Rozdział 11

259 23 3
                                    

Głośny syk wydostał się z butelki, gdy Paweł otworzył mi piwo zapalniczką. Bar Absurd był przyjemnie cichy. Rozmowy naszych znajomych niosły się po słabo zapełnionej sali.

- I wtedy patrzę, a tam Igor, który właśnie spadł ze schodów. - Maciej dokończył swoją anegdotę, której towarzyszyła salwa śmiechu.
Sama śmiałam się głośno usadowiona obok Pawła, objęta jego ramieniem. Piłam piwo z jego znajomymi oraz znajomymi jego brata ze starszego roku.

- Igor spada ze schodów co imprezę- skwitował Paweł, po czym odwrócił się do mnie. Zaśmialiśmy się razem z twarzami blisko siebie. Może nawet zbyt blisko sądząc po spojrzeniach osób siedzących na przeciwko nas.

Od spotkania w pijalni czekolady i mojego niesławnego załamania przed wejściem na uczelnię, zaczęliśmy widywać się dość regularnie. Paweł zapraszał mnie na wernisaże swoich znajomych, do galerii na jakieś ciekawe wystawy, o których nawet nie słyszałam lub na imprezy. Chodziłam z chęcią, bo po za nim obecnie nie miałam zbyt wielu znajomych. Janek odwrócił się ode mnie, tak samo jak moja siostra, o Talii już nie wspominając.

Brakowało mi ich obojgu, ale Paweł skutecznie zapełniał mi czas, dzięki czemu nie przejmowałam się aż tak. Odkryłam w nim wiele pozytywnych cech, o których nawet nie miałam pojęcia. Był niezwykle charyzmatyczny, rozmowy z nim były przyjemne i mogły ciągnąć się godzinami. Podobało mi się jego spojrzenie na sztukę. Potrafił bardzo ładnie się o niej wypowiadać, bez wymądrzania się. Dodatkowo był tak zabawny, że prawie zawsze kończyłam z makijażem rozmazanym od śmiechu.

Wyszliśmy przed bar zapalić. Śnieg prószył delikatnie na Krakowskim Przedmieściu, który migotał ciepłymi światłami w oddalonej bramie. W półmroku, w którym ukrywał się bar, widziałam jak Paweł zaciąga się dymem, ściągając przy tym policzki. Gdy go wypuszczał jego szczęka lekko się uwydatniała. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy jak szybko potrafił palić.

- Pójdę po drinki, co chcecie? - zapytał gasząc papierosa o śmietnik obok nas. Mi została jeszcze połowa do wypalenia.

- Wódkę z redbullem - powiedziałam.

- Whisky sour - rzuciła przeciągle Anastazja, jedna ze znajomych Macieja, która kończyła swojego Iqosa.

Paweł skierował się do środka. Tuż przed wejściem posłał mi jeszcze przyjazny uśmiech, po czym zniknął w mroku korytarza. Zostałyśmy we dwie w niezręcznej ciszy, przykrytej cieniem starych murów zaułka.

- Więc... - zaczęła dziewczyna. - Ty i Paweł... spotykacie się? - mówiła bardzo wolno, przeciągając samogłoski. Miała kruczoczarne włosy z trójkątnie ściętą grzywką oraz grube kreski narysowane eyelinerem. Jej wygląd i sposób bycia przypominał mi kota.

- Nie nazwałabym chyba tego tak. - Nie byłam pewna swojej odpowiedzi.

- Wychodzicie przecież razem - zauważyła.

- Tak, ale to raczej jako przyjaciele.

- Paweł nie wychodzi z dziewczynami, żeby się z nimi przyjaźnić. - Zaciągnęła się. - Uwierz mi, znam go. To niezły podrywacz.

- Tak już to kiedyś słyszałam...

Nie miałam jeszcze okazji porozmawiać z Pawłem o tym. Mieliśmy taki niemy pakt, aby nie rozmawiać o zbyt trudnych rzeczach. Gdy spotykaliśmy się naszym jedynym celem była rozrywka. Dlatego rozmawialiśmy tylko o sztuce, śmialiśmy się albo obgadywaliśmy ludzi z uczelni. Odpuściłam nawet temat tej plotki, która o nas wcześniej poszła. Im więcej czasu z nim spędzałam, tym bardziej przestawałam wierzyć, że mógł coś takiego wymyślić.

- Słuchaj... - Anastazja wyrzuciła wypalony kawałek do śmietnika i schowała swój cienki czarny instrument palacza. - Powiem ci tak... Wydaje ci się, że się przyjaźnicie, ale mogę cię zapewnić, że on ma co innego w głowie. Zawsze tak się u niego zaczyna. Udawaniem przyjaźni. On ma duży potencjał cię zranić. Więc lepiej uważaj dla własnego dobra.

Artysta z ASP | Paweł KacperczykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz