Rozdział 2: Hurricane

381 37 12
                                    

Co powinienem teraz zrobić? Co mam powiedzieć?

To wszystko, co znajduje się teraz w umyśle Luke'a. Wydawałoby się, że zawsze zapomina jak się mówi, kiedy akurat najbardziej tego potrzebuje.

Cholera, Luke. Jesteś pierdolonym kretynem.

Patrzy na Ashton'a w poszukiwaniu pomocy, on zawsze ma coś do powiedzenia. Może praktycznie poczuć jak obydwoje, Calum i uroczy barman, patrzą na niego i lokatego z powodu ich bezgłośnej wymiany spojrzeń. Twarz blondyna momentalnie robi się czerwona.

Kretyn.

-Moglibyśmy prosić o trzy piwa?- Ashton uśmiecha się słodko, nareszcie przerywając ciszę a Luke zapisuje sobie w pamięci, by później mu za to podziękować, nawet jeżeli to przez niego Luke znalazł się w tej żenującej sytuacji... Mógłby mu nawet wybaczyć. Może.

-Oczywiście.- odpowiada barman, nadal się uśmiechając. To dobry znak, prawda? Schyla się, żeby wyciągnąć ich piwa z lodówki pod ladą, a Calum obrzuca Luke'a spojrzeniem krzyczącym „powiedz coś", ale blondyn czuje się jakby połknął swój język. Nie potrafi wydusić z siebie ani słowa.

-Jesteście tu nowi?- pyta barman, otwierając butelki z piwem jedna po drugiej, co jakiś czas podnosząc na nich wzrok i uśmiechając się. 

Luke skamle z zaskoczenia i bólu, kiedy Calum kopie go pod ladą(Cal jest naprawdę silny, nie oceniaj).

-Jesteśmy tu na wakacje, zostajemy w domku wujka Ashton'a, na wzgórzu niedaleko plaży.- Luke ledwo wykrztusza to z siebie, masując miejsce bolące po kopniaku Cal'a. Czuje dziwną potrzebę zrobienia czegoś ze swoimi rękami. Jest bardzo zdenerwowany.

-Spodoba wam się tutaj!- mówi barman, podekscytowany. Wydawałoby się, że nie zauważył zakłopotania Luke'a, albo po prostu celowo ignoruje ten fakt z litości, żeby blondyn nie czuł się jeszcze gorzej niż teraz. Barman uśmiecha się raz jeszcze, przesuwając piwa w poprzek lady. Luke śpieszy się by wziąć wielkiego łyka, który jest przyjemnie chłodny w porównaniu do jego rozpalonego ciała.

-Ktoś tu jest spragniony.- czerwonowłosy puszcza mu oczko, chichocząc. To najsłodszy chichot jaki Luke kiedykolwiek słyszał, jest tego pewien. Jeszcze bardziej się rumieni, też zaczynając się śmiać. Kiedy blondyn podnosi wzrok, spotyka jego oczy, są takie piękne.

-Tak w ogóle, to jestem Michael.- przerywa kontakt wzrokowy z Luke'iem, patrząc na dwóch pozostałych chłopaków, szeroko się uśmiechając.

-Jestem Calum, a to jest Ashton i Luke.- szybko odpowiada brunet, pokazując palcem na kolegów, wypowiadając ich imiona.

-Macie jakieś ekstra plany, na czas pobytu tutaj?- pyta Michael, opierając się łokciami o ladę, kładąc brodę na swoich rękach, patrząc pomiędzy ich troje zaciekawionym spojrzeniem. Luke potrafi poczuć Ash'a i Cal'a znów patrzących na niego, oczekując od niego bycia tym, który mówi.

-Nie, nie specjalnie. Masz jakieś propozycje?

Wow, pełne zdanie, zero jąkania się i był nawet trochę zalotny. Gdzie mój medal? Myśli, uśmiechając się do siebie w myślach, czasami naprawdę myśli że jest całkiem zabawny(nie jest).

-Więc, mogę was trochę oprowadzić, jeśli chcecie.- Michael nachyla się się teraz trochę bardziej, uśmiech nie opuszcza jego ust nawet na sekundę.

-Ja... My chcielibyśmy.- jest tak cholernie skompromitowany, że już praktycznie słyszy te wszystkie żarty Ashton'a i Calum'a kiedy już stąd wyjdą.

Michael tylko się uśmiecha nic nie mówiąc, tylko odrywając swoje oczy od oczu Luke'a. Siedzą tylko, patrząc sobie nawzajem w oczy. Brzmi strasznie, dziwnie i kompletnie niezręcznie, ale w połączeniu z muzyką i dodającymi otuchy oczami Michael'a na jego własnych, to nie jest dziwne ani niezręczne jak można było by sobie to wyobrazić. To naprawdę miłe.

Wonderland | MUKE FANFICTION TŁUMACZENIE PLWhere stories live. Discover now