18

3.7K 211 44
                                    



*:・゚✧*:・゚✧
LANA's POV

Nie byłam pewna, gdzie rozpoczynała się jawa, a gdzie kończył się sen.

Tej nocy na dworze lał deszcz, a ja szłam przez miasto w granatowej bluzce i skórzanej kurtce, która zdecydowanie nie chroniła mnie przed przemoknięciem. Z grymasem na ustach przeszłam przez pasy i dopiłam ostatni łyk napoju, który bardziej przypominał skwaśniałe mleko niż coś, co miało dostarczyć mi odpowiednią dawkę kofeiny. 

Kawa na lotnisku smakowała jak szczyny. 

Na miejscu byłam trzy minuty przed czasem. Co lekko mnie zdziwiło, bo rzadko bywam punktualna. Czułam delikatny stres, ale Nick stojący obok mnie z całego serca starał się go stłumić.

— Będzie dobrze — zapewnił z wyczuwalnie lekko chwiejnym głosem. Chyba sam nie wierzył w to, co mówił.

Pokiwałam głową na znak zrozumienia, a chwilę później się zaśmiałam.

— Nienawidzę tych słów, ale dziękuję, że próbujesz mnie pocieszyć. 

Badawczo rozglądałam się po lotnisku, jednak nie widziałam ani zdzirowatej twarzy Kady, ani cholernie drogiej koszuli Matty'ego. Wspominał, w co będzie ubrany, abym nie miała trudności z jego rozpoznaniem. W końcu nigdy w życiu nie widziałam go na żywo. A propo Kady — tak mi się po prostu powiedziało. Miałam nadzieję, że nie zabierze jej ze sobą, bo chyba bym zwariowała.  

Zamiast tego moje oczy dostrzegały jedynie tłum zabieganych ludzi, którzy wyglądali, jakby przylecieli co najmniej z kosmosu. No cóż, znajdowałam się w Nowym Jorku, tam tylko na pozór wszystko wydawało się normalne. 

Uniosłam brew, zmusiłam się do rozluźnienia spiętych ramion i jeszcze raz dyskretnie rozejrzałam się po przestronnej sali. Większość ludzi rozmawiała w grupach, inni spędzali czas przy stole, jedząc i pijąc. Całe szczęście wszyscy byli na tyle sobą zajęci, że nikt nie zwrócił na mnie szczególnej uwagi. Czułam, jak moje serce powoli przyspieszało i ponownie napięłam mięśnie. Stojący obok mnie mężczyzna wydawał się jednak niczego nie zauważać i nadal trajkotał jak najęty.

— Trzeba zachować spokój. Poziom lęku, który generują media jest ogromny, ale znam cię na tyle długo, aby stwierdzić, że jesteś silna i go przezwyciężysz — słuchałam go jednym uchem, a drugim wypuszczałam. Znał mnie kilkanaście dni, a nasza więź zdążyła się na tyle wzmocnić, bym opowiedziała mu całą historię ze swojego życia. Zaczynając od trudnego dzieciństwa, kończąc na mojej wymianie wiadomości ze sławnym piłkarzem.

Pokręciłam głową, gdy gwałtowny dotyk na moim ramieniu wytrącił mnie z chwilowego letargu. Zdałam sobie sprawę, że nie był to Nick, gdyż stał on dosłownie przede mną. Odwróciłam się na pięcie.

I wtedy dostrzegłam jego.

— Lana? — zapytał gardłowo, spoglądając to na mnie, to na wyświetlacz swojego telefonu, który kurczowo trzymał w lewej dłoni — Dobrze trafiłem?

— Zgadza się — westchnęłam nieco markotnie, unikając jego spojrzenia jak ognia — Ty musisz być...

— Matty Cash, we własnej osobie — tembr jej głosu był głęboki, ale byłam również w stanie wyczuć, że niepewny — A ty to? — zwrócił się do Nick'a.

Sunęłam wzrokiem po rozbudowanej sylwetce, którą opinała czarna koszulka. Postawiłam chwiejny krok, ściskając torebkę między palcami, aż materiał pod nimi zatrzeszczał. Wkrótce wymieniłam z nim sekundowe spojrzenie, co wystarczyło, bym poczuła, jak mój żołądek prawdopodobnie wywrócił się na drugą stronę.

— Nick Nicks, przyjaciel Lany — wymamrotał bez emocji. Byłam pewna, że na twarzy Matty'ego namalował się grymas. 

— Przyjaciel? — zmierzył go od stóp do głów. Całe szczęście stał sam. Nie zniosłabym, gdyby właśnie takim samym spojrzeniem miałaby omotać mnie Kady. 

— Wspominałam ci, że kogoś poznałam. Chodziło właśnie o Nick'a — zmusiłam się na uśmiech, nawijając na palec wskazujący kosmyk swoich długich włosów w kolorze czerni.

— Myślałem, że.. — zatrzymał się na chwilę, nieco zdezorientowany — nieważne. Miło mi cię poznać, Nick — bąknął szorstko, a na jego twarzy momentalnie wykwitnął drapieżny uśmieszek — Bardzo ładnie ci w czerni, Lano.

WRONG NUMBER | Matty CashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz