Rozdział 3

627 29 2
                                    

Całą sobotę poświęciłam na resztę zaległych projektów. Nie chciałam zawalić wszystkich przedmiotów wystarczyło, że jedyne projekty którym się poświęciłam są zniszczone. Oczywiście robiłam to bo chciałam zdać, ale podświadomie chciałam też poświęcić się jakiemuś zajęciu, przez które zapomnę wydarzenia z poprzedniej nocy. Na sama myśl aż coś się we mnie skręcało w środku. Jeszcze ta wiadomość od Pawła z rana, czy wszystko u mnie dobrze i że chciałby mi pomóc. Zlałam te wiadomości, nie wiem po co on się tak we wszystko angażuje. Przez niego się wczoraj upiłam i zrobiłam z siebie idiotkę, a teraz chce mi pomagać? Dziękuje za taką pomoc, jeszcze znowu coś zniszczy.
Spojrzałam na zegarek była 22, a ja nadal miałam masę pracy. Zmęczenie dawało o sobie znać, toczyłam zawziętą walkę z moimi powiekami. Jak tak dalej pójdzie to przegram, a jest to coś czego nie lubię najbardziej. Wstałam od biurka, ubrałam czarną, za dużą bluzę i wyszłam do sklepu po Redbulla. Zaopatrzyłam się odrazu w czteropak, wiedziałam, że ta noc szybko nie dobiegnie końca.
Otwierając drzwi do domu usłyszałam silnik samochodu za sobą. Mimo, że było ciemno, a reflektory mocno świeciły po oczach miałam przeczucie kto to mógł być. Rodzice pewnie już wrócili, często wracali wcześniej bez zapowiedzi. Mimo, że byłam zawsze grzeczną córką i nie sprawiałam im raczej większych problemów, to nie darzyli mnie zbyt dużym zaufaniem. Tak jakby chcieli mnie nakryć na jakimś nieprzyzwoitym zachowaniu, żeby utwierdzić siebie w słuszności w tym braku zaufania. Obróciłam się machając w stronę samochodu z uśmiechem i weszłam do domu. Poszłam do kuchni i włożyłam energetyki do lodówki zostawiając sobie jeden na teraz. Otworzyły się drzwi do domu, a moim oczom, zamiast moich rodziców, ukazał się Paweł Kacperczyk.
- Co ty tu robisz?! - powiedziałam zdziwiona i wkurzona jednocześnie. Dlaczego on mnie wszędzie śledzi i wtyka nos w nie swoje sprawy? Nie chciałam go widzieć.
- Wolałem poprzednie przywitanie z uśmiechem - powiedział szczerząc się w moją stronę.
- Myślałam, że to moi rodzice przyjechali.... I serio pytałam co ty tu robisz.
- Nie odpisywałaś na moje wiadomości, a po stanie w jakim cię ostatnio widziałem zacząłem się martwić, czy jeszcze żyjesz.
Na samą myśl o wczorajszym piciu robiło mi się niedobrze. Byłam mu jednak wdzięczna za zabranie do domu, znając Talię pewnie skończyła w podobnym stanie do mnie tą imprezę i nie dałaby rady mnie ogarnąć na powrót. To ten moment kiedy moje policzki pokrył wstydliwy róż, starając się go ukryć wzięłam kolejny łyk Redbulla i odwróciłam się w głąb kuchni.
- Jak już jesteś to zaproponuję ci chociaż coś do picia - powiedziałam od niechcenia.
- Coś na pobudzenie dobrze mi zrobi mamy przed sobą dużo pracy.
- Pracy nad czym?
- Nad projektem, przyjechałem ci pomóc. Patrząc po twoich dłoniach zakładam, że już coś działasz - powiedział wskazując na moje ubrudzone od farby ręce, które po tych słowach nieudolnie starałam się ukryć w rękawie. Denerwował mnie jego nieschodzący z twarzy uśmieszek. Co go tak cieszy? Moje życiowe porażki? Nie mam na niego siły i te jego gierki.
- Nie potrzebuje twojej pomocy, dam sobie radę sama. Zresztą nie wiem, co sobie myślałeś przyjeżdżając po 22 do mnie do domu, że rzucę ci się w ramiona i będę dziękować za twoją dobroduszność? Nie zapominajmy, że jestem w tej sytuacji przez ciebie. Przynajmniej ja nie zapomniałam, bo ty to chyba bawisz się świetnie.
- Rozumiem twoją niechęć do mnie, ale chociaż daj mi szansę to naprawić. Wiem, że zjebałem, przepraszam. Pozwól mi pomóc ci przy tym projekcie.
Wiedziałam, że mówi szczerze. Jego wyraz twarzy zrobił się poważniejszy, wręcz nie do poznania. Paweł bywał raczej wesoły, chociaż jednocześnie tajemniczy. Trudno było wyczytać, co tak naprawdę siedzi w jego głowie, o czym myśli. W porównaniu do jego brata, którego było wszędzie pełno i był duszą towarzystwa, on stał raczej z boku. Można by powiedzieć, że żył w cieniu Macieja. Jakaś część mnie chciała go lepiej poznać i walczyła z drugą stroną, która nie chciała mieć z nim nic do czynienia.
- Dobra, możemy dzisiaj razem nad tym popracować. Przynajmniej szybciej będzie z głowy. To co nam się uda dzisiaj zrobić to będzie jedyna cześć twojego wkładu, jutro przyjedzie Zuzia i będziemy to kończyć.
- Super - powiedział ze słodkim uśmiechem- to ile udało ci się właściwie zrobić?
- Eeee... w sumie to nawet nie zaczęłam. Zajęłam się innymi projektami, bo jestem w tyle ze wszystkim.
W tym momencie zdałam sobie sprawę, że jego pomoc spadła mi dosłownie z nieba. Ledwo sobie radziłam, byłam strasznie zmęczona i do tego skacowana po poprzedniej nocy. Może jego obecność pierwszy raz nie wyjdzie mi na złe.
- Słońce, masz szczęście, że akurat rzeźba to moja specjalizacja.
- Słońce? -powiedziałam unosząc brwi ze zdziwienia- Zresztą nie ważne, chodźmy na górę. Zostawiłam szczątki ośmiornicy u mnie w pokoju i tam mam w sumie wszystkie rzeczy.
Podałam mu energetyka z lodówki i zaprowadziłam do pokoju. Po otworzeniu drzwi zdałam sobie sprawę, jaki mam bałagan. Na szybko zebrałam ubrania z podłogi i wrzuciłam do szafy gwałtownie ją zamykając, jednocześnie modląc się, że nie wyleje się sterta ciuchów jak tylko od niej odejdę. Paweł nawet nie zauważył co się działo, był zajęty analizowaniem mojego pokoju. Na ścianach miałam przyklejone zdjęcia ze znajomymi, stare rysunki i obrazy. Jego wzrok zatrzymał się na zdjęciu, gdzie siedzę na ławce w objęciach chłopaka.
- To mój przyjaciel Janek, znamy się od piaskownicy. Zawsze byliśmy blisko, szczególnie teraz jak się przeprowadził do Warszawy.
Pokiwał głową.
​-Wyglądacie na zżytych. Prawie jak para- powiedział.
​-A co, zazdrosny? - rzuciłam żartobliwie na co odpowiedział tylko tajemniczym uśmiechem. - No dobra, tutaj masz te resztki, które pozbierałam- speszona zmieniłam temat. Wskazałam na karton położony płasko na podłodze, na którym leżały mniejsze części, składające się wcześniej na kończyny rzeźby. Miałam nadzieję je skleić i połączyć z resztą jak przyjadę do pracowni.
​Paweł analizował je chwilę, po czym poprosił o moje przyrządy. Podwinął rękawy za dużego swetra i usiadł na podłodze, od razu zabierając się do pracy. Ja włączyłam muzykę dla przyjemniejszej pracy i zabrałam się za kończenie szkiców na zajęcia z rysunku. Pracowaliśmy w ciszy i skupieniu. Co jakiś czas zerkałam znad kartki by sprawdzić, jak mu idzie. Jego brwi ściągnięte były w poważnej minie. Pewnymi ruchami wykonywał wszystkie czynności, jakby z góry wiedział co należy zrobić. Ja bym pewnie zastanawiała się nad tym dłużej, bo bez instrukcji Zuzi o wiele trudniej mi się pracowało nad takimi rzeczami. Z rzeźbą miałam niewiele do czynienia, o wiele pewniej czułam się z pędzlem lub ołówkiem w dłoni. Swoją drogą ciekawie by było go kiedyś narysować...
​-A jak z resztą projektów? - wyrwał mnie z zamyślenia, nie podnosząc głowy znad pracy. Było mi głupio, bo akurat się na niego wtedy gapiłam, ale chyba się nie zorientował.
​-Jakoś idzie, ale powoli- odparłam, wracając do swoich szkiców.
​-Mogę ci też z nimi pomóc, jeśli chcesz.
​-Umiesz malować?
​-Słonko, ja umiem wszystko. - Znów się do mnie uśmiechnął.
​-Wierzę na słowo- mruknęłam, opierając się łokciem o biurko i chowając twarz w rękawie bluzy.
​Pracowaliśmy dalej, nawiązując krótkie rozmowy raz na jakiś czas. Paweł przedstawił mi kilka pomysłów dla naszej wystawy, między innymi mówiąc, że ośmiornicy wcale nie trzeba sklejać.
​-Dzieła sztuki budowane są na błędach-mówił z przesadną dramaturgią, na co się zaśmiałam. - Sądzę, że można odbudować ją tylko częściowo, zostawiając ją zniszczoną można dodać patosu do waszego przekazu. Zuzia lubi patos. - dodał. Byłam ciekawa jak dobrze się z nią znał. Uznałam, że to nie jest zły pomysł no i oszczędzi mi to trochę czasu. Jutro zamierzałam przedstawić to Zuzi jak pojadę do pracowni się z nią spotkać. Musiałam przyznać, że towarzystwo Pawła nie było takie złe i całkiem dobrze mi się z nim pracowało.
​Dwie kończyny ośmiornicy były jak nowe, gdy skończył nad nimi pracę. Było wtedy już grubo po pierwszej. Byłam pod wrażeniem jak szybko udało mu się to zrobić. Ja zajęłam się wtedy malunkiem, który zostawiłam zanim wyszłam do sklepu. Farby już wyschły i mogłam nakładać kolejną warstwę.
​-Chcesz pizzę? - spytał Paweł, trzymając telefon w rękach, całych ubrudzonych od pracy. Pokiwałam głową zza sztalugi.
​O tej porze niewiele pizzerii było otwartych, ale czułam, że potrzebuję sycącego, ciepłego posiłku, bo traciłam już siły. Kiedy jedzenie przyszło przenieśliśmy się na dół, do salonu. Jedliśmy razem na kanapie z jakimś głupim reality show, który włączyłam na telewizorze, by towarzyszył nam w tle.
​-A jak twój brat się czuje po imprezie? - zagaiłam, biorąc kawałek pizzy.
​Siedziałam do niego przodem ze skrzyżowanymi nogami, zakrytymi kocem. Cezar spał mi na kolanach, tuż pod talerzem, który trzymałam w ręku.
​-Nie pamięta za wiele- odparł. - Ale to nie nowość. A ty? Ile pamiętasz z poprzedniej nocy? - zmienił temat na mnie, znów odsłaniając zęby w uśmiechu.
Byłam ciekawa co miał dokładniej na myśli. Maciej nie wydawał się mimo wszystko kimś, kto nie potrafi pohamować się od picia, ale też nie byłam z nim blisko. Trudno mi było stwierdzić cokolwiek.
​-Pamiętam...- Było mi głupio na wspomnienia poprzedniej nocy- Też niewiele. Przepraszam...-powiedziałam cicho. - I dziękuję za pomoc- dodałam w końcu. Zdałam sobie sprawę, że nawet mu nie podziękowałam za to co zrobił. - Za wczoraj i za dzisiaj.
​-Nie ma sprawy. Masz u mnie niezły dług. Odwdzięczysz mi się później - odpowiedział, puszczając mi oczko.
​No tak, to by było na tyle z bezinteresownej pomocy i dobroci Pawła. Rozmawialiśmy jedząc, a ja czułam jak coraz bardziej kleją mi się oczy. Nie miałam już siły pracować dalej. Chcąc przedłużyć naszą przerwę, zarzuciłam temat naszych wspólnych znajomych, których jak się okazało mieliśmy więcej niż się spodziewałam. Dzięki temu udało mi się sprytnie wypytać go o Zuzię.
​-Pewna siebie, ekscentryczna i autorytarna- skwitował ją, a ja nie mogłam się bardziej zgodzić. Nie łączyło ich nic poza koleżeńską relacją co mnie zdziwiło, bo po tym jak opowiadała o braciach, wydawało się, że ma ich na swoim celowniku. - Nie w moim typie- dodał, chociaż nie pytałam.
​-Tak? A kto jest w twoim typie? - Położyłam głowę na oparciu kanapy, czując, że zaraz zasnę. Zmęczenie działa chyba podobnie do alkoholu, bo normalnie nie rzuciłabym takiego pytania.
​Wyglądał jakby się speszył, słysząc to.
​-Trudno mi powiedzieć...- Jego wzrok powędrował gdzieś w bok. - Chyba ktoś kto byłby w stanie mnie zainteresować, zaintrygować...- uciął, widząc jak przewracam oczami. - No co? - obruszył się. Wyglądało to uroczo.
​-Daruj sobie takie banalne teksty, chodziło mi bardziej o to co podoba ci się na pierwszy rzut oka- tłumaczyłam zaspanym głosem, głaszcząc kota. – Musisz mieć jakiś typ.
​-Chyba nie mam konkretnego typu. Piękno może tak różnie się objawiać- rzucił po chwili namysłu, a ja znów przewróciłam oczami- A co cię to tak interesuje? - uśmieszek znów zagościł na jego twarzy.
​-Pf, nudziarz. Myślałam, że opowiesz coś ciekawego- wbiłam wzrok w Cezara. - Ale ty umiesz tylko banalnie filozofować.
​-A ty? – spytał, pomijając moje słowa.
​-Hm...- Udawałam, że się zastanawiam. - Maciej Kacperczyk jest całkiem przystojny.
​Na te słowa jego uśmiech nieco zbledł. Parsknęłam, widząc jak przejął się odpowiedzią, i że w ogóle mi uwierzył. Maciej był rzeczywiście przystojny, widziałam jak dziewczyny na niego reagują. Nigdy mi się jednak nie podobał, nie w taki sposób.
​Paweł również się zaśmiał, nieco zakłopotany. Rozmawialiśmy dalej. Opowiadał mi o mieszkaniu, które wynajmował z bratem, jak się z nim mieszka. Maciej wydawał się być dość trudnym współlokatorem ze względu na mocno imprezowy styl życia, ale Paweł nie narzekał. Byli dobrze zgrani i potrafili się całkiem dobrze dogadać. Dalej słuchałam o ich planach na przyszłość, projektach na studia, powoli odpływając.
​Otworzyłam oczy, czując jak czyjeś smukłe palce muskają moje włosy. Było to tak przyjemne i relaksujące, że na początku nie zwróciłam na to w ogóle uwagi. Ponownie zamknęłam oczy, chcąc zapaść w dalszy sen, ale zorientowałam się nagle, że leżę z głową na kolanach Pawła. Zerwałam się gwałtownie, czym spłoszyłam też Cezara, śpiącego mi w nogach na końcu kanapy. Wystrzelił gdzieś w ciemności salonu. Paweł podniósł głowę zdezorientowany. Chyba też powoli przysypiał.
​-Przepraszam, nie chciałem cię budzić- powiedział z powrotem podpierając głowę na ręku. Miał bardzo zmęczony głos i oczy mu się zamykały. Jego włosy były roztrzepane, a okulary zjeżdżały mu z nosa. W tle telewizor wciąż grał, wyciszony.
​Czułam, jak robię się cała czerwona. Kiedy układałam mu się na kolanach do snu, byłam już tak zmęczona, że nie miałam w sobie żadnych barier. Zażenowanie uderzyło ze zdwojoną siłą. Dlaczego ja się ciągle przy nim kompromituję?
​Zaproponowałam mu, żeby przespał się u nas na co się zgodził. Resztkami sił rozłożyliśmy razem kanapę. Dałam mu czystą pościel i pożyczyłam dobrej nocy, gdy wchodziłam na górę.
​-Dobranoc- odparł, posyłając mi zaspany uśmiech, po czym wtopił twarz w poduszkę.

Artysta z ASP | Paweł KacperczykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz