1

1.3K 91 2
                                        

Zmiany. Występują w życiu każdego człowieka czasami są dobre a czasami złe. W moim przypadku zmiany są częścią mojego życia. Śmierć rodziców była niczym efekt domina. Wprowadzenie się do rodziny Addamsów, zmiana szkół i miast. Śmiało można było stwierdzić że jestem  jedną z tych dziwnych nowych dzieciaków do którego każdy bał się odezwać. 

Teraz przechadzałam się z Wednesday po korytarzach naszej szkoły  Nancy Reagan High School.Nigdy nie powiedziałabym tego głośno a już na pewno nie przy  Wednesday ale nienawidziłam tego że za każdym razem gdy przechadzałam się korytarzami byłam wyśmiewana od dziwolągów i musiałam się zmierzyć ze  spojrzeniami pełnymi obrzydzeniem. Spojrzałam na swoje rówieśniczki z cichym i tęsknym westchnieniem.  Dziewczyny były ubrane w kolorowe ubrania w najróżniejszych odcieniach, zebrane razem śmiejących się w najlepsze i firtujące z chłopakami. Często wyobrażała sobie jak by wyglądało jej życie gdyby była na ich miejscu, jak by była normalna. 

Zapomniała kiedy ostatnio śmiałam się  i żartowała z innymi dziewczynami a u już z pewnością nie pamiętałam kiedy ostatnio rozmawiałam  z  chłopcem.  Bez narażania się na kpiny że strony chłopca. Rozmowy która okazała by się  tylko okrutnym żartem który miał by rozśmieszyć pozostałych uczniów. Nie pamiętałam również jak wyglądałam w innych kolorach. Od kiedy zamieszkałam z rodziną Addamsów  nosiłam ich charakterystyczną czerń oraz czerwień w odcieni róży pompejańskiej.  

Śmiechy ucichły, uśmiechy zniknęły z twarzy  kiedy wzrok wszystkich uczniów padły na mnie i moją najlepszą przyjaciółkę. Dwóch największych dziwaków w szkole - Wednesday Addams i Lilith Sanderson. Stukot naszych obcasów  unosił się w synchronizacyjnym echem gdy szłyśmy  ze złączonymi ramionami korytarzem. Było doskonale jasne co inni uczniowie i nawet nauczyciele myślą o mas:  dziwacy i  wyrzutki. Ale ich nienawiść do nas wynikała tylko i wyłącznie ze strachu bo nie umieli zrozumieć naszego sposobu patrzenia na świat i  naszych nadprzyrodzonych zdolności. 

Westchnęłam ciężko kiedy uczniowie rozstąpili się niczym Morze Czerwone przed nami.  Fakt byłam przyzwyczajona do zmian szkół i miast ale nigdy nie przywyknę do tego że ludzie unikali mnie i  Wednesday jak zarazy. Ale pomimo tego że w środku strasznie cierpiałam z kamienną twarzą skopiowałam postawę  Wednesday. Broda uniesiona wysoko, niebezpieczny błysk w oku i spięta postawa. Jej ciemne oczy były upiornie zimne kiedy z niesmakiem spoglądała na otaczających ją ludzi. 

,, Nigdy nie zrozumiem kto wpadł na pomysł stworzenia miejsca w których setki nastolatków w niedofinansowanych szkołach prowadzonych przez ludzi którzy zostali okradzeni z marzeń ale podziwiam sadyzm" - usłyszałam w głowie myśli  Wednesday. 

Tak dobrze usłyszeliście mogę usłyszeć myśli  Wednesday tak jak ona może usłyszeć moje. Odkryłyśmy to kilka miesięcy temu. Poza tym każda z nas miała jeszcze jeden interesujący dar,  ale to później. 

Nagle zadzwonił dzwonek sygnalizujący rozpoczęcie lekcji. Uczniowie ruszyli w stronę swoich sal lekcyjnych. Dopiero teraz dostrzegłam grupę chłopców z drużyny pływackiej którzy śmiali się poklepując kapitana drużyny Daltona po plecach.  W tedy usłyszałam hałas dochodzący z wnętrza znajomej szafki. 

Wymieniając spojrzenie z  Wednesday podeszłyśmy do szafki pokrytymi obraźliwymi napisami i graffiti. Kiedy  Wednesday otworzyła drzwi szafki naszym oczom ukazał się przerażony i związany Pugsleya. W ustach miał czerwone jabułko w oczach miał łzy które tak dzielnie starał odpędzić. Moje oczy rozszerzyły się ze zmartwienia i troski kiedy zaczął spadać na podłogę. Kiedy chciałam podejść go złapać  Wednesday stanęła mi na drodze pozwalając mu upaść. Kiedy już leżał na podłodze uklęknęliśmy i zaczęłam rozwiązywać Pugsleya natomiast Wednesday wyjęła z jego ust jabułko mówiąc - Chcę imiona.  

- Nie wiem nie znam ich. To działo się tak szybko - Powiedział  Pugsley drżącym głosem kiedy kończyłam go rozwiązywać . - Pugsley emocje to słabość. Weź się w garść. Teraz! - W tym momencie poczułam déjà vu kiedy Wednesday mówiła mi to samo na pogrzebie rodziców. 

 Głowy Wednesday  została skierowana w niebo z szeroko otwartymi oczami i zaciśniętą szczęką. Patrzyłam na nią oczami pełnymi troski. Od kilku miesięcy Wednesday była nękana przeróżnymi wizjami z przyszłości  i przeszłości. Wystarczył tylko jeden dotyk. Szkoda tylko że nie wiedziałyśmy kiedy wizje się pojawiały to tak jak by żyły własnym życiem.  I co najważniejsze wiedziałam o tym tylko ja i przyrzekłam że nikomu o tym nie powiem szczególnie cioci Mortici. 

Głowa Wednesday gwałtownie opadła i westchnęła głęboko. Pugsley zmarszczył brwi z troską - Wszystko w porządku Wednesday?. 

- Zostaw to mnie - powiedziała Wednesday patrząc chłodnie na brata ignorują jego pytanie przepełnione braterską troską.  - Wednesday! - zatrzymał ja Pugsley niepewny tego co zamierza zrobić jego siostra - Co chcesz zrobić?

- Zrobię to w czym jestem najlepsza - odpowiedziała tajemniczo. Odwróciła się w moją stronę i powiedziała - Chodź Lilith. Mamy zemstę do wykonania. - Poklepałam delikatnie Pugdleya po głowie ostatni raz sprawdzając czy wszystko z nim w porządku. Zanim wstałam i ruszyłam za Wednesday pytając -  Co widziałaś Wednesday? 

- Widziałam tego głupiego Daltona i jego jeszcze głupszych wyznawców.  Śmiali się kiedy wiązali Pugsleya i wpychali go do szafki. - powiedziała z morderczym wyrazem twarzy. 

Skrzywiłam się Pugsley był dla mnie jak młodszy brat a poza tym był najmilszym chłopcem jakiego znam. - Jaki masz plan? - Wednesday spojrzała na mnie z niebezpiecznym błyskiem w oku - Najpierw muszę pilnie zadzwonić Lilith. 

Skinęłam potwierdzająco głową powoli domyślając się o co może chodzić mojej przyjaciółce - Co tym razem? Wrzucisz włączony paralizator do basenu? 

Na twarzy Wednesday można było dostrzec mały uśmiech - Lepiej Lilith dzisiaj stawiam na piranie. 

Lilith ( Xavier Thorpe )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz