6

80 11 0
                                    


Kolejny samotny wieczór zupełnie pozbawiał ją nadziei. Obok prawie już pustego dzbanka z winem stały dwa kielichy. Jeden był wciąż na zmianę napełniany i opróżniany, drugi zaś bez przerwy pozostawał wypełniony alkoholem. Kolejny raz stuknęła naczynia o siebie.

- Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy pośród fal. – mruknęła, nim jednym łykiem pozbawiła kielich zawartości. Odłożyła go na szafkę, a jej ciało bezwiednie opadło na łóżko. Zatopiła palce we włosach, coraz mocniej wbijając paznokcie w skórę głowy. Cały świat legł w gruzach, a ona musiała być silna. Stanowiła jedyną podporę swojego narodu.

Pukanie do drzwi przerwało jej chwile samotności. Podniosła głowę. Odkąd wrócili ze Spokojnych Łąk nikt nie odważył się przyjść do królewskich komnat.

- Kto tam?

- Oficer Kan. – znajomy głos wybrzmiał zza drzwi. Obecność mężczyzny oznaczała, że niósł ze sobą wieści. Te przywracające wiarę lub zupełnie ją pogrzebujące.

- Wejdź. – rozkazała spokojnym tonem.

Żołnierz po cichu uchylił drzwi. Twarz królowej oświetlona morską łuną wydawała się obliczem ducha. Ciałem bez wnętrza. Zmierzył wzrokiem pusty dzban i dwa kielichy. Nie zamierzał prawić Fio mądrości. Wiedział, jakie podłe uczucie musiało ją męczyć. Powoli podszedł, a następnie usiał spokojnie obok władczyni.

- Ridion Cię nie zostawił. – powiedział półszeptem, ale królowa nawet się nie poruszyła. Wpatrywała się w pustą przestrzeń.

- Naprawdę? Nie wiem jak ty, ja go tutaj nie widzę. – pusty uśmiech przemknął po twarzy Fio. Pocieszenie było ostatnią rzeczą, której potrzebowała. – Wiesz coś nowego. Dobij mnie.

- Przestań. – Kan delikatnie chwycił dłoń władczyni. Zawsze był przyjacielem rządzących. Oboje mogli na nim polegać, bez względu na okoliczności. Fio wyrwała dłoń z uścisku.

- Powiedz wszystko, czego się dowiedziałeś. To rozkaz. – pusty ton rozszedł się po pomieszczeniu i dotarł do uszu żołnierza, powodując lekki dyskomfort. Nie chciał robić tego w ten sposób.

- Moi żołnierze namierzyli Aster. Wygląda na to, że po bitwie pochwycili ją żołnierze ognia i oskarżyli o zabójstwo ich księżniczki. – Kan chciał zostawić Fio w niewiedzy, widząc jej zaszklone oczy. Cokolwiek zrobiła w życiu, nie zasługiwała na tyle cierpienia.

- Chcesz mi powiedzieć, że moja córka od kilku dni jest więziona w mieście naszego wroga i twoi ludzie o tym nie wiedzieli wcześniej? – żołnierz wyczuł ogromną złość w cichym zapytaniu. Znał ten ból zbyt dobrze.

- Dzisiaj po południu nasi szpiedzy weszli do Fuoco. Próbowali rozeznać się w sytuacji, ale spóźnili się. – Kan spojrzał w oczy królowej, która wydawała się nie przyjmować do wiadomości tego, co usiłował przekazać. – W południe odbyła się egzekucja.

- Kłamiesz. – królowa zacisnęła zęby. Doskoczyła do żołnierza i złapała jego ubranie. – Bluźnisz, przeklęta harpio! Ona musi żyć! Musi, rozumiesz?

- Proszę Cię. – Kan delikatnie dotknął dłoni zaciśniętych na jego koszuli. – Zrobiliśmy wszystko...

- Przestań pieprzyć! – w oczach Fio stanęły łzy. Powoli zaczynała rozumieć co się wydarzyło. – Mieliście ją chronić, być przy niej bez przerwy, a wy dopuściliście, by była dniami więziona. Nikt z was nie powstrzymał zamiarów ciepłolubów!

Gdy płacz zawładnął jej ciałem, puściła ubranie mężczyzny. Schowała twarz w dłonie, a jej szloch wydzierał serce z klatki piersiowej nawet tak wprawionego żołnierza, jakim był Kan. Ostrożnie przysunął się bliżej, by objąć królową ramieniem.

Wojna o PokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz