Obudziłem się. Niestety było już dosyć późno, więc musiałem śpieszyć się na trening. Postanowiłem, że zjem kanapkę z dżemem. Gdy już miałem jej skosztować ten pyszny wytwór moich cudownych rąk u padł na podłogę.
NA STRONĘ Z DŻEMEMZacząłem krzyczeć i płakać. To straszne dostanę traumy przez to wydarzenie. Użalałem się tak nad sobą prawie przez pół godziny i wyszło, że spóźniłem się na trening. Jak już dotarłem na halę i zobaczył mnie Iwa-Chan to zaczął rzucać we mnie jakimiś randomowymi przedmiotami. Błagam niech uważa na twarz! Dostałem już piłką tym czymś od liczenia punktów, a nawet butem! Ohyda. Zobaczyłem jak Iwa sięga po krzesło ale trener to zauważył i stwierdził że to jednak zbyt dużo. Lepiej dla mnie.
Gdy furia Iwaizumiego się skończyła podszedłem do niego i zaszlochałem.
-Iwa-Chan kanapka upadła mi na stonę z dżemem i mam depresję.
-Ja ci dam depresje, ruszaj tą płaska dupę i na trening!
-Ale Iwa ja nie jestem płaski
-Jesteś
-Nie
-Tak
-Nikt mnie nie kocha i ty mnie wzywasz! Po treningu idę do mojej dziewczyny Kazuko powiedzieć jej że się nade mną znęcasz.
-Mphhh. Idź sie przebrać.
-No idę przecież.Poszedłem do szatni i zacząłem się przebierać. Oczywiście zanim odpowiednio wystylizowałem włosy i ułożyłem ubrania trening się skończył i dostałem wielki ochrzan od trenera. Czemu każdy na mnie krzyczy? Stwierdziłem, że tylko moja dziewczyna mnie rozumie i pójdę jej się wyżalić.
-Cześć Oikawaaaaaaa
-Cześć Kazukoooooo
-Jak tam na treningu?
-Iwa-Chan się na mnie wyżywa musisz mu coś powiedzieeeeć!
-Kto to IwA-cHaN
-To ja ci nie mówiłem? To mój najlepszy kolega... ale mnie wyzywa... ale i tak go lubię!
-No to go lubisz czy nie?
-Nie lubię... lubię. Ale i tak idź mu coś powiedzieć.
-Pójdę.
Rozległ się dzwonek na lekcje, więc dałem szybkiego buziaka Kazuko i poszedłem na lekcje. Tam czekał już na mnie Iwa w ławce.-Iwa-Chan jaka teraz lekcja?
-Teraz matematyka
-O nie teraz mamy lekcje z tym starym dziadem.
Poczułem, że kroś nagle pojawia się za mną.
-Co powiedziałeś?
To buł TEN stary dziad.
-Yyyyyyy że jest pan starym dziadem
-Marsz do dyrektora!
I zamiast lekcji matematyki dostałem lekcje u dyrektora o szacunku do starszych i jakichś bzdetach.
Gdy wyszedłem pomyślałem tylko że przynajmniej matmy nie było.