, że ma coś solidnego do przytrzymania, kiedy wdychał kolejną falę uspokajającej szałwi i goździków. Jego kolana nieco się trzęsły, a Louis wysłał modlitwę do niebios, żeby alfa tego nie zauważył. Jednak oczywiście, że to zrobił. Pieprzone instynkty alfy.

- Wszystko w porządku? - Alfa zrobił krok do przodu, sprawiając że próba stworzenia dystansu przez Louisa stała się bezowocna. Alfa był lekko zatroskany, był pół głowy wyższy od Louisa i omega musiał unieść głowę, by spotkać szczere spojrzenie alfy.

- Tak... - jego głos był zachrypnięty w jego uszach. Szybko przeczyścił gardło, prostując się i udając uśmiech co zdecydowanie wyglądało bardziej jak grymas.

- Hej - wypalił, dłonią sięgając do swojej długiej grzywki, zaciągając ją za ucho. Powstrzymywał się całym swoim jestestwem, aby nie odbiec od palącego wzroku alfy i zakopał swoją stopę w dywanie pod sobą. Chęć, aby uciec była silna, ale niemal równie była silna chęć przytulenia alfy.

Dołeczki pojawiły się na swoim miejscu, kiedy alfa przesunął swoją głowę na bok. - Heeeej - powiedział, uśmiechając się do omegi i Louis niemal mógł zobaczyć leśną trawę tańczącą z rozbawienia.

- Przepraszam... nigdy wcześniej tego nie robiłem - wymamrotał Louis, czując rumieniec na swojej szyi. Bawił się sznurkami swoich spodni z braku rzeczy do roboty.

- Dobre wieści. Ja też nie. Wszystko sprawiedliwie - powiedział alfa spokojnym tonem.

Na to wzrok Louisa spotkał się z tym alfy. Dołeczki nigdy nie wyblakły i pozostały w miejscu, sprawiając że twarz alfy była jasno i wyraźna.

Lost Found In Oblivion (tłumaczenie pl)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz