7

292 14 0
                                    

Chudziński zasnął dopiero nad ranem i to po kolejnym zimnym prysznicu, który zażył w dużej łazience. Poczuł się odrobinę lepiej, na tyle żeby zamknąć w końcu oczy i odpłynąć w sen.

Jego sen nie trwał jednak długo, bo jedynie niecałe cztery godziny i gdy obudził się przed dziewiątą, przetarł zaspane oczy, walcząc ze zmęczeniem.

Zwlókł się jednak ze swojego ogromnego łóżka i skierował do kuchni, gdzie włączył ekspres do kawy i zajrzał do lodówki, w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Wzdychając, wyciągnął mleko i coś, co mógłby zjeść z kanapkami.

Ekspres zapikał, informując o gotowym napoju. Chudziński zerknął na parującą czarną kawę i postawił kubek na masywnym drewnianym stole. Po przygotowaniu śniadania, zabrał się za jedzenie, zastanawiając się jednocześnie co robi Julita.

Po tym, jak odwiózł ją do domu, nie odezwała się do niego wieczorem, tak jakby coś takiego, jak telefon w ogóle nie istniało. Sam nie zamierzał teraz do niej pisać, bo uważał że kobietom nie należało poświęcać zbyt wiele uwagi, gdyż mogły obrosnąć w piórka i zacząć wymagać nie wiadomo co. A na to, Seweryn nie mógł sobie pozwolić.

Po zjedzonym śniadaniu, wypił szybko swój mleczny koktajl z proteinami i wziął krótki prysznic. Od razu poczuł się lepiej, zmęczenie już mu tak nie doskwierało i mógł zacząć załatwiać swoje sprawy, na które zaplanował dzisiejszy dzień.

Złapał swoją czapkę i nerkę, do której włożył klucze, telefon i portfel. Zamknął drzwi i zjechał windą na parter wieżowca, w którym mieszkał. Ruszył do samochodu i usiadł w wygodnym fotelu kierowcy. Lubił prowadzić auto, to go relaksowało, albo napędzało adrenalinę, gdy mknął szybko ulicami. Frajdę z jazdy miał dość często, ale nie w godzinach szczytu, gdzie miasto takie, jak Warszawa było cholernie zakorkowane. Samochody poruszały się w żółwim tempie, a kierowcy bluźnili na siebie w swoich samochodach.

Nieraz był świadkiem sytuacji, gdy pewien mężczyzna w średnim wieku, jadący za nim albo obok, rzucał w jego kierunku wyzwiska, co widział po mimice twarzy. Pamiętając swój wyrok za pobicie, z trudem przekonywał siebie żeby nie wysiąść z samochodu i nie wyjąć z bagażnika kija bejsbolowego, a potem w kilku ruchach wyjaśnić zbulwersowanemu kierowcy, żeby lepiej z nim nie zadzierał.

Seweryn oprócz bejsbola w bagażniku, miał też przy sobie, zazwyczaj broń, pozyskaną oczywiście nielegalnie, ale z niej próbował nie korzystać tak często. Broń zza paska wyjmował jedynie w ostateczności, albo gdy wiedział, że tam gdzie jedzie może być gorąco.

Niecałe dwadzieścia lat temu, zrobiło się tak właśnie gorąco i nie miało to nic wspólnego z pogodą, bo na chodnikach zalegał śnieg. Seweryn jechał wtedy z chłopakami we czterech w jednym samochodzie, dużym Mercedesie. Pamiętał, jak ocierał się barkiem o takiego Janka, zwanego Krótkim, za każdym razem, kiedy wpadali w dziurę. Lubił te samochody, bo oprócz przestronnego wnętrza, bardzo dobrze się też prezentowały.

Jechali przez miasto w pewnych odstępach od siebie, ale cały czas mieli w zasięgu wzroku samochód wiozący szefa. Za nimi jechało jeszcze czterech chłopaków. Wszyscy obserwowali cały czas drogę i trzymali ręce na pistoletach, pozostałe karabiny leżały spokojnie w bagażniku, w razie gdyby coś nie poszło po ich myśli i musieli zacząć ostro strzelać.

Swoją podróż zawdzięczali szefowi, który jechał z wizytą do swojego dawnego znajomego, żeby przedyskutować z nim kwestię zabicia jednego z jego chłopaków. Jego kompani, którzy pracowali u szefa razem z Sewerynem, doradzali mu, żeby po prostu, zabił jednego z tamtych ale szef uparł się, że najpierw porozmawia z ich szefem, jak człowiek.

Chłopaki szefa skinęli na to głowami, ale nie podobał im się ten pomysł.

Jechali trochę czasu, zastanawiając się jak to będzie i czy nie będą musieli strzelać. Seweryn siedział w samochodzie lekko spięty, bo mając na karku zaledwie ponad dwadzieścia lat, wiedział, jak ważne było w takich przedsięwzięciach zachowanie zimnej krwi i spokój.

Tamtego dnia od rana czuł się źle, męczyły go mdłości i ból głowy po wcześniejszym kacu. W końcu jeden z jego kolegów, gdy jechali razem podał mu setkę czystej i bez ogródek powiedział.

- Pierdolnij se.

Seweryn wypił alkohol duszkiem, krzywiąc się przy okazji, ale chcąc nie chcąc, musiał przyznać że po takim klinie poczuł się lepiej.

Ich droga zakończyła się pod sporych rozmiarów domem, który Seweryn zapamiętał do dziś. Wjechali wtedy z szefem przez wielką bramę, wprost pod drzwi ogromnego dworku.

- Ja nie mogę, ma rozmach, jebany - skwitował Janek, wychodząc z samochodu.

Seweryn także wyszedł, żeby rozprostować kości i rozejrzeć się po okolicy. Obserwował, jak szef w towarzystwie paru chłopaków wchodzili do wielkiej willi. Oni mieli czekać spokojnie i gdyby coś się działo otworzyć ogień.

Na początku nic nie zwiastowało, że kule będąc latać w powietrzu. Chłopaki stali spokojnie i czekali na rozwój wydarzeń. Seweryn znudzony poszedł za potrzebą pod rosnące niedaleko drzewo, gdy po chwili usłyszał krzyki i pierwsze strzały. Zapiął szybko rozporek i klnąc siarczyście pod nosem, wyciągnął pistolet chowając się za murem.

Jego kompani zaczęli strzelać agresywnie, a on widząc jednego gangstera strzelającego zza drzwi, wychylił się zza rogu i zaczął go ostrzelać. W myślach klął, że nie wziął ze sobą karabinu, który leżał teraz w bagażniku.

Chłopaki, łapiąc za karabiny zaczęli wymieniać ogień z przeciwnikami, krzycząc przy tym głośno. W końcu, gdy udało się im zastrzelić napastników, wyciągnęli z domu rannego szefa i przewieźli go w bezpieczne miejsce, gdzie zapewnili mu opiekę. Kompani Seweryna także oberwali, ale na szczęście lekko, co pozwoliło im w dość krótkim czasie wrócić do zdrowia. Na ich ciałach zostały jednak blizny po kulach, które nadawały im charakteru.

Po tych wydarzeniach szef nie odzyskał pełnej sprawności, bowiem jedna ręka była całkowicie bezwładna, ale przynajmniej udało się uchronić ją przed amputacją.

Po tej pamiętnej strzelaninie, przeciwna im grupa, chcąca przejąć wpływy w Warszawie, nie pozwalała o sobie zapomnieć i wtedy rozpoczęła się seria zabójstw i strzelanin, których Warszawa była świadkiem.

Seweryn zatracony we wspomnieniach, dojechał w końcu pod kantor, którego był właścicielem i przywitał się z barczystym Adamem, który tam pracował.

- Siema.

- Jak leci? - spytał Adam.

- W porządku. Jak interes?

- Git - odparł zwięźle Adam.

Takie odpowiedzi Seweryn lubił. Krótkie, zwięzłe i na temat. Przeszedł się po kantorze, sprawdził dokumenty i kamery, a także kasetkę z pieniędzmi. Nigdy nie ufał nikomu bezgraniczne, znał Adama trochę czasu, ale nauczony doświadczeniem wiedział, że wszystko należało mieć pod kontrolą.

Po odwiedzeniu kantorów, które miał ulokowane w różnych częściach Warszawy, Seweryn w końcu wybrał się na siłownię. Jego torba z ciuchami leżała od wczoraj na tylnym siedzeniu.

Znowu przemknął przez ruchliwe miasto i po jakimś czasie zatrzymał się na parkingu siłowni Herkules.

Po przebraniu się w ubrania do ćwiczeń i założeniu na nadgarstki usztywniaczy, zaczął ćwiczyć intensywnie.

Czuł, jak jego mięśnie dostawały wycisk z każdym podniesionym kilogramem i ruchem ciała na przyrządach do ćwiczeń. Przerzucał tak kilogramy, jakoś mechanicznie, bo jego głowa zajęta była czymś innym albo raczej kimś. Chcąc nie chcąc, rozmyślał nad nowo poznaną kobietą i przywoływał w umyśle obrazy, gdy obejmował ją w wodzie, a ona śmiała się radośnie. Potem obrazy jej twarzy zastąpiły wyobrażenia, na temat jej kuszącego ciała, które nawiedziły Seweryna ostatniej nocy. Musiał przyznać przed samym sobą, że w jej towarzystwie czuł się jakoś inaczej, nawet nie potrafił określić, co się zmieniło, ale wiedział, że zmieniło się na lepsze.

Po półtora godzinnym treningu, jego ciało pokryły krople potu, a w oczach zagościło tak dobrze znane mu zmęczenie. Westchnął ciężko, czując przyjemne zmęczenie i udał się pod prysznic.

Umyty i przebrany w świeże ciuchy, wyszedł z budynku siłowni, a potem wsiadł do samochodu i sprawdził telefon. Odczytał kilka SMS-ów i włączył samochód, a potem udał się do chłopaków, z którymi robił wspólne i nie do końca legalne interesy.

Dorwać ChudegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz