2

1.1K 79 12
                                    

Szłam za Wednesday która szła z  rękami za plecami ukrywając dwie przezroczyste worki wypełnione piraniami które były gotowe do ataku. Zatrzymałyśmy się na skraju szkolnego basenu w którym chłopcy z drużyny pływackiej bawili się rzucając do siebie piłkę. Jeden z nich zauważył nas szturchnął swojego kapitana i głównego dręczyciela Pugsleya. - Hej Dalton spójrz siostra Pigsleya i jej pomocnica czarownica. 

- Co tam dziwaki - Dalton drwiąco się z nami przywitał. Na słowo dziwaki zmarszczyłam brwi ze smutku i zmieszaniu - Czy tak nas postrzegają ludzie Wednesday? Naprawdę ludzie nas tak postrzegają ludzie? Jako dziwaków? - zapytałam Wednesday w myślach ona w odpowiedzi posłała mi swoje swoje słynne spojrzenie ale głęboko w jej oczach mogłam dostrzec niepewność i smutek. 

Ich drwiący śmiech przerwał mój kontakt wzrokowy z Wednesday. Wednesday spojrzała z nienawiścią na chłopców i zimnym głosem powiedziała - Jedynymi osobami które mogą dręczyć mojego brata jestem ja i Lilith. - Patrzyłam z lekkim strachem jak Wednesday trzyma torby wypełnione piraniami nad basenem.  Spojrzałam na chłopaków w wodzie i cicho powiedziałam - Szybko uciekajcie  -Kiedy tylko to powiedziałam Wednesday wrzuciła torby do wody momentalnie uwalniając wygłodniałe piranie 

Chłopaki momentalnie zaczęli uciekać z basenu próbują ratować  swoje życie. Wszyscy popychali się próbują jak najszybciej opuścić basen.  Piranie już prawie dopłynęli do końca basenu. Niestety jedynym uczniem który nadal był  w wodzie był Dalton. Biedny nie zdążył wyjść z wody kiedy dopadły go piranie.  Wzdrygnęłam się kiedy usłyszałam przeraźliwy krzyk Daltona parząc jaki niegdyś błękitna woda zaczęła zmieniać kolor na czerwony. 

Wydalenie z  Nancy Reagan High School było tylko kwestią czasu. Następną szkołą do którego mieliśmy trafić była Akademia Nevermore dom dla wszystkich dziwaków, odmieńców i wszystkich innych magicznych istot. 

Siedziałam właśnie obok Wednesday kiedy jechałyśmy rodzinnym samochodem Addamsów. Pugsley siedział z przodu obok Lurcha. Podczas gdy Gomez i Morticia siedzieli naprzeciwko nas śpiewając do siebie ,, In Dreams" 

Wednesday siedziała ze swoją charakterystyczną przygnębioną aurą, zniesmaczona publicznym okazywaniem uczuć przez swoich rodziców. Ja natomiast wpatrywałam się z nich z tęsknotą i podziwem w oczach. Nie potrafiłam nawet sobie wyobrazić w najpiękniejszych snach że ktoś patrzył tak nami. Oczami pełnymi miłości, podziwy i czystego uwielbienia. Po pocałunku i wymienieniem uśmiechu  ze swoim ukochanym mężem Morticia spojrzała na swoją córkę i chrześnicę. Chodź na postawę swojej córki jej uśmiech lekko zmalał. - Kochanie, jak długo zamierzasz nas lekceważyć?  

Wednesday spojrzała na swoją najlepszą przyjaciółkę - Lilith proszę powiedz moim rodziców że nie zamierzam z nimi rozmawiać - spojrzałam na swoich rodziców chrzestnych - Wednesday chciała abyście wiedzieli że ..... - i tu przerwało mi uderzenie w samochód  - Co to było? - wyjrzałam za okno i moim oczom ukazały się niektóre gołębie leżały na drodze. 

Gomez wyprostował się aby lepiej przyjrzeć się swojej córce i córce chrzestnej - Obiecuje ci moja mała żmijko że ty i małą diablica pokochacie Nevermore. Prawda Tish? - Gomez nawiązał kontakt wzrokowy ze swoją żoną - Oczywiście że tak mój drogi - potwierdziła słowa swojego męża - Nevermore to dla nich idealna szkoła - zapewniała nas ciocia Morticia. 

- Czemu?  - zapytała Wednesday swoich rodziców nie mogąc ich już dłużej słuchać -  Bo to była idealna szkoła dla ciebie idealna szkoła matko? - Morticia westchnęła ciężko na postawę swojej córki po czym zwróciła się w stronę swojej córki chrzestnej - To  tam poznaliśmy twoich rodziców Lilith. - Na twarzy Mortici pojawił się rzadki szczery uśmiech który pojawił się kiedy na twarzy jej chrześnicy pojawił się uśmiech na wzmiankę o swoich rodziców.  - Ja i Lilith nie jesteśmy zainteresowani podążaniem śladami naszych rodziców matko. -  przerwała jej Wednesday a ja niepewnie spojrzałam na nią. - Nie jesteśmy zainteresowane staniem się  współkapitanami  drużyny szermierczej, zdobycie tytułu mrocznego balu i zostanie i zostanie współprezesami Stowarzyszenia Seansów jak ty i ciocia Druella. 

- Chodzi nam tylko o to że w końcu w końcu będziecie otoczeni ludźmi tacy jak wy i kto wie może w końcu zdobycie więcej przyjaciół. - przerwała jej ciocia Morticia zapewniając nas. 

Szczerze nie byłam pewna jak się czuć w sprawie zdobycia nowych przyjaciół. Przez te wszystkie lata nabrałam pewnego dystansu do innych ludzi. Na szczęście miałam Wednesday która tak jak ja była wyrzutkiem społecznym.  Razem przeciwko światu. Dzieliłyśmy nawet razem kołyskę jako niemowlęta. 

- Akademia Nevermore nie jest zwykłą szkołą z internatem Wednesday, Lilith to magiczne miejsce. - Wujek Gomez wtrącił się w rozmowę z uśmiechem. Kiedy tylko to powiedział dostał moją pełną uwagę. Szczerze nie przyznałam tego głośno ale byłam bardzo podekscytowana Nevermore. W reszcie nie czułabym się jak dziwak a co najważniejsze byłabym bliżej rodziców. Chodząc tymi samymi korytarzami co oni, siedzieć w tych samych salach to spełnienie największych marzeń. - To właśnie tam się wszyscy spotkaliśmy po raz pierwszy. To właśnie tam Cygnus, Druella, Tish i ja się poznaliśmy. Tam się w sobie zakochaliśmy.  

Gdy para pochyliła się w swoją stronę by złożyć na swoich ustach namiętny pocałunek Wednesday przerwała im mówiąc - Wasza dwójka przyprowadza mnie o mdłości i to w cale nie jest przyjemne uczucie.

- Kochanie to nie nasza wina że  ty i Lilith zostaliście wydaleni. Rodzina tego chłopca zamierzała wnieść oskarżenie o usiłowanie zabójstwa. Waszym zdaniem jak by to wyglądało w waszych aktach. - powiedziała ciocia patrząc na nas uważnie. - Strasznie - odpowiedziałyśmy jednocześnie z Wednesday. Chodź wyśmiewali się ze mnie i wyzywali od dziwaków nie chciałam ich krzywdy nie jestem bez serca. Nie jestem potworem. Ale moja droga przyjaciółka miała zupełnie inne zdanie niż ja - Straszne. Wszyscy by wiedzieli że mi się nie udało. 

W samochodzie zapanowała cisza gdy Lurch skręcił w lewo aby móc wjechać na teren Akademii Nevermore.  Żelazne wrota z herbem Nevermore otworzyły się przed nami samodzielnie dzięki rzuconemu na nich zaklęciu. Jechaliśmy krętą ścieżką. Spojrzałam za okno podziwiając widok za oknem. -  Przynajmniej dzień staje się piękniejszy - ciocia westchnęła z zadowoleniem na widok pogody za oknem. Niebo zasłoniły chmury a las opatuliła mgła. W końcu zatrzymaliśmy się przed naszą nową szkołą.  Szkoła była spowita tajemniczą i mroczną aurą.

Spojrzałam na  Wednesday  i z powrotem na szkołę. Szczerze ta szkoła miała identyczną aurę jak Wednesday i po wyrazie jej twarzy już mogłam stwierdzić że planuje już plan ucieczki. Ja natomiast nie mogłam się doczekać rozpoczęcia nauki w Akademii Nevermore. 

Lilith ( Xavier Thorpe )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz