Powiedź mi, gdzie zbłądziliśmy?
Wśród codzienności płyną czarne ścieki, blakniesz na horyzoncie, wśród ciemnej brei.
Powiedź, gdzie popełniliśmy błąd?
Gubię twój obraz wręcz z przyzwyczajenia, choć lina płynie ku twojej tonącej sylwetce.
A może ku mojej głowie? Kto wie.
Boimy się spojrzeć w oczy, zbyt wiele moglibyśmy sobie opowiedzieć. Obcy, spuszczamy wzrok.
Kochamy swoje uśmiechnięte odbicia, odwracamy się, po lustrze spływa deszcz, obraz zamazany.
Powiedź, gdzie była właściwa droga?
Boję się nabrać powietrza, by nie powiedzieć za dużo. Wyznania miłości tak tandetnie brzmią w krtani. Drżą nogi gdy przedzieram się przez potok brudnych łez, swąd wciska się w oczy.
Myślę, że powinniśmy porozmawiać o naszych przyszłościach. Ty z taśmą w dłoni, zaklejamy ostatni pakunek. Chyba słyszę krzyki spod tektury. Chyba nawet moje.
Miłość to nie jest dla nas dobre słowo.