31

3.6K 225 77
                                    


THIRD PERSON! 
*:・゚✧*:・゚✧


Rozbawiony Matty krzątał się po małym pokoju w poszukiwaniu czegoś, co idealnie nadawałoby się do wspólnej gry. Zerknął na szklaną butelkę, po czym odrzucił ją w kąt pomieszczenia, nie przejmując się ewentualnymi uszkodzeniami.

— Może jeszcze walnij ją o ścianę — odezwał się naburmuszony Nick. Spoczywał gdzieś w kącie, z głową zwróconą w stronę okna i od niechcenia obserwował nowojorską panoramę.

Matty wyszczerzył zęby w uśmiechu, po czym wyciągnął rękę w kierunku Nick'a, z którego twarzy zniknął już firmowy uśmieszek, którym powitał swoich przyjaciół jakieś piętnaście minut temu.

— Wstawaj z tej podłogi, stary — Nick z wielką niechęcią chwycił za dłoń piłkarza i podniósł się na równe nogi — Zawiedziony? 

— Ani trochę — odezwał się Nick, ignorując rozbawione spojrzenie Matty'ego — On mnie w ogóle nie obchodzi, nawet nie wiem, dlaczego przeszło wam przez głowę, że kiedykolwiek mógł mi się podobać — udał zniesmaczoną minę.

— Może jeszcze przyjdzie — kiedy te słowa opuściły usta Lany, ktoś wolnym ruchem ręki zapukał do dużych drewnianych drzwi, a po okolicy rozniosło się ciche echo. Kobieta posłała znaczące spojrzenie śmiejącemu się do rozpuku Matty'emu, aby poszedł otworzyć. Po chwili wszyscy domownicy usłyszeli kroki i dźwięk otwieranego zamku.

— Nie umiesz używać dzwonka, Nico? — prychnął, wpuszczając go do środka.

— Widzisz, mówiłam, że przyjdzie — szepnęła Lana z dumą do Nick'a, który zastygł w miejscu.

Mężczyzna, który wszedł do środka zdjął ze swoich ramion płaszcz, który powiesił na wieszaku, a czarne buty odrzucił gdzieś na bok, wcześniej oczywiście, wycierając je o wycieraczkę.

— Czyścioszek — parsknął Nick, zakładając ramiona na piersi. 

Koniec końców wszyscy zasiedli w kółku na miękkim, czerwonym dywanie. Milcząca dotychczas Lana rozejrzała się po reszcie osób, naliczając ich razem trzy, gdyby doliczyć ją byłoby cztery. No cóż, może taka ilość osób okaże się najlepsza do gry, niżeli miałoby być ich więcej. Zajmowała miejsce pomiędzy Matty'm a Nickiem, natomiast naprzeciwko niej z wyraźnym bólem zasiadł Nicola, zapewne nie przywykł do siadania na podłodze. Nie zmieniało to faktu, że był postacią bardzo intrygującą, miejscami zaskakującą, a także niezwykle irytującą. 

— Przemilczmy fakt mojego spóźnienia. Były korki.

Bez zbędnych przeprosin rozgościł się na swoim miejscu i zakręcił butelką, która wypadła na siedzącego po jego prawej Matty'ego. Ten bez namysłu wybrał wyzwanie, jakby wierząc, że jego niemalże przyjaciel nie da mu niczego hańbiącego jego honor czy sprzecznego z jego kodeksem moralnym.

— Niech Lana usiądzie ci na kolanach — rudowłosa zerknęła w wymienioną stronę, natrafiając na zdziwione spojrzenie Matty'ego.

— Mam usiąść na kolanach Matty'ego? — dopytała, nie wiedząc jak ma się do tego ustosunkować.

— Nie, kurwa. Na moich — przewrócił oczami poirytowany Nick.

Lana mruknęła coś pod nosem i usadowiła się na kolanach zszokowanego piłkarza, co było nie tylko niewygodne (przypominam, wszyscy siedzieli na podłodze), ale także z lekka niekomfortowe.

— I co? Takie to trudne? — zaśmiał się Nicola, następnie zwracając się do kolegi obok — Twoja kolej, Matty.

Wydawało się, że karma istnieje, bo tym razem szklana butelka wskazała na Nicolę, prawie jakby miała odpłacić mu się za rzucone przed chwilą wyzwanie. Mina mu nagle zrzedła.

— Wyzwanie — westchnął zrezygnowany.

Podekscytowany Matty klasnął w ręce, powodując, że Lana boleśnie odbiła się na jego kolanach.

— Uspokój się — jęknęła z bólu, chcąc wrócić na swoje poprzednie miejsce, lecz udało mu się ją szybko zatrzymać, chwytając ją silnie za talię.

— Siedź — nakazał, na co wszyscy, z wyjątkiem Lany, wybuchli śmiechem — A teraz Nicola... — odkaszlnął, wpatrując się złowieszczo w młodszego kolegę — Wybierz sobie kogoś do duetu, z kim zaśpiewasz wybrany przez nią utwór.

Nicola rozejrzał się po pokoju. Zatrzymał się na zamyślonej twarzy Nick'a, który chrząknął, widząc, jak wszyscy gromią go wzrokiem. To było więcej niż pewne, że Nicola wybierze właśnie jego.

— Mam z tobą zaśpiewać? — odezwał się Nick, a Lana poruszyła się nerwowo.

— Ty mi odpowiedz — złączył ich spojrzenia na krótką chwilę. Chwilę, która dla każdego z nich była czymś więcej, niż mogłoby się wydawać. Chwilę, która zniszczyła i jednocześnie naprawiła ich pokaleczone już serca. Chwilę, która trwała zdecydowanie za krótko, a jednocześnie niemiłosiernie długo.

— Zaśpiewam, ale pod warunkiem, że będzie to "Snowman" — zadeklarował. Lana uśmiechnęła się delikatnie.

— Czemu akurat "Snowman"? — zapytał zainteresowany. 

— Lubię tę piosenkę — przyznał — Poza tym są święta i idealnie wpasuje się w ten klimat.

— Ty, ja i "Snowman"? — kiedy Nick skinął głową, wyższy z mężczyzn jedynie uśmiechnął się szeroko — Wchodzę w to.


Let's go below zero and hide from the sun

I love you forever where we'll have some fun

Yes, let's hit the North Pole and live happily

Please don't cry no tears now, it's Christmas, baby

My snowman and me

My snowman and me...


Kiedy zakończyli śpiewać, rozległy się gromkie brawa, na co sami zainteresowani zareagowali jedynie szerokimi uśmiechami, które w rzeczywistości były zarezerwowane wyłącznie dla nich samych.

— To było najpiękniejsze, co kiedykolwiek ujrzałam — wyznała wzruszona Lana, przytulając się do mężczyzny, na którego kolanach wciąż siedziała.

Nick ukłonił się teatralnie, a Nicola wyszczerzył zęby w uśmiechu. Kiedy emocje zeszły, wkrótce pochwycił za butelkę, która zatrzymała się na Lanie i Matty'emu.

— No i na kogo teraz wypadła? — zabrała głos. 

Matty wyprostował się oczekując, że dostanie okazję do udowodnienia wszystkim, jaki jest odważny i nieustraszony.

— Powiedzmy, że tworzycie całość — cmoknął Nico — Musicie się naradzić.

— Ja chcę prawdę — powiedziała w odpowiedzi.

— Ale ja chcę wyzwanie — uniósł się Matty, stanowczym tonem wyrażając swoje zdanie.

— W porządku, ale ja chcę prawdę — rzuciła, nie wiedząc, jak mogłaby ustosunkować się do obecnej sytuacji.

— Ale to ty siedzisz na moich kolanach. 

— To nie ma znaczenia — machnął dłonią Nicola, przerywając ich krótką sprzeczkę — Po prostu się pocałujcie. 

Lana aż zachłysnęła się powietrzem. Matty podrapał się po brodzie i przybrał pozycje godną Sokratesa.

Jego piwne oczy przyciągały ją z taką niewyobrażalną siłą, że jedyne o czym myślała to aby zatracić się w nich i nie myśleć o niczym innym. Młoda kobieta stanęła naprzeciw niego w takiej odległości, że doskonale słyszała bicie jego serca. Uśmiechnęła się delikatnie i wspinając się na palcach zbliżyła swoje usta do jego. Przygryzła delikatnie dolną wargę, by następnie załączyć ich usta w pocałunku. Matty praktycznie od razu go odwzajemnił, pragnąc, by ta chwila mogła trwać wiecznie.

Chwila, w której oboje odkryli, że mają dla kogo żyć.

WRONG NUMBER | Matty CashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz