Rozdział 3. Jonasz. Unconditionally

3K 196 282
                                    


Przyznajcie się! Kto tęsknił za Joną?

----------

Siedziała zwinięta w ciasny supeł w fotelu pod oknem, mnąc w palcach chusteczkę mokrą od łez. A ja trwałem naprzeciwko niej od kwadransa, usiłując z niej wydusić, co zamierza zrobić z tą wiadomością, która dwanaście miesięcy później rozorała jej serce tępym nożem w dłoni jednego z prawników jej matki.

Czy ktoś mógłby napisać instrukcję obsługi tępego noża? Aktualnie bardzo by mi się przydała!

Ella nigdy nie miała wsparcia rodziców i zawsze była tego świadoma, (a to wcale nie jest takie oczywiste ze wsparciem rodziców, bo ja na przykład byłem przekonany, że możemy z siostrami liczyć na wsparcie, ale się wszyscy przeliczyliśmy; może po prostu nie umieliśmy liczyć i tyle), ale teraz, rok po tragedii, na jej głowę spadła lawina problemów śliskich od jej łez niczym kamienie z Virgin River w parku Zion.

— Nie chcę ich. Możesz je sobie zabrać — oświadczyła jak dziecko, które rzuca zabawką. — Nie będziesz musiał o nic się martwić, nie będziesz musiał walczyć o stypendium sportowe...

— Lubię drużynę siatkówki — zablokowałem jej słowa w locie.

— Ale to stypendium nie pokrywa całości czesnego — tłumaczyła.

— Pokryje w przyszłym roku — zastosowałem obronę polem.

— Po co mi one, no powiedz? — zajęła pozycję gotowości do ataku (cieszyłem się na świąteczną przerwę, bo jak widać siatkówka za mocno siedziała mi w głowie). — Nie mam już nic. Ty nie masz już nic. I nikogo. Udajesz, że chcesz tu być, że chcesz żyć tym życiem na kontynencie, który nigdy nie był ci bliski... Niby po co? No po co?! — Nie poznawałem jej, nie rozumiałem, skąd brały się te słowa. Nagle wychyliła się i chwyciła moje dłonie. — Pomóż mi coś z nimi zrobić, błagam cię, Jonasz. Jeśli trochę ci na mnie zależy...

Nabrałem głęboko powietrza i przypuściłem motywacyjny atak:

— Gdybyś paliła jak smok, oddałbym ci płuca, gdybyś codziennie upijała się do nieprzytomności, podzieliłbym się z tobą wątrobą. Oddałem ci serce, ale, błagam, dziewczyno, potrząśnij swoim własnym mózgiem i wymyśl jakiejś wyjście, bo oszaleję! — wrzasnąłem. — To jakiś koszmar!

Patrzyła na mnie oczami kota ze Shreka. Jak ta istotka mogła czuć się tak żałośnie, kiedy ja tu byłem skłonny oddać jej wszystkie organy? Byłem gotowy się rozpaść, żeby ją poskładać, choć najbardziej uwielbiałem stapiać się w całość – z nią!

— W porządku — odezwała się, ocierając łzy. — Na wszelki wypadek poproszę te płuca, wątrobę i serce. Już wiem, od czego muszę zacząć.

— No, oświeć mnie. Za tę kasę zamówisz sobie drugą szansę, piątą klepkę, szósty zmysł, a mnie zostaną siódme poty... — gadałem bez sensu, nie mogąc znieść jej paniki i obrzydzenia do samej siebie. Przysunęła się na brzeg fotela i chwyciła mnie za koszulę. Jej gest miał piorunujące działanie. Każdy jej dotyk miał piorunujące działanie. — Będziemy sprawdzać, które z nas jest silniejsze? — zapytałem, zamykając jej dłonie w uścisku.

— Będziemy sprawdzać połączenia lotnicze — oświadczyła z determinacją.

***

Niektórzy ludzie są stworzeni do działania. Urodzili się po to, żeby znaleźć sobie cel, konsekwentnie go realizować, a po szczęśliwej realizacji znajdować kolejny i kolejny. I następny.

I tak bez końca.

Szanowałem ją za to od chwili, kiedy ją poznałem. Nie ściemniała — nie przeprowadziła się do Poznania, dlatego że to najpiękniejsze miasto w Polsce. Przenieśli ją tu rodzice, których miała zaprowadzić tu praca, ale okazało się, że ostatecznie jej ojciec podpisał umowę z firmą z Kanady i jedyny raz, kiedy Robert i Judyta pojawili się w stolicy Wielkopolski, to Święto Dziękczynienia, które postanowili spędzić z nami w restauracji. Tylko po to, żeby zaraz lecieć dalej.

Christmas Love Story [16+] [ZOSTANIE WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz