12. Nie wiedziałam, że moją siostrzyczkę kręcą niegrzeczni chłopcy

33 2 0
                                        

Czuję, jak ktoś łapie mnie za stopę, podnosi ją i puszcza tak, że upadła z głośnym bum! Jęczę pod nosem, ale nie podnoszę się. Zajęcia mam dopiero na dwunastą, więc chcę poleżeć dłużej. Wieczór z pijanymi babami był męczący, choć przyjemny. Ten ktoś zdecydowanie odpuścił robienia mi siniaków na nodze. Nagle czuję zapach topionego sera i zapieczonego chleba tostowego. Od razu zaburczało w brzuchu. Ta taktyka manipulacji spowodowała, iż uniosłam głowę, aby zobaczyć stojące na stoliku tosty.

— Witaj mały szatanie.

Kai zajada się również tostami, ale w liczbie czterech (ja mam tradycyjnie dwa). Siadam, aby móc zjeść śniadanie.

— Dziękuję bardzo — szczerzę się do niego jak tylko najbardziej mogę.

Wygląda uroczo w roztrzepanych włosach i jeszcze śpiących oczach. Dopiero zauważam, że ma wyjęte wszystkie kolczyki. Ciekawe, czy ten w języku zostawił.

— Jest dziewiąta, ale muszę iść na rozmowę z trenerem, więc zostawię ci klucze — oznajmia. — Dasz je któremuś z chłopaków.

Skinam głową, dokańczając jedzonko. Chłopak zabiera ode mnie pusty talerz i podaje karton soku pomarańczowego. Bardzo miło z jego strony, że zrobił mi śniadanie i jeszcze nie wyrzuca mnie z pokoju. Nie sądzę, żeby dziewczyny już  wstały.

Kai wychodzi i zostaję sama. Myślę, że poleżę jeszcze trochę. Zapach Nate'a jest przyjemny i kojący. O losie, Jose, to tylko jego pościel. Jednak naprawdę zapach jest świetny.

Koniec. Po dostaję paranoi.

Jednak nie jestem w stanie leżeć dalej. Weppler rozbudził mnie śniadaniem. Ścielę łóżko Nate'a i Kaia, bo chłopak najwidoczniej nie miał zamiaru tego zrobić. Dziwię się, gdy w moim pokoju nie zastaję ani Meadow, ani Laury. Nie mam pojęcia, na którą mają zajęcia, ale wychodzi na to, że albo już zaczęły się, albo zaczynają się niedługo. Wendy dzisiaj ma wolne.

Kiedy jestem już ogarnięta, ktoś puka do drzwi. Krzyczę, żeby wchodzić, bo kończę malować rzęsy.

— Kai napisał, że masz klucze od pokoju.

Tak zaczyna rozmowę Nate Collins. Milusio.

— Leżą na łóżku. Co robiliście w bractwie?

Chcę z nim porozmawiać. Po prostu, dla samej przyjemności. Chłopak siada tuż obok i przygląda się, jak przeciągam szczoteczką od tuszu po rzęsach.

— Josh chce, aby wszystko było gotowe na sobotę, więc działamy. Jeszcze mamy wydłużony czas treningów, przez co chodzimy jak trupy.

Kai wspominał o ciężkim treningu. Zbliżają się rozgrywki, co jest oczywiste, iż trenują jeszcze więcej.

Nate przysuwa do siebie krzesło, na którym siedzę. Patrzy mi prosto w oczy, modlę się, aby nie spalić buraka. Na jego twarzy pojawia się cwaniacki uśmiech

— Lubię, jak rumienisz się przeze mnie — szczerzy się jak głupi.

Kurwa. Mówiłam? Mówiłam! Chciałabym kontrolować swoje policzki, ale jest to niewykonalne... Wywracam oczami. Kładzie dłonie na moich udach, przechodzą mnie ciarki. Dlaczego on tak na mnie działa?

— Nie masz dzisiaj zajęć? — pytam go, żeby uspokoić swoje ciało.

— Mam, za jakieś pół godziny.

— Tak samo, jak ja — wstaję, aby wziąć kurtkę. — To wychodzimy razem.

Kręci głową. Wie, co robię. Wie, że nie ucieknę przed nim.

COLLEGE - historia pogmatwana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz