Chapter 1

32 7 1
                                    

Gdzieś między ciemnymi uliczkami Orlando często chodzą pijani nastolatkowie. Niby klasyk, lecz tymi uliczkami uwielbiają chodzić również podejrzane osoby. Jedna z tych uliczek nazywana jest „uliczką mafii", ponieważ tam dochodzi najczęściej do ataków przez mafię. Nie jest bezpieczne chodzenie o tak późnych godzinach samemu w takich miejscach. Lecz Karl nie bał się. Żył myślą, że to co się stanie, było od początku zaplanowane przez los. Nie był pijany czy naćpany. Po prostu wracał z wieczornego spaceru. Zaczął chodzić tamtędy od niedawna. W zasadzie to przeprowadził się tu jakiś miesiąc temu. Słyszał już praktycznie wszędzie o tej „wielkiej" mafii. Ale czy się bał? No oczywiście ze nie. Nie było takiej potrzeby. Jeśli go porwą i zamordują-to trudno. Co się stanie już się nie odstanie. Do domu nie zostało mu jakoś daleko. Jeszcze tylko 5-10 minut i znowu będzie pod ciepłą kołderką.

Była 23:52 kiedy dotarł do domu. Nie robił nic szczególnego, po prostu zamierzał położyć się spać, kiedy na chwile włączył on telewizję. Od razu (kolejny raz w tym dniu) usłyszał o tej całej mafii. Podobno zostały znalezione kolejne zwłoki jakiejś kobiety oraz następna osoba zaginęła bez śladu. Wyłączył telewizje nie zamierzając dalej słuchać i położyć się w końcu spać.

***

Pov: ???

-TO NIE JEST ON-krzyknąłem już całkowicie zdenerwowany. Ci kretyni znowu pomylili osoby.-Co ja mam z nim zrobić?!

Wszyscy na mnie popatrzyli. No cóż. Fakt, to pytanie było bez sensu, ponieważ odpowiedź była oczywista. Nie mogę go wypuścić na wolność, bo by się sprzedał policji.

Wziąłem do ręki pistolet i przyłożyłem go do głowy mojej kolejnej ofiary. Nie czekając dłużej pociągnąłem za spust.

-Następnym razem się nie pomylimy, obiecuję...!- krzyknął jeden, który był odpowiedzialny za to całe zamieszanie.
-Oczywiście, ze się nie pomylicie. Bo następnego razu nie będzie.- Następnie strzeliłem im w głowy. Nie mogę sobie pozwalać na takie pomyłki.
-Ktoś chętny na dokończenie tego, co chłopacy „zaczęli"?- Powiedziałem trochę głośniej, aby wszyscy którzy byli w sali słyszeli.
-Zrobie to stary.- Usłyszałem za mną głos mojego dobrego przyjaciela, który również był moją prawą ręką.
-Jesteś pewien?-zapytałem
-Tak.
-Ja mogę mu pomóc.- Odezwał się kolejny, również mój bardzo dobry znajomy.
-Dobra chłopaki, liczę na was. Pokaże wam jeszcze szybko jak wygląda.-Powiedziałem.

Podszedłem do mojego biurka, w którym trzymałem akta różnych moich oraz mojej mafii ofiar.
-Mam!- krzyknąłem.-To on. I nie pomylcie się, błagam was.
Pokazałem im zdjęcie bruneta, którego mam już adres oraz kilka innych bardzo przydatnych informacji.
-Karl Jacobs.-powiedziałem.-Jego szukamy. Strasznie się wymądrza i działa mi na nerwy. Nie raz go spotkałem i zawsze ze mnie kpi. Stalkerzy mają już go obczajone wzdłuż i wszerz. Codziennie wychodzi na spacer około godziny 23. Zawsze idzie do parku i w nim spaceruje. Następnie wraca przez tą „naszą" uliczkę. Raczej nie będzie problemu. Macie mi go dostarczyć jutro. Macie czas do północy.

Kiedy już im wytłumaczyłem co mają robić mieli się rozejść.
-A, i ma być żywy kiedy go zobaczę.-dopowiedziałem.

_____________________________________

487 słów
Hej, książka o tematyce karlnap, mam wielka nadzieje ze wam sie spodoba. Oczywiście będę się starał* robić dłuższe rozdziały oraz będę się pilnował* aby pojawiały się w miarę regularnie.
Miłego dnia/nocy <3

Guide on how to kill yourself. ~Karlnap~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz